– Obóz rycerski to namioty z lnu, spanie na siennikach i średniowieczny jadłospis. Nie jemy np. ziemniaków, bo i wtedy ich nie jedzono. To odpoczynek od cywilizacji. Bez telefonu, bez Internetu – opowiada “Rz” Tomasz Kaczyński, członek bractwa rycerskiego, na co dzień pracujący jako podróżnik, dziennikarz i fotograf. Już wczoraj ruszył na grunwaldzkie pola. Strój wyciągnął ze specjalnej skrzyni. – Żona wygospodarowała mi na nią miejsce w domu i na razie patrzy życzliwym okiem – zwierza się Kaczyński. W tym roku wcieli się w rolę łucznika. – Zamieniłem ciężką zbroję na coś lżejszego – mówi.
[srodtytul]Bitwa dla 100 tysięcy widzów[/srodtytul]
Pola grunwaldzkie przyciągają co roku tysiące członków bractw rycerskich z całej Europy. Tym razem okazja jest wyjątkowa – 600. rocznica bitwy z Krzyżakami. – Nie mogło mnie tu zabraknąć – wyznaje Filip, który na pola grunwaldzkie przyjeżdża od 11 lat. – W tym czasie impreza niesamowicie się rozrosła i straciła nieco ze swojego pierwotnego uroku, ale i tak jest to największe tego typu wydarzenie w Polsce.
Filip wspomina, że na pierwsze inscenizacje rycerze ubierali się, w co popadnie. – Nie brakowało też naprawdę zaciętej walki między uczestnikami. Teraz mamy do czynienia z dużo bardziej profesjonalną inscenizacją – podkreśla.
Grzegorz Misztal z Bractwa Rycerskiego Komturii Nidzickiej na Grunwald wybiera się dopiero jutro. – Mam 40-kilową zbroję. Nie wiem, jak w niej wytrzymam w tym upale – zastanawia się.