Hitler i Stalin gotują się do starcia

Od 1940 roku w stosunkach niemiecko-sowieckich współpraca miesza się z nieufnością. Obie strony wspólnie cieszą się z podboju Polski. Przez mosty na Bugu toczą się pociągi z sowieckim zbożem i niemieckimi artykułami przemysłowymi.

Publikacja: 19.06.2009 06:25

Narada wojenna w kwaterze Hitlera – nad mapą pochylają się włoski dyktator Mussolini, feldmarszałek

Narada wojenna w kwaterze Hitlera – nad mapą pochylają się włoski dyktator Mussolini, feldmarszałek Keitel, Hitler i gen. Jodl

Foto: Bridgeman Art Library, ARCHIWUM „MÓWIĄ WIEKI”

Red

NKWD i gestapo organizują wspólne konferencje, gdzie obmyśla się politykę niszczenia polskiego ruchu oporu. Ale Związek Sowiecki zaczyna też budzić w Trzeciej Rzeszy zaniepokojenie.

Gdy Hitler zajęty jest podbojem Francji, ZSRR anektuje kraje nadbałtyckie, a w czerwcu 1940 roku Stalin zabiera Rumunii Mołdawię. Najbliższe otoczenie Hitlera dochodzi do wniosku, że Stalin chce za dużo, a przez rozbudowę potencjału militarnego będzie wywierał na Niemcy dyplomatyczne naciski. Hitler decyduje się rozwiązać ten problem radykalnie, a przy okazji zrealizować swe wielkie pragnienia – zniszczyć centrum światowego komunizmu i uzyskać „przestrzeń życiową” dla Niemców.

Od 1941 roku coraz więcej dywizji niemieckich kierowanych jest na ziemie polskie, do Prus Wschodnich i na Węgry.

Przez znakomicie rozbudowaną siatkę wywiadowczą, tzw. Czerwoną Orkiestrę, z całej Europy i Japonii zaczynają dochodzić na Kreml sygnały o planowanej niemieckiej inwazji. Podobne informacje płyną kanałami dyplomatycznymi, głównie z Wielkiej Brytanii. Stalin nie podejmuje jednak żadnych kroków. Dywizje stacjonujące przy granicy z Niemcami mają zakaz prowokowania sojusznika w jakikolwiek sposób. Stalin chce utrzymać pozory przyjaźni do momentu, gdy rozbudowywany od lat potencjał militarny pozwoli na wykonanie potężnego uderzenia w imię wyzwolenia „mas pracujących Europy” i uwolnienia ich od faszyzmu. Niemiecki atak na ZSRR 22 czerwca 1941 roku nie jest zatem napaścią na miłujące pokój, bezbronne państwo. To dwa totalitaryzmy stają do najkrwawszego boju drugiej wojny światowej.

[srodtytul]Blitzkrieg w trzech etapach[/srodtytul]

Dyrektywa nr 21 z 18 grudnia 1940 roku, zwana potem planem Barbarossa, zakładała pokonanie ZSRR w trzech etapach. Trzy grupy armii miały okrążyć i zniszczyć na Białorusi, Ukrainie i w państwach bałtyckich jak najwięcej sił przeciwnika, dochodząc do północnej Estonii, Smoleńska i Kijowa. Drugi etap miał przynieść wspólne z Finami zajęcie Leningradu, zdobycie Moskwy i Zagłębia Donieckiego. Po tym najtrudniejszym kroku Niemcy zamierzali się zatrzymać na linii Astrachań – Archangielsk, skąd można było bombardować Ural. Priorytety w obrębie każdego z etapów nie zostały ściśle określone i wywołają w przyszłości rozdźwięki w niemieckim dowództwie. Cała kampania miała potrwać maksymalnie cztery miesiące.

Trzecia Rzesza wystawiła przeciw ZSRR 153 dywizje (w tym 33 pancerne i zmotoryzowane) oraz trzy floty powietrzne. Dawało to razem ponad 3,3 mln żołnierzy, 3700 czołgów i dział pancernych, 40 tys. dział i 4 tys. samolotów. Dodatkowy kontyngent wystawili Finowie (16 dywizji), Rumuni (13 dywizji) i Węgrzy (cztery brygady). Siły sojuszników Rzeszy liczyły 900 tys. żołnierzy.

