[srodtytul]Gazy bojowe[/srodtytul]
Wiosną 1915 roku pod Ypres świat doznał szoku. Nieskuteczny bromek ksylitu zastąpiono ciekłym chlorem atakującym drogi oddechowe, a zamiast ostrzału artyleryjskiego użyto tysięcy butli – stosując tzw. napad falowy. Po odkręceniu zaworów chlor wydostał się z pojemników, przechodząc w stan gazowy, a utworzony w ten sposób obłok pchany korzystnym wiatrem przemieścił się w stronę Francuzów. Mimo znacznych strat i paniki wywołanej atakiem, Niemcy nie wykorzystali sukcesu.
W tym samym roku dokonano jeszcze kilku napadów falowych, zarówno na froncie zachodnim, jak i wschodnim, ale nigdzie nie zanotowano wymiernych korzyści w skali operacyjnej. Co więcej, uzależnienie od warunków pogodowych okazało się kosztowne; zmieniający się kierunek wiatru spowodował kilka razy hekatombę ofiar po stronie atakujących (Bolimów, Osowiec). Gazy bojowe wykorzystywane były przez obie strony konfliktu, a od 1916 roku coraz powszechniej stosowano duszący fosgen. Niemniej jednak przez cały okres wojny prym wiedli Niemcy, którzy mieli największe osiągnięcia w dziedzinie toksykologii.
W lipcu 1917 pod Ypres dokonali najsłynniejszego ataku gazowego w I wojnie, użyli pocisków z siarczkiem chloroetylowym, nazwanym potem, od nazwy miejscowości – iperytem, a ze względu na zapach gazem musztardowym. Iperyt był związkiem o właściwościach parząco-dusząco-trujących. 80 proc. strat spowodowanych gazami bojowymi przypada właśnie na niego. Znakomicie rozpuszczał się w tłuszczach i był niezwykle groźny w zetknięciu ze skórą, przenikał bowiem poprzez gruczoły potne i tłuszczowe; co więcej uaktywniał się dopiero po jakimś czasie (nawet po kilku godzinach). Co ciekawe, najskuteczniejsze urządzenie do walki gazowej skonstruowali Anglicy, były to słynne miotacze Livensa; miały postać stalowej rury dużego kalibru z płytą oporową; w dnie rury umieszczano ładunki miotające, służące do wystrzelenia pocisku z gazem. Ustawione w szeregach miotacze odpalano elektrycznie.
[srodtytul]Maski przeciwgazowe[/srodtytul]