W przytoczonych słowach z „Pamiętnika” (1942) ujawnia się w błyskawicznym skrócie proces asymilacji rodziny Korczaka ze strony ojca, o niemieckim nazwisku Goldszmit. Jej członkowie, nie porzucając wyznania, zbliżali się do polskości poprzez imiona i wykształcenie, także dzięki umiłowaniu polskiej literatury i języka. Była to droga typowa dla niektórych polskich Żydów, którzy rozluźniali więzy ze środowiskiem macierzystym i pod wpływem Haskali (oświecenia żydowskiego) starali się uczestniczyć w życiu kraju osiedlenia.
Zdobycie „inteligenckiego” zawodu lekarza przez dziadka, Hersza Goldszmita, syna szklarza, było w rodzinie pierwszym krokiem na tej drodze, na której dziadek nie porzucił jednak żydowskiej tradycji. Jako lekarz hrubieszowskiego Szpitala Starozakonnych czerpał obficie z żydowskiej etyki pomagania słabym i chorym. Dla upamiętnienia jego zasług otwarto w Hrubieszowie przytułek dla starców imienia małżonków Goldszmitów.
Również młodszy brat ojca Jakub Goldszmit, prawnik z wykształcenia, wykazywał szacunek dla dobroczynności. Zwracał uwagę na zasługi Stanisława Staszica oraz księdza Boduena, o którym bratanek napisze nieco później: „znakomity bojownik zasady: nic dla siebie, wszystko dla innych” („O pomnik Boduena”. „Czytelnia dla Wszystkich”, 1901).
Ojciec Józef Goldszmit, ceniony adwokat, podobnie jak brat parający się pisaniem, bronił godności Żydów, ich prawa do świeckiej oświaty i uczestnictwa w życiu społecznym. W „Pamiętniku” Korczak pisał o nim ciepło: „Winienem wiele miejsca poświęcić ojcu, realizuję w życiu to, do czego on dążył, do czego dziadek tak dręcząco dążył tyle lat. I matka”. I w dedykacji do zbioru modlitw „Sam na sam z Bogiem” (1922): „Matuś – Ojczulku. [...] Dziękuję Wam za życie i za śmierć Waszą, za moje życie i śmierć. [...] ze wszystkich skamieniałych tęsknot i bólów Waszych i moich przodków pragnę wznieść wysoką, strzelistą, samotną wieżę dla ludzi”.
[i]Bożena Wojnowska, dr filologii polskiej, Instytut Badań Literackich PAN[/i]