Istotą sukcesu niemieckiego miało być użycie szybkich wojsk. Każda grupa pancerna składała się z kilku korpusów i liczyła ok. 800 czołgów. Wszyscy żołnierze poruszali się transportem kołowym – na motocyklach, ciężarówkach, transporterach opancerzonych, czołgach. Zadaniem grup pancernych było przełamywanie z zaskoczenia linii przeciwnika, jak najszybsze wejście na jego tyły, niszczenie transportu, kolumn marszowych i stanowisk artylerii, tak aby przeciwnik został okrążony. Jego zniszczenie należało do posuwających się z tyłu dywizji piechoty. Grupy pancerne po zamknięciu okrążenia miały pędzić ku następnym celom.

Przemysł niemiecki nie był w stanie wyposażyć całej armii w sprzęt zmotoryzowany, tym bardziej w czołgi. Powodowało to widoczne dysproporcje. Pomiędzy grupą pancerną a resztą poruszającej się pieszo grupy armii powstawała luka, którą piechur i koń pokonywali często dwa tygodnie! Wysforowane dywizje pancerne mimo wsparcia własnej piechoty zmotoryzowanej narażone były na kontrataki z flanki i odcięcie od sił głównych. Powodowało to niepokój części wojskowych. Teoretycy i praktycy doktryny Blitzkriegu, generałowie Guderian, Hoth i Manstein, twierdzili jednak, że dopóki osłaniana przez lotnictwo grupa pancerna pozostaje w ruchu, dopóty jest bezpieczna, bo zdezorientowany przeciwnik nie wie, gdzie ma zbierać siły do przeciwuderzenia. Mieli rację.

Zasadnicze uderzenie na ZSRR wykonywały trzy grupy armii. Każdej podporządkowano dwie, trzy armie polowe, flotę powietrzną oraz grupę pancerną. Dowodzona przez feldmarszałka von Leeba Grupa Armii „Północ” uderzała wzdłuż Bałtyku na Leningrad. Jej ostrzem była 4. Grupa Pancerna gen. Hoepnera. Grupa Armii „Środek” feldmarszałka von Bocka kierowała się na Smoleńsk. Dysponowała dwiema grupami pancernymi: 3. gen. Hotha i 2. gen. Guderiana. Feldmarszałek von Rundstedt dowodził Grupą Armii „Południe” zmierzającą na Kijów i Donbas. Miał do dyspozycji 1. Grupę Pancerną gen. von Kleista. Siły podzielono między grupy armii w miarę równomiernie, z tym że najwięcej czołgów otrzymała Grupa Armii „Środek”.

Pod względem wyszkolenia i morale żołnierz niemiecki był do tej kampanii przygotowany znakomicie. W Polsce, we Francji i na Bałkanach miał okazję powąchać prochu, obcował z okropieństwami frontowymi. Był więc znakomicie, jak to określa dzisiejsza terminologia wojskowa, „odczulony”. Sowieckich przeciwników postrzegał często jako podludzi o niższej kulturze – tak, jak wpajała mu hitlerowska propaganda. To, wraz z terytorialnymi więziami w jednostce i autorytetem dowództwa, wzmacniało jego siły, a osłabiało poczucie winy.

[srodtytul]Kolos na glinianych nogach[/srodtytul]

Sowieci nie dysponowali sprecyzowanym planem obrony, a tym bardziej ataku na Niemcy. Siły na zachodzie kraju były w trakcie reorganizacji lub na poligonach. Ale jednocześnie po kryjomu rozbudowywano siły pancerne, powietrznodesantowe i lotnicze, a więc wojska na wskroś ofensywne.

Na anektowanych ziemiach polskich i w państwach bałtyckich Armia Czerwona dysponowała 170 dywizjami (w tym 60 pancernymi i zmechanizowanymi). Dawało to kolosalną liczbę 10 tys. czołgów, 47 tys. dział i 9 tys. samolotów. W pierwszym rzucie stało 2,6 mln żołnierzy, ale kolejnych kilka milionów można było szybko skoncentrować nad Dnieprem w tzw. drugim rzucie strategicznym. Niemcy takich możliwości nie mieli.

