27 sierpnia był w Katowicach, gdzie na rynku odprawiona została msza polowa, po której dekorował kolejną grupę powstańców. Ksiądz Teodor Kubina powiedział w homilii: „W Twym ręku, Panie Naczelniku Państwa, złożył ten Boski Samarytanin pełnię władzy, Chrystus uczynił Pana gospodarzem Polski. Twoja władza od Boga pochodzi”. I choć nie wszyscy podzielali tę opinię, to dla wielu była to legitymacja dla miejsca, jakie zajmował Piłsudski w społeczeństwie i państwie.
Będąc w Czeladzi, Piłsudski wypatrzył w tłumie Pawła Dehnela, pracownika kopalni Saturn, który w okresie rewolucji 1905 – 1907 kilkakrotnie gościł Piłsudskiego u siebie w domu. Dehnel przeprowadzał Piłsudskiego i jego towarzyszy przez granicę rosyjsko-austriacką. W Żorach gościła go rodzina B. Bałdyka, zasłużonego komisarza plebiscytowego i działacza społecznego. Przed domem stała asysta wojskowa, uniemożliwiając bojówkarzom Korfantego rozlanie gnojówki. Takie to były argumenty „prawicy” w walce z „socyjałem”.
[i][J. Cyganek, Herbatka z Piłsudskim, „Kalendarz Żorski”, Żory 1997; J. Pawlik, Sanktuarium Matki Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, Piekary Śląskie 1993, s. 14][/i]
[srodtytul]W cerkwi i w synagodze[/srodtytul]
Na Wileńszczyźnie odwiedził niemal każdą miejscowość, już w 1919 roku był w Zułowie, choć miejsce urodzin w żaden sposób nie przypominało czasów jego dzieciństwa.
[i][Obszerny wykaz miejscowości związanych z pobytami Piłsudskiego podaje: „Kurier Wileński”, nr 53, Wilno 23.02.1936, s. 9; nr 55 Wilno 25.02.1936 s. 4 oraz CAW, WBH 341.1. 28][/i]
Chętnie bywał w miejscach związanych z losami swoich duchowych mistrzów: Słowackiego i Mickiewicza, zawsze też poświęcał sporo uwagi stosunkom narodowościowym na tym terenie, spotykając się z reprezentantami społeczności żydowskiej, Cerkwi prawosławnej i innych wyznań. W trakcie objazdów nie zapominał też o swoich byłych żołnierzach, którzy po demobilizacji zakładali na tych terenach osady żołnierskie i utrzymywali się z pracy na roli. 15 sierpnia 1921 roku odwiedził dwie z nich, założone w Różance pow. Szczucin oraz Mały Olżew w powiecie lidzkim.
Był dla Kresowian synem tej ziemi i obrońcą przed nawrotem rosyjskiej niewoli. Był też strażnikiem harmonii w stosunkach narodowościowych. Niech za przykład posłuży wyjazd do Krzemieńca 15 października 1922 roku. „Charakterystyczne było nadzwyczaj wystawne, iście orientalne przyjęcie Naczelnika w soborze prawosławnym w Krzemieńcu. Arcybiskup Dionizy w bajecznie ciężkim, złotym ornacie (...) odśpiewał z niezwykłą uroczystością i artyzmem błogosławieństwa, zaczynając od (uwięzionego przez bolszewików, J.C.) patriarchy moskiewskiego Tichona, a kończąc na Piłsudskim i jego rządzie”. Naczelnik odwiedził również tamtejszą synagogę.
16 października był w Łucku. Najpierw na boisku sportowym odbyło się poświęcenie sztandaru Związku Strzeleckiego Okręgu, a po południu audiencje dla osobistości i organizacji, między innymi Ukraińców. Tego dnia wręczył również sztandar 24. pp, a wieczorem wziął udział w uroczystym obiedzie.
[srodtytul]W ukochanym Wilnie[/srodtytul]
Wilno zajmowało na kresowej mapie wyjątkowe miejsce. Dwie wizyty w omawianym okresie zasługują na wyróżnienie. Pierwsza związana była z przekazaniem władzy nad Wileńszczyzną Rzeczypospolitej, druga z nadaniem przez Uniwersytet Wileński doktoratu honorowego. Podczas pierwszej, w kwietniu 1922 roku, wręczono mu klucze miasta wykonane według projektu Ferdynanda Ruszczyca. W przemówieniu wygłoszonym podczas bankietu wydanego przez władze miasta (20 kwietnia 1922) powiedział między innymi: „Drogie, kochane Wilno – wyniesione do rzędu stolic […] nie ręką polską, ale wielkimi wysiłkami narodu litewskiego”, odnosząc się zaś do ofiarności z okresu powstań narodowych, w których brali udział Polacy i Litwini, również nie znający języka polskiego, powiedział: „Nie mogę nie uchylić nisko czoła przed krwią wspólnie przelaną, krwią, z której się rodzę”, a swoje przemówienie zakończył mocnym akcentem pojednania wobec Kowna.
[i][J. Piłsudski, Pisma zbiorowe t. V, Warszawa 1937, s. 239 – 240][/i]
Jesienią 1922 roku spędził tu kilka dni. 28 października przybył do opery wileńskiej na premierę „Fausta” Gounoda w inscenizacji Wacława Czechowicza. 29 października był w Łunińcu, 30 października w Baranowiczach i Nowogródku, a 31 wieczorem przyjechał na powrót do Wilna. 1 listopada przyjął w Pałacu Rzeczypospolitej ks. archimandrytę Antoniusza (Marcenko), faktycznego lidera prawosławnej diecezji wileńskiej. Przedstawił on Marszałkowi sytuację prawosławia w Polsce i w diecezji wileńskiej, podkreślając konieczność likwidacji wszelkich wpływów postronnych. Piłsudski zaznaczył, że Cerkiew prawosławna w Polsce musi być instytucją niezależną, autokefaliczną i wyzbytą jakichkolwiek zewnętrznych wpływów.
Tegoż dnia Piłsudski wręczył chorągwie 1. i 6. pułkom Legionów wchodzącym w skład 1. Dywizji Legionowej. Matką chrzestną chorągwi była Marcelina Rościszewska, legendarna obrończyni Płocka w 1920 roku. Uroczystość zakończyła defilada przed Marszałkiem. Po południu udał się do katedry i następnie brał udział na cmentarzu na Rossie w uroczystości ku pamięci poległych w walkach o Wilno, a wieczorem w bankiecie w Domu Oficera Polskiego. Po wielu przemówieniach zabrał też głos główny bohater wieczoru.
1. Dywizję nazwał „harfą i poezją mej duszy”. Takąż poezją było dla niego Wilno, symbolizujące przeszłość narodu.
[i][S. Kostrzewa, Z dziejów pułku piechoty Legionów, „Tydzień Polski”, nr 224, Londyn 1975; W. Chocianowicz, Wilno w życiu Józefa Piłsudskiego, „Orzeł Biały”, nr 110 (1257), Londyn, wrzesień 1973; E. Skarbek (red.), Historia 6 pp Legionów Józefa Piłsudskiego, t. I, Tradycja, Warszawa 1939, s. 563 – 565; Jednodniówka w dziesiątą rocznicę 6 pp. Leg. 1915 – 1925, Wilno 1925, s. 7][/i]
2 listopada Piłsudski otrzymal doktorat honorowy Uniwersytetu Stefana Batorego. Rektor USB prof. A. Parczewski powiedział: „Naczelnik Państwa, szczególnie zadania naszego Uniwersytetu odczuł i opieką swą otoczył te mury... Dziś, gdy czynem Naczelnika Państwa i Wojska Polskiego Wszechnica Wileńska została przywrócona, Senat Uniwersytetu im. Stefana Batorego powziął uchwałę o wskrzeszeniu godności honorowego członka uniwersytetu i jej nadaniu Naczelnikowi Państwa”. Podczas spotkania Piłsudskiego z gronem profesorskim uniwersytetu doszło do ciekawej wymiany zdań pomiędzy profesorem Marianem Zdziechowskim i Naczelnikiem, a kanwą do tego stała się opinia Zdziechowskiego o czynie legionowym, wsparta cytatem z Mickiewicza o zwycięstwie nierozsądnych, a rozumnych szałem. To spotkało się ze znamienną odpowiedzią Piłsudskiego: „Ilekroć słyszę te głosy rozsądku i trzeźwości, ilekroć spotkałem się z tymi zarzutami romantyzmu, poezji, tylekroć chcę zawołać w odpowiedzi: a jednak ten romantyzm, ta poezja, to szaleństwo zwyciężyły”.
