Po chwili więzień na „A” z trudem kusztyka o kuli długimi korytarzami, prowadzony przez kilku strażników. Nie popychają go, jak dawniej, lecz troskliwie pomagają. Orszak dociera do części gmachu, w której urzędują dostojnicy NKWD. W gabinecie z przepysznymi dywanami i meblami witają więźnia dwaj mężczyźni.
Pierwszy z nich, łysawy, w okularach przedstawia się „jestem Beria”. „A ja Mierkułow” – mówi drugi. Więziony od ponad 20 miesięcy generał Władysław Anders dowiaduje się, że na mocy porozumienia Stalina z Sikorskim ma sformować polską armię w sowieckiej Rosji i objąć jej dowództwo. Łubiankę opuszcza limuzyną Berii.
Rok później samolot z gen. Andersem na pokładzie startuje z lotniska w Aszchabadzie do Iranu. Generał powtarza sobie słowa pieśni, która towarzyszy pędzonym rano do pracy więźniom sowieckich łagrów: „ja drugoj takoj strany nie znaju/Gdie tak wolno dyszit czełowiek”. Dla Polaków, których udało się ewakuować z Rosji na Bliski Wschód – blisko 80 tys. żołnierzy i niespełna 40 tys. cywilów – od tej chwili będzie Mojżeszem, który wyprowadził swój lud z domu niewoli. W następnych latach jego legenda – zwycięzcy spod Monte Cassino, od 1945 r. naczelnego wodza i duchowego przywódcy emigracji – wciąż się umacnia i nabiera nowych barw.
Publicyści porównują go, z racji cnót żołnierskich i niezłomnego patriotyzmu – choć także upodobania do hulanek – do księcia Poniatowskiego. Przed wojną znany głównie z odwagi i wyczynów jeździeckich – był właścicielem stajni wyścigowej i m. in szefem zwycięskiej ekipy jeźdźców na zawodach o Puchar Narodów w Nicei w 1925 r. – oraz nie mniejszej niż Wieniawa ułańskiej fantazji, jeszcze za życia uchodził za jednego z najwybitniejszych Polaków XX w.
Urodzony w 1892 r. pod Krośniewicami w pobliżu Kutna, wywodził się ze szlachty kurlandzkiej, z dawien dawna osiadłej w Polsce i bardzo dla niej, m.in. podczas powstania styczniowego, zasłużonej. Jego ojciec Albert, agronom i administrator majątków ziemskich, dochował się aż czterech synów oficerów. Najstarszy Władysław w czasie I wojny światowej, jako dowódca szwadronu w 3. Pułku Dragonów Carskich, zasłynął z wyczynów przypominających sienkiewiczowskie „podchodzenie Chowańskiego”.