Kadra dowódcza Armii Czerwonej znacznie ustępowała poziomem korpusowi oficerskiemu Wehrmachtu. Był to skutek wielkiej czystki, gdy w latach 1937 – 1938 wymordowano większość dowódców armii i korpusów oraz ponad połowę dowódców dywizji. Represje sięgały też dowódców pułków. Stalin pozbywał się ludzi zdolnych i niezależnie myślących, którzy mieli jakoby zagrażać jego pozycji. Na opuszczone stanowiska przychodzili oficerowie o marnym wyszkoleniu i zdolnościach. Ujawniło się to już w czasie najazdu na Finlandię.

Co więcej, koncepcje militarne promowane przez „burżuazyjnych agentów” również należało wykluczyć z sowieckiej doktryny. Nowatorskie pomysły Tuchaczewskiego, polegające na tworzeniu korpusów zmechanizowanych, gdzie czołgi współdziałają z szybko posuwającą się piechotą i artylerią, uznano za „burżuazyjne zboczenie”. Czołgi przydzielono do dywizji i korpusów piechoty jako wsparcie, co okazało się koncepcją przestarzałą i bardzo szkodliwą. Krótko przed atakiem niemieckim powrócono do koncepcji korpusów zmechanizowanych. Ale w 1941 roku były one jeszcze formowane i podlegały armiom polowym, co ograniczało ich możliwości manewrowe i ofensywne.

W 1941 roku czołgiści mieli za sobą raptem po kilka godzin szkolenia. Niewiele lepiej było w lotnictwie. Brakowało środków łączności, katastrofalna była sytuacja w oddziałach medycznych – bywało, że na 125 etatów brakowało 100 sanitariuszy.

Za to wielkim atutem była jakość czołgów. Średni T-34, ciężkie KW-1 i KW-2, choć było ich jeszcze niewiele, wyraźnie górowały nad niemieckimi Panzer III i IV siłą ognia, odpornością i manewrowością. Podstawowy czołg sowiecki T-26 mógł nawiązać równorzędny pojedynek z ówczesnymi niemieckimi odpowiednikami.

Po niemieckim ataku sowieckie okręgi wojskowe zostały zamienione na kierunki strategiczne. Każdy z nich składał się z jednego, dwóch frontów (odpowiedników niemieckich grup armii). Kierunek północno-zachodni (fronty Północny i Północno-Zachodni) walczył nad Bałtykiem i w Leningradzie z niemiecką Grupą Armii „Północ”. Dowodził nim marszałek Woroszyłow. Kierunek zachodni (Front Zachodni, a potem jeszcze Odwodowy i Centralny/ Briański) powstrzymywał Niemców prących na Smoleńsk i Moskwę. To zadanie powierzono marszałkowi Timoszence. Na Ukrainie bił się kierunek południowo-zachodni (fronty Południowo-Zachodni i Południowy) pod dowództwem marszałka Budionnego. Właśnie jemu podporządkowano najwięcej korpusów zmechanizowanych. Sowieckie dowództwo z powodu znaczenia rolniczego i przemysłowego uznało, że Ukrainy trzeba bronić za wszelką cenę.

W ZSRR częste były przypadki, że zasób słów poborowego wynosił od 500 do 2000. Taki żołnierz był nieobliczalny. Łatwy do kierowania, przyzwyczajony do niewygód, prymitywnych warunków służby, do systemu, który nisko cenił ludzkie życie, potrafił walczyć z po- gardą śmierci. Z drugiej strony pozostawiony bez silnego i budzącego strach dowództwa łatwo ulegał panice i defetyzmowi. Wielu żołnierzy nienawidziło komunistycznej władzy, która za byle co skazywała ludzi na śmierć lub wysyłała do łagru. Wielu z chęcią wpakowałoby serię w plecy komisarza politycznego jednostki. Inni trzymali się wojska tylko z powodu oferowanego wyżywienia lub ze strachu.

