To Julien Bryan, amerykański reporter. Na wieść o ataku wojsk hitlerowskich na Polskę przerwał pobyt w jednej z europejskich stolic i ostatnim pociągiem z Bukaresztu przyjechał do Warszawy. Utrwalone przez niego obrazy obiegną świat, ukazując prawdziwe oblicze okrutnej wojny.
– To nie była ani pierwsza, ani ostatnia wizyta Juliena Bryana w naszej stolicy – mówi Monika Kapa-Cichocka, kurator pierwszej warszawskiej wystawy prac reportera. Na multimedialną ekspozycję „Amerykanin w Warszawie. Stolica w obiektywie Juliena Bryana 1936 – 1974”, prezentującą nieznane dotąd zdjęcia jego autorstwa, kroniki filmowe, nagrania radiowe i prasowe publikacje zapraszają od piątku Dom Spotkań z Historią i Instytut Pamięci Narodowej.
– Bryan odwiedził Warszawę w roku 1936, po wojnie zawitał do nas jeszcze kilkakrotnie – wyjaśnia kuratorka wystawy. – Zobaczył Warszawę w latach jej świetności, oglądał jej dramatyczne momenty, patrzył na odradzanie się miasta. Poszczególne etapy dokumentował, utrwalając historię przez pryzmat ludzi i ich przeżyć, a każdą z jego prac cechuje wrażliwość i otwartość na innych.
19 lat po wydarzeniach września 1939 z pomocą „Expressu Wieczornego” fotograf odnalazł niektórych bohaterów swoich wojennych zdjęć. Także tych najsławniejszych – dziewczynkę rozpaczającą nad ciałem zastrzelonej siostry i chłopca z kanarkiem w klatce wśród ruin zbombardowanej kamienicy.
– To Kazimiera Mika i Zygmunt Aksienow – wyjaśnia Kinga Sochacka z DSH. – Spotkanie z nimi jest jedną z atrakcji Dni Bryana, wydarzenia towarzyszącego inauguracji wystawy. Otworzy je w piątek wizyta syna fotografa Sama Bryana.