Reklama
Rozwiń
Reklama

Arsenał minionych wieków

Publikacja: 02.01.2009 07:40

Brytyjski ckm vickers na stanowisku ogniowym nad Sommą, 1916 r.

Brytyjski ckm vickers na stanowisku ogniowym nad Sommą, 1916 r.

Foto: ARCHIWUM „MÓWIĄ WIEKI”, zbiory autora

[srodtytul]Gazy bojowe[/srodtytul]

Wiosną 1915 roku pod Ypres świat doznał szoku. Nieskuteczny bromek ksylitu zastąpiono ciekłym chlorem atakującym drogi oddechowe, a zamiast ostrzału artyleryjskiego użyto tysięcy butli – stosując tzw. napad falowy. Po odkręceniu zaworów chlor wydostał się z pojemników, przechodząc w stan gazowy, a utworzony w ten sposób obłok pchany korzystnym wiatrem przemieścił się w stronę Francuzów. Mimo znacznych strat i paniki wywołanej atakiem, Niemcy nie wykorzystali sukcesu.

W tym samym roku dokonano jeszcze kilku napadów falowych, zarówno na froncie zachodnim, jak i wschodnim, ale nigdzie nie zanotowano wymiernych korzyści w skali operacyjnej. Co więcej, uzależnienie od warunków pogodowych okazało się kosztowne; zmieniający się kierunek wiatru spowodował kilka razy hekatombę ofiar po stronie atakujących (Bolimów, Osowiec). Gazy bojowe wykorzystywane były przez obie strony konfliktu, a od 1916 roku coraz powszechniej stosowano duszący fosgen. Niemniej jednak przez cały okres wojny prym wiedli Niemcy, którzy mieli największe osiągnięcia w dziedzinie toksykologii.

W lipcu 1917 pod Ypres dokonali najsłynniejszego ataku gazowego w I wojnie, użyli pocisków z siarczkiem chloroetylowym, nazwanym potem, od nazwy miejscowości – iperytem, a ze względu na zapach gazem musztardowym. Iperyt był związkiem o właściwościach parząco-dusząco-trujących. 80 proc. strat spowodowanych gazami bojowymi przypada właśnie na niego. Znakomicie rozpuszczał się w tłuszczach i był niezwykle groźny w zetknięciu ze skórą, przenikał bowiem poprzez gruczoły potne i tłuszczowe; co więcej uaktywniał się dopiero po jakimś czasie (nawet po kilku godzinach). Co ciekawe, najskuteczniejsze urządzenie do walki gazowej skonstruowali Anglicy, były to słynne miotacze Livensa; miały postać stalowej rury dużego kalibru z płytą oporową; w dnie rury umieszczano ładunki miotające, służące do wystrzelenia pocisku z gazem. Ustawione w szeregach miotacze odpalano elektrycznie.

[srodtytul]Maski przeciwgazowe[/srodtytul]

Reklama
Reklama

Na początku wojny nikt nie spodziewał się użycia gazów bojowych, które zresztą zostały zakazane w konwencji haskiej. Stąd nie istniały żadne środki przeciwdziałania ani odpowiednie regulaminy. Dlatego też w 1915 roku, po pierwszych atakach z użyciem chloru, zaistniała potrzeba błyskawicznego wprowadzenia na wyposażenie etatowego ekwipunku ochronnego, chociaż żołnierzom angielskim radzono m.in. chować głowy... w piasek! Dosyć szybko wprowadzono tampony nasączone wodnym roztworem, który w skutek chemicznej reakcji z chlorem eliminował go z wdychanego powietrza. Owe tampony należą do tzw. masek mokrych; były one stopniowo udoskonalane tak, że z prostej gazy przytrzymywanej z początku ręką, powstały maski wyposażone w okulary, osłaniające dość szczelnie przednią część twarzy. Podstawową wadą była potrzeba nieustannego utrzymywania wilgotności; czyniono to płucząc, co jakiś czas tampony w wiadrach z roztworem. Oczywiście było to mocno kłopotliwe w warunkach frontowych.

Dlatego też maski mokre zaczęto zastępować maskami filtracyjnymi, które opierały się nie na zjawiskach chemicznych, ale fizycznych; szybko stały się standardem. Najważniejszym elementem był pochłaniacz, czyli stalowa puszka zawierająca węgiel aktywny, który miał zdolność zatrzymywania cząsteczek toksycznych gazów znajdujących się w powietrzu. Pochłaniacz łączono z hełmem, czyli elastycznym czepcem zaopatrzonym w okulary z celuloidu, zakrywającym przód twarzy i utrzymywanym za pomocą pasków.

Istniało wiele różnych typów, odmiennych m.in. sposobem umieszczenia pochłaniacza; w niektórych był on przykręcany bezpośrednio do części twarzowej, jak np. w niemieckich maskach wz. 15 (i kolejnych wzorach) czy rosyjskich Zielińskiego. Innym sposobem było łączenie za pomocą elastycznego węża (np. w maskach angielskich) czy nawet umieszczenie pochłaniacza wewnątrz części twarzowej. Ostatnim typem masek przeciwgazowych były maski izolacyjne, będące po prostu plecakowymi aparatami tlenowymi; używane były przez nieliczne oddziały specjalistyczne.

[i]Michał Mackiewicz - pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego [/i]

[srodtytul]Gazy bojowe[/srodtytul]

Wiosną 1915 roku pod Ypres świat doznał szoku. Nieskuteczny bromek ksylitu zastąpiono ciekłym chlorem atakującym drogi oddechowe, a zamiast ostrzału artyleryjskiego użyto tysięcy butli – stosując tzw. napad falowy. Po odkręceniu zaworów chlor wydostał się z pojemników, przechodząc w stan gazowy, a utworzony w ten sposób obłok pchany korzystnym wiatrem przemieścił się w stronę Francuzów. Mimo znacznych strat i paniki wywołanej atakiem, Niemcy nie wykorzystali sukcesu.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama