Oczywiście Polacy nie przypatrywali się tym wydarzeniom biernie.
10 listopada 1912 roku w Wiedniu odbyła się konferencja z udziałem delegatów różnych partii i środowisk niepodległościowych. Do życia powołano wówczas Komisję Tymczasową Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Miała skoordynować wysiłki poszczególnych grup w celu bardziej efektywnego przygotowania się do nadciągającej wojny. Wobec perspektywy nieuchronnej – jak się zdawało – wojny między zaborcami szybko zwiększała się liczba członków polskich organizacji paramilitarnych. O ile dotąd w związkach strzeleckich dominowali uchodźcy z Rosji, o tyle teraz zaczęli masowo wstępować w ich szeregi rodowici Galicjanie. Według różnych obserwatorów wiosną 1913 roku Polacy w Galicji byli podekscytowani i gotowi do wojny z Rosją. Gdy jednak napięcie międzynarodowe opadło, wielu nie kryło rozczarowania i opuszczało strzeleckie szeregi.
Zresztą same władze austriackie zaczęły się obawiać siły związków strzeleckich. Wprowadzono m.in. ograniczenia w dostępie do wojskowej infrastruktury i używania broni. Zwiększono także nadzór administracji nad działalnością związków. Wynikało to także z obawy, że władze ruchu niepodległościowego będą chciały przyspieszyć bieg wypadków i przez zbrojną napaść na Rosję sprowokują wojnę między państwami.
Aby ostudzić nastroje, namiestnik Bobrzyński na początku 1913 roku zalecił prasie powstrzymanie się od dyskusji o możliwości wybuchu wojny rosyjsko-austriackiej czy perspektywach odbudowy niepodległej Rzeczypospolitej. Z przerażeniem obserwował, że także Ukraińcy zaczynają przekształcać swe towarzystwa Sicz – dotychczas o sportowym charakterze – w związki strzeleckie. Zważywszy na napięte stosunki polsko-ukraińskie i realizowaną właśnie reformę ordynacji wyborczej do Sejmu krajowego we Lwowie – daleką od ukraińskich oczekiwań – zagrożenie wojną domową było realne.
Antyrosyjskie nastroje w Galicji wynikały także z oburzenia bieżącą polityką caratu. Wiosną 1912 roku Duma przegłosowała przygotowywane od kilku lat odłączenie Chełmszczyzny od generał-gubernatorstwa warszawskiego i przyłączenia jej do generał-gubernatorstwa kijowskiego. Miało to pomóc w jej szybszej rusyfikacji. Prasa w Galicji, gdzie z tego powodu ogłoszono żałobę narodową, donosiła przy tym o wzroście bandytyzmu skierowanego przeciw katolikom i biernej postawie rosyjskiej żandarmerii. Oburzeni manifestanci zebrani w maju 1912 r. pod rosyjskim konsulatem we Lwowie spalili portret cara. Za złe miano Rosjanom także upaństwowienie kolei warszawsko-wiedeńskiej (co wiązało się ze zwolnieniem wielu Polaków) czy wspieranie mariawitów. Polacy w zaborze rosyjskim w geście niemego sprzeciwu zbojkotowali hucznie obchodzoną w marcu 1913 roku 300. rocznicę objęcia tronu przez Romanowów.
Na cenzurowanym u polskich poddanych Franciszka Józefa I byli także Niemcy, ze względu za uprawianą w Wielkopolsce, na Pomorzu i Śląsku politykę wynaradawiania. W Galicji ogłaszano bojkoty niemieckich towarów i wyjazdów do miejscowości wypoczynkowych. Przed konsulatem Rzeszy we Lwowie dochodziło do wielotysięcznych manifestacji, np. 29 listopada 1907 r. z okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania listopadowego. Jak pisał we wrześniu 1913 roku „Dziennik Cieszyński”: „Wilhelm II jest dla nas wrogiem zdecydowanym. Jest on wyrazem tej barbarzyńskiej polityki pruskiej, która jest zakałą i hańbą XX wieku (…) Niemcy przyzwyczaiły się uważać Austrię niemal za swego wasala w polityce zagranicznej, a zwykły ton urzędowy Niemiec razi ambicję polityczną monarchii habsburskiej”.
[srodtytul]Konkurencja czy towarzysze broni?[/srodtytul]
Związek Strzelecki i Strzelec nie były jedynymi paramilitarnymi organizacjami w Galicji. Od 1867 roku w zaborze austriackim istniało Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. W jego ramach prowadzono naukę strzelania oraz jazdy konnej. W 1910 r. w związku z obchodami 500-lecia bitwy pod Grunwaldem stworzono tzw. polowe drużyny Sokoła. Aktywnie działał w nich m.in. były austriacki oficer artylerii Józef Haller. Organizacja ta kładła jednak nacisk na zdobycie przez jej członków tężyzny fizycznej i nie miała tak zdecydowanie niepodległościowego i antyrosyjskiego profilu. Z racji długiej tradycji dysponowała jednak rozległą infrastrukturą w postaci np. budynków i sal, a wśród jej członków było wiele osób mających za sobą służbę wojskową w c.k. armii. Pod wpływem związków strzeleckich Sokół również stawał się organizacją paramilitarną, np. w listopadzie 1912 roku w Krakowie z inicjatywy adwokata Kazimierza Ostrowskiego utworzono oddział konny.
[wyimek]Ludzie porzucali szkoły, uniwersytety doskonałe, posady, pracując od piątej rano na błoniach podmiejskich nad żołnierzami, potem na strzelnicy, wykładach dla podkomendnych, wieczorem zaś słuchając wykładów dla siebie, późną nocną godziną rozwiązywali zadania lub pracowali nad regulaminem, lub instrukcjami, tak że czasem nie było czasu na zjedzenie obiadu...