[srodtytul]Ofensywa od Bałtyku do Karpat[/srodtytul]

20 czerwca 1941 roku w wielkiej tajemnicy dywizje niemieckie zostają rozmieszczone w lasach przy granicy z ZSRR. Nakazano absolutną ciszę. Żołnierze mogli się myć w strumieniach dopiero po zapadnięciu zmroku. 22 czerwca przed godz. 3 z lotnisk polowych startują grupy bombowców. Przekraczają granicę na bardzo dużej wysokości. O 3.15 są już nad sowieckimi lotniskami i obrzucają je bombami. Zaskoczenie udaje się całkowicie. Sowieckie samoloty stoją w rzędach, całkiem odkryte. W ciągu kilku godzin Luftwaffe udaje się zyskać przewagę w powietrzu, niszcząc większość samolotów na ziemi. W tym samym czasie od Bałtyku do Karpat rozbrzmiewa kanonada artyleryjska. Operacja „Barbarossa” rozpoczęła się.

[srodtytul]Guderian i Hoth prą na Mińsk[/srodtytul]

Niemieckie dywizjony rozpoznawcze czają się od kilku godzin w zaroślach nad Bugiem. Wraz z rozpoczęciem nawały artyleryjskiej z zaskoczenia zdobywają posterunki na mostach po sowieckiej stronie. Za nimi wlewają się wozy rozpoznawcze, czołgi i artyleria. Tam, gdzie nie było mostów, użyto czołgów przystosowanych do przemieszczania się po dnie.

Jedną z pierwszych jednostek, które wynurzają się z Bugu na jego wschodnim brzegu, jest I batalion 18. Dywizji Pancernej. Zaraz po odrzuceniu gumowych uszczelniaczy czołgi wchodzą do zwycięskiej walki z sowieckimi transporterami wojsk pogranicznych.

Grupy pancerne Hotha i Guderiana energicznie prą na Mińsk, pierwszy duży węzeł komunikacyjny na drodze do Moskwy. Sowieci są zdezorientowani. Dowódca Frontu Zachodniego gen. Pawłow i jego oficerowie wydają chaotyczne i sprzeczne rozkazy. Czołgi – te, które były akurat sprawne – ruszają do kontrataków z prawie pustymi bakami. Między dywizjami, pododdziałami i służbami brakuje łączności i koordynacji. Linie zaopatrzenia, rejony ześrodkowania, kolumny pancerne bombardowane są przez sztukasy. Podobny chaos i niezdarność panują w najwyższym dowództwie. Załamany Stalin przez kilka dni nie pokazuje się publicznie.

26 czerwca 3. Grupa Pancerna zajmuje Mińsk. Dwa dni później od południa wdziera się tam Guderian. Zamykają się podwójne kleszcze pancerne. W wielkim kotle tkwią zablokowane sowieckie armie: 3., 13. i 10. Próbują się wyrwać. Pod Zelwą, wprost pod lufy karabinów maszynowych 29. Dywizji Zmotoryzowanej, po otwartym terenie szarżuje sowiecka piechota i kawaleria. 4. Dywizja Pancerna uderza na zgrupowanie Hotha pod Grodnem. Dowództwo rozdrabnia jednak siły – czołgi atakują bez wsparcia piechoty. Straty sowieckie są potworne, ale Guderian i Hoth nie mogą sobie pozwolić na dalszy marsz na Smoleńsk. Muszą blokować kocioł, dopóki nie nadciągną dywizje piechoty. Likwidowanie sowieckiego oporu potrwa jeszcze wiele dni.

W Puszczy Białowieskiej okazuje się, że w działaniach podjazdowych, zasadzkach, maskowaniu Sowieci są górą. Polegają na strzelcach wyborowych, przepuszczają niemieckie patrole, by zaatakować je od tyłu lub niszczyć zaopatrzenie. Twardy opór stawia załoga twierdzy brzeskiej, gdzie pojedyncze gniazda oporu będą się broniły jeszcze w połowie lipca. Wreszcie 28 czerwca dwie armie niemieckie: 4. i 9., rozcinają kocioł miński na dwie mniejsze części. Sowieci tracą ponad 400 tys. żołnierzy, z tego aż 290 tys. idzie do niewoli. Grupy pancerne mogą pędzić dalej.