[i][M. Zdziechowski, Widmo przyszłości, Warszawa 1999, s. 123; J. Skrzypek, Marszałek J. Piłsudski doktorem honorowym Uniwersytetu Wileńskiego, Warszawa 1938, s. 10 – 11; F. Ruszczyc, Dziennik, cz. 2, Warszawa 1996, s. 209 J. Skrzypek, Marszałek Piłsudski doktorem honorowym Uniwersytetu Wileńskiego, „Niepodległość”, t. XVII, Warszawa 1938, s. 321 – 331][/i]
[srodtytul]Krakowskie rozliczenia z przeszłością[/srodtytul]
Rozrachunek z czynem legionowym i ocena jego miejsca w historii najnowszej stało się motywem przewodnim I zjazdu Legionistów w Krakowie, w pierwszych dniach sierpnia 1922 roku. Tak jak „Solidarność” w czasach nam współczesnych „przegrywa” bój o miejsce w pamięci i dziejową zasługę, tak i w 1921, i 1922 roku rozpleniło się mędrkowanie duchem malutkich, którzy w godzinie próby przycupnęli w parafialnej kruchcie, ale gdy już ktoś za nich wolność wywalczył, wystąpili na czoło jako recenzenci Niepodległości i jej bohaterów.
Udział w zjeździe oznaczał zamiar budowania zaplecza opartego na weteranach lat 1914 – 1918. Pokolenie to znalazło się wśród niedocenionych, niejednokrotnie poszkodowanych politycznie i ekonomicznie w Rzeczypospolitej, o którą z bronią w ręku walczyli. Komendant był gwarantem, że pozostanie ich strażnikiem i obrońcą. Przemówienia na zjeździe były spowiedzią Wodza, formą rozliczenia z przeszłością, którego nie dokonały pozostałe elity aspirujące do odgrywania roli w państwie.
Kraków to miasto, które oprócz Wilna często i chętnie odwiedzał. Już podczas jednej z poprzednich wizyt (1919) powiedział, że w Krakowie łatwiej było o współpracę stronnictw i ludzi, a niepoliczalną zasługą podwawelskiego grodu było umiejętne przekazanie pałeczki Warszawie zaraz po powołaniu Tymczasowej Rady Stanu u progu 1917 roku.
[srodtytul]Lekarz polskiej psyche[/srodtytul]
Wizyty Piłsudskiego służyły jednoczeniu środowisk, ludzi i dzielnic, a także wojska. Nikt inny nie mógł tego równie skutecznie przeprowadzić. Politycy byli zbyt obwarowani w swoich dzielnicach – Korfanty na Śląsku czy Dmowski w Poznańskiem. Także i Piłsudski był historycznie zakorzeniony w jednej z dzielnic, ale był to bagaż co najwyżej emocjonalny, nierzutujący na jego działalność jako polityka czy wojskowego.
Dostrzegał rolę Wielkopolski, cenił twardość Ślązaków, rozumiał uwarunkowania Kongresówki. Stał ponad tymi różnicami, po pierwsze, dlatego że w swoim życiu spędził równie dużo czasu na Kresach, w Galicji czy Warszawie. Odwiedzał Śląsk, gdzie przemieszkiwał w robotniczych chatach i miał pod swoją komendą rewolucjonistów, a potem żołnierzy ze wszystkich dzielnic. Nabył w związku tym naturalnej, bo niewyrachowanej umiejętności obcowania z ludźmi różnych profesji i środowisk. A to przekładało się na jego osobistą popularność. Dzięki niej był skutecznym lekarzem obolałej polskiej psyche, której przekazał przesłanie romantycznego szaleństwa w służbie Ojczyzny.
W tym także tkwi odpowiedź na zadawane tu i ówdzie pytanie, czy bardziej kochał Wilno, Lwów czy może Kraków. Otóż Wilno kochał jako kolebkę dzieciństwa i młodości, Kraków i Lwów jako ogniska pracy nad wykuwaniem polskiej irredenty i miasta rozumnego kompromisu. Poznań czy Katowice były dlań przykładem dobrej organizacji i pracy, a Warszawa centrum politycznym państwa. I choć czasem karcił Królestwo jako „Priwiśliński Kraj”, to przecież tu działał na rzecz jego wyzwolenia przed i po 1918 roku.
Naprawdę zaś chciał być przykładem dla prostego obywatela. Stąd tak wielka ilość wizyt w niewielkich garnizonach i miejscowościach oraz popularność wśród ludu. Wizerunek ten wzmacniały setki rozmów z delegacjami lokalnych władz czy stowarzyszeń, dla których drzwi Belwederu i Adiutantury były zawsze otwarte. Popularność datująca się na ten okres zaowocowała w dniach przewrotu majowego 1926 roku, bo to Piłsudskiego potraktowano wówczas jako obrońcę ludu przed nieczułym na potrzeby społeczne prawicowym układem.