W widmowym świetle ich reflektorów widać poszczerbione pociskami żelbetowe ściany i pancerną kopułę polskiego schronu. Niemcy odkryli już, że w nim właśnie obrał swe stanowisko dowódca odcinka obronnego „Wizna”. Ale nie mogą wiedzieć, jak wie polska załoga, że kapitan Władysław Raginis i jego dowódca artylerii por. Stanisław Brykalski, po odprawie 3 września, złożyli przyrzeczenie, że obronią pozycję lub polegną.
Od samego początku – od chwili, kiedy w ostatnim tygodniu sierpnia kapitan Raginis ze swą 3 kompanią KOP z Sarn obsadził bunkry w rejonie Góry Strękowej, a parę dni później objął dowództwo całego odcinka – to drugie było o wiele bardziej prawdopodobne. Umocnienia odcinka „Wizna” strzec miały jedynego na odcinku 50 km mostu na Narwi i dróg prowadzących z Prus Wschodnich do Zambrowa i Białegostoku.
Sześć schronów głównej linii bojowej, ciągnącej się na wschodnich krawędziach dolin Biebrzy i Narwi oraz lekkie bunkry i okopy wysuniętej na sam brzeg rzeki, naprzeciw miasteczka Wizna, czaty obsadziło 720 żołnierzy i oficerów. Jeszcze niedawno pozycja, broniona od zachodu przez szerokie na ok. 5 km mokradła w rzecznych dolinach – łącznie 11 tys. ha bagien – wydawała się trudna do zdobycia. Ale w lecie trzęsawiska wyschły i nie były już przeszkodą nawet dla wozów bojowych.
Pierwsze czołgi niemieckiej 10. Dywizji Pancernej docierają do Wizny przed wieczorem 7 września, ale nie udaje im się zdobyć wysadzonego na czas w powietrze przez polskich saperów mostu na Narwi. Przez cały następny dzień niemieckie natarcia załamują się pod ogniem polskiej artylerii i ckm. Tej nocy do Wizny przyjeżdża dowódca XIX Korpusu niemieckiego, prorok wojny błyskawicznej i autor słynnej książki „Achtung – Panzer!”, generał Heinz Guderian. Jego czołgi to zewnętrzne ramię kleszczy, które, nacierając na Brześć, mają zamknąć pierścień okrążenia wokół głównych sił polskich na wschód od Wisły.
Ale teraz, już ponad dobę, dwie dywizje pancerne (3. i 10.), 20. Dywizja Zmotoryzowana i brygada forteczna „Lötzen” – łącznie 42 tys. żołnierzy i 350 czołgów – nie mogą przełamać oporu garstki Polaków. Następnego dnia, 9 września, Niemcy zmieniają taktykę, nasilają ataki lotnicze i starają się zniszczyć polskie schrony przy użyciu grup szturmowych i saperów wspieranych przez czołgi. Dopiero późnym popołudniem kolumny pancerne przełamują obronę i ruszają na Białystok. Dzięki opóźnieniu ich natarcia o dwie doby wielu polskim jednostkom udaje się uniknąć okrążenia.