Reklama
Rozwiń
Reklama

Miasto stężonej grozy

Inwazja Trzeciej Rzeszy na Rosję to jeden z osobliwszych pomysłów w dziejach wojen. Myślę sobie, że na pytanie, czy Niemcy byli bliscy czy dalecy od ostatecznego zwycięstwa, jest jedna odpowiedź – nieskończenie dalecy.

Publikacja: 26.06.2009 12:40

Zapory przeciwczołgowe i osłonięty przed niemieckimi pociskami pomnik Piotra I w centrum Lengradu, 1

Zapory przeciwczołgowe i osłonięty przed niemieckimi pociskami pomnik Piotra I w centrum Lengradu, 1941/1942

Foto: RIA Novosti/East News

Swą jedyną szansę – zagranie na rozbicie Związku Sowieckiego – przegrali szybko i z kretesem. Wygrała barbarzyńska i głupia opcja: rżnąć, palić, obracać w niewolników. Umocniło to sowiecką władzę, która zlała się z rosyjskim „interesem narodowym”, przy czym owym interesem było fizyczne przetrwanie. A symbolem walki o przetrwanie stało się oblężenie Leningradu.

Jest taki, nawet dość szeroki, nurt w myśleniu o dziejach wojen, którego przedstawiciele z upodobaniem twierdzą, że ze strategicznego punktu widzenia taka to a taka bitwa nie powinna być stoczona, takie to a takie oblężenie nie powinno dojść do skutku.

Te opinie są o tyle słuszne, że gdzieś na końcu powinny logicznie prowadzić do wniosku, iż bitwy i oblężenia są w ogóle niepotrzebne. Jednakże „czysta strategia” nie istnieje, nie da się jej wyabstrahować z żywiołu wojny. A ten żywi się nie tylko ludzkim mięsem, ale też ludzką psychiką, która nie może się obyć bez symboli.

Napisałem „ludzkie mięso” i od razu zza symbolicznej wizji „miasta bohatera” wypełzły upiory. Upiory straszne, upiory głodu i kanibalizmu. Właściwie był to los podobny wielu uporczywie obleganym miastom, ale w wypadku Leningradu skala jest unikalna. Toteż i zgroza większa. Wiele lat temu rozmawiałem z pewną starszą panią, która przeżyła blokadę w mieście nad Newą. Od tych opowieści o ludzkim cierpieniu i determinacji bieleje włos…

Notabene nie ma powodu wynosić się nad Rosjan, bo Polakom również (choć w innym wymiarze) zdarzały się podobne przypadki. Exemplum: na początku XVII wieku oblężona na moskiewskim Kremlu polska piechota „sama się wyjadła”. Dawno, ale jednak.

Reklama
Reklama

Czasem marzymy o wehikule czasu, którym można by pojeździć sobie po przeszłości. I trudno wybrać chwilę i miejsce, gdzie chciałoby się pojechać w pierwszej kolejności. O wiele łatwiej wybrać te, do których nigdy nie pragnęlibyśmy dotrzeć. Choćby do oblężonego Leningradu.

[i]Jarosław Krawczyk - redaktor naczelny „Mówią wieki”[/i]

Swą jedyną szansę – zagranie na rozbicie Związku Sowieckiego – przegrali szybko i z kretesem. Wygrała barbarzyńska i głupia opcja: rżnąć, palić, obracać w niewolników. Umocniło to sowiecką władzę, która zlała się z rosyjskim „interesem narodowym”, przy czym owym interesem było fizyczne przetrwanie. A symbolem walki o przetrwanie stało się oblężenie Leningradu.

Jest taki, nawet dość szeroki, nurt w myśleniu o dziejach wojen, którego przedstawiciele z upodobaniem twierdzą, że ze strategicznego punktu widzenia taka to a taka bitwa nie powinna być stoczona, takie to a takie oblężenie nie powinno dojść do skutku.

Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama