Powstanie warszawskie dopełniło akcji „Burza” prowadzonej przez Armię Krajową od stycznia do lutego 1944 roku. Militarnie była ona wymierzona przeciwko Niemcom, a politycznie przeciwko wkraczającym na ziemie polskie Sowietom – miała zmusić Stalina do uznania AK i Polskiego Państwa Podziemnego za sojuszników oraz poszanowania suwerenności Polski. „Należy dążyć do tego, aby naprzeciw wkraczającym oddziałom sowieckim wyszedł polski dowódca mający za sobą bój z Niemcami i wskutek tego najlepsze prawo gospodarza” – pisał w rozkazie do „Burzy” wydanym 20 listopada 1943 roku komendant główny AK gen. Tadeusz Komorowski ps. Bór.
Plan się nie powiódł. Nawet jeśli oddziały AK współdziałały z Armią Czerwoną, tak jak przy wyzwalaniu Wilna i Lwowa, po walce były rozbrajane, a ich żołnierze wywożeni do łagrów lub wcielani do 1. Armii WP gen. Berlinga. Sowieckie NKWD niszczyło też ujawniające się struktury Delegatury Rządu na Kraj, które próbowały odtwarzać lokalną administrację.
Zbrojnego wystąpienia w Warszawie Komenda Główna AK początkowo nie planowała – doświadczonych oficerów i broń przerzucano ze stolicy na wschód dla wsparcia kolejnych etapów „Burzy”. Jednak szybko zbliżający się front i widoczne oznaki załamania się Niemców pod naporem Armii Czerwonej, a także informacje o tym, co się stało na Kresach, sprawiły, że 21 lipca postanowiono o wyzwoleniu stolicy własnymi siłami. Spodziewano się, że Sowieci w obawie przed reakcją Zachodu nie odważą się aresztować przywódców Polski Podziemnej, a sukces powstania, które obliczano na kilka dni, przypomni światu o sprawie polskiej. Cztery dni później gen. Komorowski i delegat rządu na kraj Jan Stanisław Jankowski zostali upoważnieni przez rząd w Londynie do wyznaczenia terminu powstania.
Decyzja o rozpoczęciu zrywu 1 sierpnia o godz. 17 zapadła dzień wcześniej po południu. Podjęto ją pochopnie pod wpływem niesprawdzonych informacji, że na wschodnich przedmieściach Warszawy widziano sowieckie czołgi. Tymczasem w trwającej na przedpolach stolicy bitwie pancernej chwilowo szala przechyliła się na stronę Niemców, którzy otrzymali posiłki i zatrzymali wojska sowieckie. Zdołali także opanować chaotyczną ewakuację służb i administracji okupacyjnej z miasta.
Niekorzystny był stosunek sił. Okręg warszawski AK mógł rzucić do walki ok. 50 tys. żołnierzy. Zaledwie co dziesiąty mógł liczyć na broń palną, a co 20. na broń długą. Amunicji było na dwa – trzy dni walki. Pospieszna mobilizacja sprawiła, że na miejsca zbiórek dotarło 40 – 50 proc. bojowców. Przeciw sobie mieli ponad 20 tys. niemieckich żołnierzy i funkcjonariuszy służb porządkowych, z reguły dobrze wyszkolonych i uzbrojonych, stacjonujących w pilnie strzeżonych gmachach. Niemcy mogli ponadto liczyć na wsparcie oddziałów frontowych Wehrmachtu i Waffen-SS, dysponujących artylerią, czołgami i lotnictwem.