7 lipca 2. Grupa Pancerna forsuje Berezynę. Pod Borysowem dochodzi do pierwszych bojów spotkaniowych pomiędzy panzerami III i IV z 18. Dywizji Pancernej a T-34 i KW-1 przydzielonymi do 1. Moskiewskiej Dywizji Strzelców. Pociski niemieckie odbijają się od sowieckich pancerzy. Na jednym z KW-1 doliczono się potem kilkudziesięciu trafień, które jednak nie uczyniły mu większych szkód. Z kolei sowieckie salwy co rusz zrywają wieże niemieckich wozów bojowych. 18. Dywizja chwyta się wszystkich środków. Żołnierze II batalionu 101. Pułku Strzelców podkradają się z boków i z tyłu do sowieckich maszyn, których nie chroni piechota, wciskając w elementy kadłuba ładunki wybuchowe. Do tego załogi sowieckie są słabo wyszkolone. Na jeden oddany strzał przypadają trzy pociski wystrzelone przez panzer IV. To pozwala Niemcom na skrócenie dystansu i walenie do T-34 z bliska.

Ofiarą klęski pod Mińskiem pada też nieudolny gen. Pawłow, zdymisjonowany i rozstrzelany, co ma wzmocnić wolę walki innych dowódców sowieckich.

[srodtytul]Sowieckie kontrataki[/srodtytul]

Jeremienko i Timoszenko, nowi dowódcy Frontu Zachodniego, próbują kontratakować Hotha pod Witebskiem. Ich rozkazy zostają jednak przechwycone przez niemieckich zwiadowców. 20. Dywizja Pancerna obchodzi więc miasto od północy, przerywa łączność z Moskwą, podczas gdy na zachód od miasta reszta 3. Grupy Pancernej skupia na sobie cały impet natarcia sowieckiej 19. Armii. Podpalony przez wycofujących się Sowietów Witebsk pada 10 lipca. Jeden z przyczółków do ataku na Smoleńsk został osiągnięty. Guderian musi teraz sforsować Dniepr.

W sztabie Grupy Armii „Środek” narasta nerwowa atmosfera. Guderian i Hoth wysunęli się kilkaset kilometrów na wschód. Wielu generałów uważa, że powinni zaczekać na resztę wojsk, że dalsze posuwanie się w głąb sowieckiego terytorium doprowadzi do odcięcia pancernych kleszczy, zwłaszcza że grupy pancerne utraciły od początku kampanii połowę wozów bojowych. Na tym tle dochodzi do kłótni między dowodzącym 4. Armią gen. von Kluge a Guderianem. Dowódca 2. Grupy obstaje przy tym, iż lepiej zaryzykować i sforsować rzekę jak najszybciej. Czołgi stoją w pobliżu przepraw, z każdą godziną coraz bardziej narażone na ataki lotnictwa. Po drugiej stronie Dniepru Timoszenko, próbując odtworzyć Front Zachodni, gromadzi prawie 100 nowo zmobilizowanych dywizji.

„Pańskie operacje zawsze wiszą na włosku” – Kluge niechętnie ulega Guderianowi i zgadza się na forsowanie rzeki.

Tymczasem 15 lipca czołgi Hotha odcinają szosę Smoleńsk – Moskwa. Dzień później 29. Dywizja Zmotoryzowana wdziera się do miasta. Dowództwo sowieckie obok XXXIV Korpusu zmobilizowało wszystkich zdolnych do walki: urzędników, robotników, kolejarzy. Mimo to miasto zostaje zaatakowane z zaskoczenia – nie od zachodu, lecz od południowego wschodu. Rozpoczynają się krwawe walki o każdy dom. Do końca dnia Smoleńsk jest jednak zdobyty. Zamknięto kolejny kocioł. Do niewoli idzie 300 tys. sowieckich żołnierzy z armii 20., 19. i 16. 50 tys. ginie lub odnosi rany.

Kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Smoleńska leży wyżyna, która ciągnie się aż do Moskwy. Pośrodku niej znajduje się niewielka mieścina Jelnia. Niemcy zdobyli ją 19 lipca, ale przez kilka tygodni będą się tu toczyć krwawe walki. Front przybrał tu formę wyłomu, który wcina się głęboko w linie sowieckie. Do Moskwy jest już tylko 298 km. Nic dziwnego, że Timoszenko rzucił do jego zlikwidowania 11 dywizji. Niemcy mieli zaledwie trzy, do tego ich straty w czołgach sięgały już 60 – 70 proc. stanów. Obie strony walczą z pogardą śmierci. Piechota sowiecka naciera na bagnety, nie bacząc na ogień karabinów maszynowych. Po odparciu sowieckiego szturmu żołnierze Zmotoryzowanej Dywizji SS „Das Reich”, jak napisano w komunikacie, odnajdują poległych kolegów: „Dowódca grupy Forster z ręką na zawleczce ostatniego granatu ręcznego – strzał w głowę. Kleiber – km jeszcze zaciągnięty na ramie, jeden nabój w lufie – strzał w głowę. Buschner i Schyma martwi w dołkach strzeleckich, karabin na stanowisku. Łącznik Oldeborschuis martwy przy swojej maszynie, z ręką na kierownicy. Schwenk martwy w dołku strzeleckim. Jeśli chodzi o nieprzyjaciela, to widziano tylko martwych, leżących półkolem wokół stanowiska, w odległości rzutu granatem ręcznym. Przykład do wyjaśnienia pojęcia »obrona«.”

