Powstanie wielkopolskie: dziś walczą o jego legendę

W Poznaniu i okolicach zabiegają o to, by powstanie wielkopolskie przestało być traktowane jako wydarzenie wyłącznie regionalne

Publikacja: 26.12.2010 19:41

Uroczystości rocznicowe rozpoczęła w niedzielę w Poznaniu inscenizacja przyjazdu Ignacego Paderewski

Uroczystości rocznicowe rozpoczęła w niedzielę w Poznaniu inscenizacja przyjazdu Ignacego Paderewskiego

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Grzegorz Rutkiewicz ma 35 lat. Prowadzi własną firmę. Jego pasją jest jednak historia, a ściślej – dzieje powstania wielkopolskiego.

Pięć lat temu wspólnie z przyjaciółmi założył stowarzyszenie, które zajmuje się rekonstrukcją historyczną, ale też edukowaniem młodzieży.

– W powstaniu walczył mój dziadek. Wprawdzie zmarł, zanim się urodziłem, ale pozostały zdjęcia, wspomnienia, opowieści przekazywane przez ojca – mówi Rutkiewicz. – Czasem mam wrażenie, że duch dziadka cały czas stoi gdzieś za moimi plecami.

[srodtytul]Nasze, wygrane... [/srodtytul]

Dziadek pana Grzegorza podobnie jak rzesze Wielkopolan służył w pruskiej armii. W listopadzie 1918 r. uciekł jednak z Grudziądza, gdzie stacjonował jego oddział, do Poznania. A tam już powoli narastała przedpowstańcza gorączka.

26 grudnia 1918 r. do stolicy Wielkopolski przyjeżdża Ignacy Jan Paderewski, wybitny muzyk i działacz niepodległościowy. Polscy mieszkańcy przyjmują go entuzjastycznie. W oknach pojawiają się biało-czerwone flagi, jego przemówienia wygłoszonego z balkonu hotelu Bazar słucha 50-tysięczny tłum.

Następnego dnia na ulice wychodzą Niemcy. – Poznań to nasze miasto! – wykrzykują i zrywają polskie sztandary.

To działa niczym iskra rzucona na beczkę prochu. W mieście wybuchają walki, które błyskawicznie rozszerzają się na całą Wielkopolskę. Polacy prócz Poznania opanowują między innymi Grodzisk Wielkopolski, Kórnik, Gostyń.

Na początku stycznia cywilną i wojskową władzę na opanowanych terenach formalnie przejmuje Komisariat Naczelnej Rady Ludowej, a wodzem naczelnym powstania zostaje mianowany generał Józef Dowbor-Muśnicki (wcześniej walkami dowodził major Stanisław Taczak). Rozpoczęło się tworzenie regularnego wojska – Armii Wielkopolskiej. 16 lutego 1919 roku Niemcy podpisali korzystny dla Polaków rozejm w Trewirze. Sankcjonował on terytorialne zdobycze powstańców.

Dzięki zrywowi Wielkopolska znalazła się w granicach Rzeczypospolitej, co zostało potwierdzone traktatem wersalskim.

– Powstanie się powiodło, ponieważ wybuchło w idealnej dla nas sytuacji geopolitycznej: Niemcy właśnie przegrali pierwszą wojnę światową. Ale to oczywiście nie wszystko – podkreśla prof. Bugusław Polak, historyk, znawca powstania wielkopolskiego. – Powstańcy byli doskonale przygotowani do walk i to zarówno pod względem wojskowym, jak i moralnym. W Wielkopolsce przez lata pielęgnowany był ojczysty język, istniały polskie sklepy i firmy. Powstanie było ostatnim akordem walki, która przez całe pokolenia toczyła się w ciszy.

Według historyków powstanie miało kluczowe znaczenie dla kształtowania polskich granic, dostarczyło rodzącej się polskiej armii doskonałych żołnierzy, którzy walczyli na wszystkich ówczesnych frontach, no i przede wszystkim – zakończyło się sukcesem. A to już w naszej historii ewenement.

Nazywali ich rogatymi diabłami

Mimo to do powstania wielkopolskiego przylgnęła etykietka zapomnianego zwycięstwa. Czy słusznie?

– Niestety, tak – przekonuje Stefan Barłóg, prezes Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego. – Początków tego należy szukać jeszcze przed wojną, kiedy to trwała w najlepsze walka o wpływy i pamięć. Legioniści, dowborczycy, hallerczycy – każdy starał się lansować swoją grupę. Grupa Wielkopolan – jednym z nich był mój dziadek – udała się nawet do Piłsudskiego z prośbą o równe traktowanie wszystkich kombatantów – wspomina.

A i po II wojnie światowej było nie lepiej. – W czasach stalinowskich powstanie było traktowane jako niedokończony ruch rewolucyjny. Potem to się zaczęło zmieniać, ale i tak, mimo zainteresowania tematem sporej grupy historyków, w świadomości powszechnej powstanie wielkopolskie nie zyskało należnej mu rangi – mówi prof. Polak.

Dlaczego tak się stało? – Proszę pamiętać, że uczestnicy powstania walczyli później w wojnie z sowiecką Rosją. To byli doskonali żołnierze, a bolszewicy bali się ich jak ognia. Nazywali ich rogatymi diabłami. Jak można było w tamtych czasach czcić pamięć ludzi, którzy dostawali Virtuti Militari za bicie bolszewików?