Wspomnienia Józefa Kordiana Zamorskiego[/wyimek]
W 1908 roku z inicjatywy galicyjskich konserwatystów polskich powołano Drużyny Bartoszowe. Miała to być odpowiedź na coraz większą aktywność Ukraińców. Głównym ich zadaniem było nie tyle przygotowywanie się do walki zbrojnej, ile wzmacnianie polskiej świadomości narodowej na Kresach Wschodnich. Z czasem swą działalność rozszerzyły na całą Galicję.
W maju 1913 roku założono Drużyny Podhalańskie. Ich rozwój związany był po części z konfliktem między Piłsudskim a komendantem Zakopanego i Podhala z ramienia Związku Strzeleckiego Henrykiem Minkiewiczem, który zarzucał Piłsudskiemu dyktatorski styl sprawowania władzy, faworyzowanie w polityce kadrowej swoich znajomych i błędną politykę finansową.
Z endeckim Narodowym Związkiem Robotniczym i Narodowym Związkiem Chłopskim oraz środowiskiem lwowskiego pisma „Zarzewie” związane były Polskie Drużyny Strzeleckie, utworzone w 1911 r. przez tajną organizację o nazwie Armia Polska. W przededniu wybuchu wojny Polskie Drużyny Strzeleckie liczyły ponad 5 tys. członków, głównie w okręgach krakowskim i lwowskim, choć istniały także: okręg wiedeński, zachodnioeuropejski, poznańsko-pomorski, kresowy (Rosja) i amerykański. Wiosną 1914 r. niezadowoleni z autorytarnego stylu sprawowania rządów przez Piłsudskiego i podziału pieniędzy wypowiedzieli posłuszeństwo TKSSN.
Przy tej różnorodności ruchów niepodległościowych, mających różnorakie afiliacje partyjne i światopoglądowe, pilną potrzebę stanowiło wypracowanie formuły współpracy i koordynacji działań. Temu miała służyć zwołana na sierpień 1912 r. do Zakopanego konferencja przedstawicieli ugrupowań niepodległościowych. W jej trakcie Piłsudski narzekał na słabe tempo przygotowań militarnych, tarcia między odłamami ruchu niepodległościowego i brak funduszy na intensyfikację działań. Z tego względu zdecydowano się utworzyć Polski Skarb Wojskowy. Na jego czele stanął nestor polskiego ruchu socjalistycznego Bolesław Limanowski, a funkcję sekretarza pełnił bliski współpracownik Piłsudskiego Walery Sławek. Środki pozyskiwano głównie za pomocą jednakowej treści listów z prośbą o wsparcie, wysyłanych do bogatszych przedstawicieli polskiego społeczeństwa. Grosza, a raczej dolarów, nie skąpiła także amerykańska Polonia.
Latem 1914 roku związki strzeleckie były największą polską organizacją paramilitarną w Galicji. W 248 oddziałach terenowych swe umiejętności wojskowe kształciło, według różnych ustaleń, od 7200 do ponad 8000 strzelców. Pod względem przynależności państwowej niemal 90 proc. stanowili poddani Franciszka Józefa I, a 10 proc. – cara Mikołaja II. Biorąc pod uwagę skład społeczny, ponad 1/3 stanowili inteligenci (głównie uczniowie gimnazjów i studenci), a 18 proc. robotnicy. Od końca 1913 roku największy odsetek stanowili jednak młodzi, patriotycznie nastawieni chłopi. Szacuje się, że od lipca 1914 roku różne formy przeszkolenia wojskowego przeszło w Galicji ok. 20 tys. patriotycznie nastawionej młodzieży. Jak ocenia historyk zajmujący się ruchem strzeleckim Tadeusz Bogalecki: „W II Rzeczypospolitej i podczas II wojny światowej co najmniej kilkuset dawnych strzelców było oficerami wojska polskiego, kilkudziesięciu otrzymało szlify generalskie, a czterech: Józef Piłsudski, Edward Rydz-Śmigły, Władysław Sikorski i Kazimierz Sosnkowski, zostało wodzami naczelnymi”. Związki strzeleckie były prawdziwą kuźnią polskich kadr wojskowych.
[ramka][srodtytul]Pułkownik Redl[/srodtytul]
Dobitnym dowodem słabości wywiadu austro-węgierskiego była tzw. afera Redla w maju 1913 roku. Wówczas okazało się, że płk Alfred Redl, wieloletni zastępca szefa wywiadu austro-węgierskiego, był carskim szpiegiem. Po zdemaskowaniu skłoniono go do samobójstwa, a sprawę próbowano ukryć nawet przed samym cesarzem i arcyksięciem Franciszkiem Ferdynandem. Przedostała się ona jednak do mediów, a całej aferze pikanterii dodawało to, że Redl był hulaką i homoseksualistą. Pieniądze uzyskane od rosyjskich mocodawców przeznaczał na wystawny tryb życia i swego kochanka – przystojnego porucznika ułanów. Austro-węgierski kontrwywiad ośmieszył się dodatkowo wiosną 1914 roku, gdy gimnazjalista w kupionym na aukcji przedmiotów należących do Redla aparacie fotograficznym znalazł film ze zdjęciami obiektów wojskowych. Oficerowie zajmujący się tą sprawą nie zadali sobie bowiem trudu sprawdzenia, czy coś jest w aparacie. Z c.k. kontrwywiadu śmiała się cała Europa.[/ramka]
[i]Piotr Szlanta, badacz Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego[/i]