Od połowy lipca Timoszenko próbuje od południa zmiażdżyć prawe skrzydło rozciągniętej grupy Guderiana. W tym celu w rejonie Homla koncentruje 20 dywizji Frontu Centralnego. Guderian wie, że nie można iść dalej na wschód bez zlikwidowania tego zagrożenia. Przez pierwszą połowę sierpnia toczą się więc walki o Rosławl, Homel i Kriczew, gdzie w mniejszych kotłach udaje się zniszczyć kilkanaście sowieckich dywizji.

[srodtytul]Niemiecki atak na Ukrainę[/srodtytul]

Dowodzący Grupą Armii „Południe” von Rundstedt miał dużo trudniejsze zadanie od nacierającego na Białorusi von Bocka. Dano mu tylko jedną grupę pancerną. Naprzeciw, na Wołyniu i Podolu, stały doborowe jednostki sowieckie Frontu Południowo-Zachodniego gen. Kirponosa przewyższające Niemców dwukrotnie liczbą czołgów. Aby zamknąć Sowietów w okrążeniu, należało poczekać do 1 lipca na natarcie 11. Armii z Rumunii. Uderzająca bardziej na północy 1. Grupa Pancerna wzięła na siebie rolę naganiacza. Cofające się przed nią armie sowieckie miały potem wpaść na 11. Armię.

Manewr się nie udaje. Grupa von Kleista wdziera się co prawda na kilkadziesiąt kilometrów pomiędzy sowieckie armie 5. i 6., ale po kilku dniach w rejonie Brodów i Dubna atakowana jest już z obu skrzydeł przez cztery sowieckie korpusy zmechanizowane – IX, XIX, VIII i XV. W Dubnie idąca na szpicy 11. Dywizja Pancerna musi przejść do obrony okrężnej. Napiera na nią sowiecka 34. Dywizja Pancerna i cały XIX Korpus.

Kleista ratuje dobre rozpoznanie i lotnictwo szturmowe masakrujące sowieckie kolumny marszowe. Widząc, co się święci, dowódca dywizji każe rozmieścić dywizjony przeciwpancerne na skrzydłach. I one jednak mają kłopoty z powstrzymaniem T-34 i KW-1. Działo PAK 38 kal. 50 mm może zrobić krzywdę sowieckim kolosom dopiero wtedy, gdy zbliżą się na niecałe 400 m. Taka walka wymaga od artylerzystów stalowych nerwów. Na swoje szczęście von Kleist ma też w zapasie sporo znakomitych dział kal. 88 mm.

Bez współdziałania różnych rodzajów wojsk z grupy Kleista zostałoby niewiele. A tak 28 czerwca kontrnatarcia sowieckie słabną. Niemcy niszczą kilkaset czołgów, sami ponosząc dużo mniejsze straty. Nie są jednak w stanie okrążyć wojsk Kirponosa.

Rozbite korpusy i armie sowieckie cofają się na umocnienia linii Stalina przebiegającej wzdłuż dawnej granicy Polski i ZSRR. Tę linię udaje się Niemcom przerwać między 5 a 8 lipca. Kleistowi wskutek tych zażartych walk zostało 60 proc. czołgów, ale Front Południowo-Zachodni traci ich od początku inwazji aż 4381. W XIX Korpusie jest ledwie 40 sprawnych maszyn, czyli 6 proc. stanu wyjściowego.

Takimi siłami od 9 lipca Sowieci próbują kolejnego kontrataku pod Berdyczowem. Zakończy się on klęską, lecz pochód niemiecki zostanie na kilka dni powstrzymany. Kirponos zyska czas na wzmocnienie obrony Kijowa i wycofanie zagrożonych armii: 6., 26. i 12.

30 lipca niemiecka 6. Armia jest już pod Kijowem. Chce zdobyć stolicę Ukrainy, lecz musi też odpierać resztki 5. Armii sowieckiej czyhającej w błotach Prypeci, w zagłębieniu, jakie się wytworzyło pomiędzy Grupą Armii „Środek” i „Południe”. Niemcom przez dwa tygodnie nie udaje się zdobyć Kijowa. Nie to jednak jest najważniejsze. Grupa von Kleista uderza w kierunku południowo-wschodnim. Bierze Białą Cerkiew i przed Dnieprem nieoczekiwanie zawraca na zachód, wychodząc pod Humaniem na tyły cofających się sowieckich armii 12. i 6. Od zachodu napiera na nie piechota 17. Armii niemieckiej. Ukraina doczekała się swojego kotła.

13 sierpnia do niewoli idzie 100 tys. czerwonoarmistów.

Grupa Pancerna Kleista, armie 17. i 11. przystępują do forsowania Dniepru. W tym czasie Hoth i Guderian na północy przygotowują się do 300-kilometrowego skoku na Moskwę.

[srodtytul]Kocioł kijowski[/srodtytul]

Wehrmacht osiągnął większość celów pierwszego etapu operacji. Na mapie w połowie sierpnia 1941 roku wojska niemieckie wyglądają jak dwie wielkie macki wyciągnięte na wschód. Grupa Armii „Środek” na wschód od Smoleńska i Grupa Armii „Południe” w zakolu Dniepru na Ukrainie. Między nimi na odcinku kilkuset kilometrów zalega blisko milion żołnierzy frontów Centralnego (Briańskiego) i Południowo-Zachodniego.

Niemieccy generałowie są pewni, że teraz ruszą prosto na Moskwę. Przeczuwają to także Sowieci. Hitler ma jednak inne plany. Grupie pancernej Hotha każe wesprzeć uderzenie na Leningrad, Guderian zaś ma skręcić na południe i wspólnie z Kleistem zamknąć na wschód od Kijowa wojska Frontu Południowo-Zachodniego, odpychając jednocześnie Front Briański na wschód. Moskwa musi poczekać. Priorytetem są przemysłowe rejony wschodniej Ukrainy.

Osłupiały Guderian z błogosławieństwem von Bocka leci do Wilczego Szańca przekonać Hitlera. Rozmowa odbywa się w dramatycznych okolicznościach. Wymianę argumentów rozpoczął Guderian: „Mein Führer. Moskwa jest nie tylko głową i sercem ZSRR. Ona jest także centrum informacyjnym, ośrodkiem politycznym i gospodarczym, a przede wszystkim głównym węzłem komunikacyjnym. Upadek Moskwy będzie miał dla wojny skutki rozstrzygające. Stalin wie o tym. Wyśle pod Moskwę wszystkie swoje siły. Jeśli chcemy zniszczyć militarną silę Sowietów, to tu na nią natrafimy. Reszta sama wpadnie w nasze ręce”. Hitler odparował dobitnie: „Moi generałowie znają Clausewitza, ale niczego nie rozumieją z gospodarki wojennej. Okręg przemysłowy nad Dońcem musi pracować dla nas. Rosjanom trzeba odciąć dowóz ropy naftowej z Kaukazu. Musimy dostać w ręce Krym, aby usunąć zagrożenie, jakie stanowi dla rumuńskich pól naftowych”. Dalsza dyskusja nie miała sensu.

25 lipca grupa Guderiana rusza na południe. Dywizje stanowiące jej dotychczasowe prawe skrzydło idą teraz na szpicy. Panuje upał. Większość dróg nie ma utwardzonej nawierzchni. Nad kolumnami pancernymi unosi się chmura pyłu, który dostaje się do silników. Niemieccy konstruktorzy nie przewidzieli, że czołgi będą działać w tak niesprzyjających warunkach. Szybko zaczyna brakować filtrów powietrza, oleju, paliwa. Silniki się zacierają. Kompanie remontowe robią, co mogą, ale cylindrów nie można przecież szlifować w nieskończoność. Osiągi czołgów zaczynają gwałtownie spadać. Mimo to 3. Dywizja Pancerna zdobywa most na Desnie w Nowogrodzie Siewierskim. Droga na ukraińskie stepy stoi otworem.