Pomnik powstańców stanął w Poznaniu dopiero w latach 60. A sam obraz powstania wielkopolskiego do dziś niewiele się zmienił.

– Powstanie nigdy nie doczekało się swojego piewcy, nie zaistniało w wielkiej literaturze. W podręcznikach historii poświęca mu się niewiele miejsca, jest traktowane jako zryw o znaczeniu wyłącznie regionalnym. To koniecznie trzeba zmienić – uważa Marek Woźniak, marszałek wielkopolski.

Legenda powstania przez lata tliła się gdzieś w rodzinnych opowieściach, domowych archiwach, rozprawach grupki historyków. Teraz powoli rodzi się na nowo.

[srodtytul]Poznański rap, waleczny Dąb [/srodtytul]

Powstanie zaczyna istnieć w popkulturze.

"Dwa siedem, dwanaście, jeden dziewięć osiemnaście/ W godzinach wieczornych pierwsze strzały, huk nad miastem/ Szósty pułk Grenadierów i koszary na Jeżycach/ Zbrojny przez miasto przemarsz, Niemca/ A w okrzykach czuć prowokację, depczą barwy narodowe/ Nie nadstawim policzka, nie pójdziem na ugodę" – to fragment utworu poznańskiego rapera Pei pod tytułem "Poznańczyk".

Jest jeszcze komiks o przygodach Tomasza Słomy, Andrzeja Sikory i Pawła Dęba – trzech przyjaciół, którzy walczyli w powstaniu. – W ten sposób chcieliśmy oddać hołd bohaterom, ale też dotrzeć do młodych ludzi. Oczywiście komiks nie zastąpi podręcznika. Nie można się na nim uczyć historii, ale można nią zainteresować – podkreśla Piotr Wierzba, autor scenariusza.

Legenda powstania rodzi się także za sprawą zwykłych ludzi.

Grzegorz Rutkiewicz, szef Stowarzyszenia Grupa Rekonstrukcji Historycznej 3. Bastion Grolman: – Urządzamy historyczne widowiska, ale też ubrani w mundury chodzimy z prelekcjami do szkół. Zależy nam na tym, by ludzie, zwłaszcza młodzi, czegoś się nauczyli. Żeby o naszej historii mogli nie tylko przeczytać, ale także dotknąć jej, posmakować.

Marcin Kawka ze stowarzyszenia kibiców Wiara Lecha: – W zeszłym roku uprzątnęliśmy 2300 grobów powstańczych rozrzuconych po całej Wielkopolsce. Zapaliliśmy na nich znicze. Podobną akcję prowadzimy w tym roku. Zebraliśmy 7 tys. zł na renowację zniszczonych mogił. W Gnieźnie z myślą o młodych kibicach zorganizowaliśmy konkurs powstańczy. Nasi bohaterowie przez lata byli zapomniani. Chcemy przywrócić pamięć o nich. Legenda rodzi się również w przestrzeni oficjalnej.

O powstaniu wielkopolskim zrobiło się głośno dwa lata temu. W 90. rocznicę zwycięskiego zrywu w centrum Poznania został wystawiony spektakl w reżyserii Filipa Bajona. Widowisko było transmitowane przez TVP oraz TVP Polonia.

Billboardy przypominające o rocznicy zawisły we wszystkich większych miastach Polski. Rocznicowe uroczystości odbyły się też w Warszawie.

W tym roku, jako że nie wypada okrągła rocznica, uroczystości będą nieco skromniejsze, ale także podwójne – poznańsko-warszawskie.

Ich główny organizator, marszałek wielkopolski, snuje już plany na przyszłość. – Chcemy, by na 95. rocznicę gotowy był film fabularny, dla którego tłem stałoby się właśnie powstanie – zapowiada marszałek Woźniak. – Częściowo na pewno sfinansujemy go sami, mam jednak nadzieję, że znajdziemy partnerów dla tego przedsięwzięcia. Konkurs na scenariusz zostanie ogłoszony w przyszłym roku.

Setna rocznica powstania powinna zostać uświetniona odsłonięciem w Poznaniu pomnika Paderewskiego. – Będziemy konsekwentnie budować świadomość powstania, tak jak kropla drąży skałę – podkreśla Woźniak. – To jeden z moich głównych celów.

– Budowa legendy powstania stanowi element integrujący mieszkańców Wielkopolski. To ważne, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że w zjednoczonej Europie rola państw maleje właśnie kosztem silnych regionów – zaznacza profesor Ryszard Cichocki, socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Na tym jednak nie koniec. Poznań bowiem zawsze budował swoją tożsamość na opozycji, najpierw wobec Berlina, potem wobec Warszawy. Poprzez ostatnie działania poznaniacy w pewnym sensie pokazują – "patrzcie, jesteśmy lepsi, mamy swoją historię, którą możemy się poszczycić".

Niewykluczone zatem, że już wkrótce "zapomniane zwycięstwo" przerodzi się w "zwycięstwo (nie)zapomniane".

Grzegorz Rutkiewicz ma 35 lat. Prowadzi własną firmę. Jego pasją jest jednak historia, a ściślej – dzieje powstania wielkopolskiego.

Pięć lat temu wspólnie z przyjaciółmi założył stowarzyszenie, które zajmuje się rekonstrukcją historyczną, ale też edukowaniem młodzieży.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń