Woyczyński zwracał uwagę na to, że coś niedobrego dzieje się z wątrobą Marszałka, ale on odkładał badania na później. Gdy wreszcie się zgodził, diagnoza wiedeńskiego specjalisty, postawiona w kwietniu 1935 roku, wykazała raka wątroby. Było już jednak za późno na leczenie.
Woyczyński, z którym Piłsudski znał się jeszcze sprzed I wojny z działalności w PPS, niemal jego rówieśnik (urodzony w 1870 roku), był najbliższym sąsiadem Marszałka. Mieszkał bowiem w niewielkim budynku należącym do Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych w Alejach Ujazdowskich na parterze, podczas gdy Piłsudski zajmował pierwsze piętro. Tam właśnie Marszałek spędzał po 1926 roku bardzo wiele czasu. Woyczyński towarzyszył mu w częstych podróżach do Wilna, a także w wypoczynkowych wyjazdach zagranicznych (Egipt, Madera).
Ich bliskie stosunki skończyły się nagle, gdy w kwietniu 1935 r. Piłsudski oświadczył Wieniawie i Składkowskiemu, że do żony Woyczyńskiego przychodzą jacyś obcy, podejrzani ludzie mający kontakty ze Wschodem, co grozi bezpieczeństwu GISZ, i kazał im się tym zająć. Żona Woyczyńskiego przyznała, że odwiedzają ją m.in.
Stefania Sempołowska i Wanda Wasilewska, tak jak i ona należące do stowarzyszenia opieki nad więźniami politycznymi. Obie były powiązane ze środowiskami komunistycznymi. Woyczyńscy byli też na kongresie naukowym w Moskwie na koszt władz sowieckich. Rewizja w ich mieszkaniu nic nie przyniosła. Woyczyńscy musieli się jednak wyprowadzić z budynku GISZ. Żona doktora została wypuszczona po kilku tygodniach aresztu, ponieważ nie było dowodów, by prowadziła jakąś działalność zagrażającą bezpieczeństwu państwa. Marcin Woyczyński zmarł podczas wojny, w 1944 roku, w Warszawie.