Anglicy, pochodzący bądź co bądź z ojczyzny futbolu, chyba zapomnieli o tym na Krecie w roku 1941 i przegrali spotkanie, w którym zwycięstwo mieli już niemal pewne. Na nieszczęście gra nie dotyczyła piłki kopanej, ale krwawego boju o obronę wyspy przed hitlerowskim desantem.
Zdziesiątkowani, poranieni, skrajnie wyczerpani spadochroniarze niemieccy wykrzesali z siebie resztki sił, aby chwycić ostatnią deskę ratunku – zająć lotnisko Maleme, które dawało możliwość otrzymania posiłków i zaopatrzenia. Liczniejsze, doskonale – wydawałoby się – zorientowane w sytuacji oddziały brytyjskie, zamiast zaatakować niedobitki spadochroniarzy, wybić je i utrzymać lądowisko, dostały niezrozumiały do dziś rozkaz wycofania się. Wobec siły woli dowódcy XI Korpusu Lotniczego gen. Kurta Studenta nowozelandzki dowódca wojsk alianckich gen. Bernard Freyberg okazał skrajną indolencję. Można powiedzieć, że głupota szła u niego w zawody z ostrożnością posuniętą do tchórzostwa.
Wielka szkoda. Brytyjczycy stracili na parę lat wyspę, dzięki której mogliby bombardować rumuńskie pola naftowe i w pełni dominować w tym rejonie Morza Śródziemnego.
Niemcy natomiast zyskali swego rodzaju lotniskowiec i możliwość atakowania Malty oraz Cypru. I – co być może jeszcze ważniejsze – utrzymali mit armii niezwyciężonej, której nikt i nic się nie oprze, czy będzie ona atakować na lądzie, z wody czy z powietrza.
Z takim nastawieniem hitlerowska machina wojenna ruszy niebawem na Rosję i na Egipt.