Odpowiedzialni za zbrodnie stanu wojennego do dziś nie zostali ukarani – mówił Tomasz Sokolewicz, w PRL działacz nielegalnego wtedy KPN, prowadzący nocną pikietę przed domem Wojciecha Jaruzelskiego.
W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego przed mieszkanie byłego I sekretarza PZPR przyszło kilkaset osób, głównie młodych. Ale nie tylko. Wśród demonstrantów byli m.in. Czesław Bielecki, niedawny kandydat PiS na prezydenta Warszawy, Jerzy Jachowicz, dziennikarz śledczy, Kornel Morawiecki, lider „SW”, i poseł Ludwik Dorn. – Przyszedłem tu pierwszy raz. Skłoniły mnie do tego działania prezydenta Bronisława Komorowskiego, który zaprosił Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego – powiedział „Rz” Dorn.
To właśnie sprzeciw wobec, jak mówili pikietujący, podjętym przez Komorowskiego próbom przywrócenia Jaruzelskiego na polityczne salony sprawił, że protestujących było znacznie więcej niż w latach ubiegłych, kiedy rocznicowe pikiety przyciągały kilkadziesiąt osób.
– Nigdy nie myślałam, że przyjdę na taką demonstrację, ale to, co się stało, powrót Jaruzelskiego na polityczne salony, sprawiło, że musiałam tu przyjść, zaprotestować – powiedziała „Rz” Joanna Kalicka, studentka historii. – Zaproszenie Jaruzelskiego, by doradzał w sprawach międzynarodowych, przelało czarę. Pamiętam stan wojenny, rewizje. Jestem tu pierwszy raz, ale będę przychodzić co roku – dodała Irmina Rościszewska, emerytowana geograf.
Demonstranci przynieśli transparenty „Jaruzelski – pamiętamy twoje zbrodnie” i „Tu mieszka komunistyczny zbrodniarz”, były też flagi „Solidarności”, „Solidarności Walczącej”, KPN, Młodzieży Wszechpolskiej i Narodowego Odrodzenia Polski. Zgromadzeni skandowali hasła: „Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę” i „Precz z komuną”. Pod domem generała ustawili też krzyż z płonących zniczy.