W tym samym czasie von Kleist i 17. Armia niespiesznie forsują Dniepr pod Krzemieńczugiem, naprzeciwko 38. Armii sowieckiej, tak by Budionny i Kirponos nie zorientowali się w zamiarach okrążenia frontu. Z przyczółka ruszają dopiero 12 września, na wieść o zdobyciu przez Guderiana Romnów. Pomiędzy grupami pancernymi nie ma już żadnej rzeki.

Łączność między sowieckimi armiami zostaje przerwana. Kirponos śle dramatyczne apele do Budionnego o pozwolenie na wycofanie. Ten boi się jednak przedstawić taką prośbę Stalinowi. Podobny paraliż decyzyjny trwa, gdy dowódcą kierunku południowo-zachodniego zostaje Timoszenko. W ZSRR za wycofanie się, choćby miało to uratować setki tysięcy żołnierzy, można stanąć przed plutonem egzekucyjnym.

Los Frontu Południowo-Zachodniego jest więc przesądzony. 13 września 1. Grupa Pancerna jest już w Łubnach, a 2. w Łochwicy. Luka pomiędzy nimi wynosi 50 km. 14 września do jej spenetrowania 3. Dywizja Pancerna wysyła kompanię z 6. Pułku Czołgów i kompanię zmotoryzowaną z 394. Pułku Strzelców. W poprzek ich marszu ciągną rozbite jednostki sowieckie. Po południu samolot rozpoznawczy prowadzi oddział do saperów 16. Dywizji Pancernej w Łubnach. Czołówki Guderiana i Kleista podają sobie ręce.

18 września kocioł zostaje domknięty. Armie: 37., 5., 38. i 26., zostają zniszczone. Dowódca Frontu Południowo-Zachodniego ginie. Straty wynoszą blisko 600 tys. żołnierzy i 400 czołgów. Niemcy osiągają wielki sukces operacyjny – Ukraina wpada w ręce Trzeciej Rzeszy. Bitwa o Kijów powoduje jednak zwłokę w natarciu na Moskwę. Jej zdobycie przed jesiennymi ulewami, a tym bardziej przed zimą, staje pod znakiem zapytania. Ten strategiczny błąd Hitlera zaważy na losach wojny na wschodzie.

[srodtytul]Na północnym odcinku frontu[/srodtytul]

Spore sukcesy operacyjne odnosi w lecie 1941 roku Grupa Armii „Północ”. W bitwie pod Rosieniami niszczy sowiecki III Korpus Zmechanizowany, a XII zadaje ogromne straty. 4. Grupa Pancerna Hoepnera wraz z jednostkami specjalnymi brawurowo zdobywa mosty na Dźwinie w Dyneburgu. Hitler wstrzymuje jednak pochód Grupy Armii „Północ”, motywując to zagrożeniem jej linii zaopatrzenia. Da to Sowietom bezcenny czas na przygotowanie obrony Leningradu. Walki toczą się też w tundrze na granicy fińsko-norwesko-sowieckiej. Pierwsze śniegi spadają tam już pod koniec września. Niemieckim dywizjom górskim, mimo lokalnych sukcesów, nie udaje się jednak odciąć Murmańska od reszty ZSRR.

NKWD i gestapo organizują wspólne konferencje, gdzie obmyśla się politykę niszczenia polskiego ruchu oporu. Ale Związek Sowiecki zaczyna też budzić w Trzeciej Rzeszy zaniepokojenie.

Gdy Hitler zajęty jest podbojem Francji, ZSRR anektuje kraje nadbałtyckie, a w czerwcu 1940 roku Stalin zabiera Rumunii Mołdawię. Najbliższe otoczenie Hitlera dochodzi do wniosku, że Stalin chce za dużo, a przez rozbudowę potencjału militarnego będzie wywierał na Niemcy dyplomatyczne naciski. Hitler decyduje się rozwiązać ten problem radykalnie, a przy okazji zrealizować swe wielkie pragnienia – zniszczyć centrum światowego komunizmu i uzyskać „przestrzeń życiową” dla Niemców.

Pozostało 98% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska