Reklama

Przesuńcie ten dom

Kiedy w 1962 r. przesuwano kościół, „Trybuna Ludu” ekscytowała się, że jest to pierwszy taki przypadek w historii Warszawy. No, może drugi, bo wcześniej przestawiono rogatki grochowskie – zauważyła. A to nieprawda. Znaleźliśmy informację, że pierwszy raz przesuwano u nas murowany budynek w 1909 r.!

Publikacja: 27.08.2011 18:17

Odbudowany po wojnie pałac Lubomirskich stoi jeszcze równolegle do Hal Mirowskich (zdjęcie wcześniej

Odbudowany po wojnie pałac Lubomirskich stoi jeszcze równolegle do Hal Mirowskich (zdjęcie wcześniej niepublikowane)

Foto: Archiwum

Dom przejechał trzy sążnie (oczywiście rosyjskie), czyli około 6,3 metra. A rzecz miała się, według reportera „Kuriera Warszawskiego", następująco: 29 maja 1909 r. przystąpiono do działania – „na przejeździe kolejowym na Woli, z powodu budowy węzła kolejowego kierownik tych robót, inżynier Lubicki, dokonał po raz pierwszy zastosowanego w naszem mieście przesunięcia domu murowanego, dla dozorcy drogowego, o trzy sążnie. W tym celu przygotowano nowy fundament, dom zaś istniejący podpiłowano przy fundamencie i za pomocą lewarów na szynach w kilka godzin najzupełniej bezpiecznie przesunięto. Robotnicy doskonale pojęli to zadanie i wywiązali się z niego wzorowo".

Fatalne rogatki

Na kolejne przesunięcie czekaliśmy ponad pół wieku. Odbyło się ono w 1961 r. podczas przebudowywania ul. Grochowskiej. Żeby ją poszerzyć, zdecydowano się na przesunięcie obiektu o 10,5 metra. Dlaczego go nie zburzono albo nie rozebrano i nie ustawiono od nowa? Bo był już zabytkiem i to w niezłym stanie.

Rogatki wzniesiono... I tu mamy problem, gdyż źródła podają trzy różne daty – 1818, o rok późniejszą i 1823. Być może wszystkie są prawidłowe, gdyż dotyczą zatwierdzenia planów, początków budowy etc. W każdym razie wiemy, że obie rogatki wzniesiono na podstawie rysunków Jakuba Kubickiego (tego, który wystawił słynne Arkady poniżej Zamku Królewskiego).

Minęło 40 lat i druga rogatka, po przeciwnej stronie Grochowskiej, zaczęła być zawalidrogą. W 2001 r. przesunięto ją o 7,8 metra. Tak jak i poprzednio obyło się bez większych problemów.

A teraz do zapamiętania – Kubicki wzniósł osiem par rogatek przy drogach wylotowych z miasta. Do dziś przetrwały tylko dwie pary; poza wspomnianymi – mokotowskie, przy pl. Unii Lubelskiej.

Reklama
Reklama

Kościelna zawalidroga

Dwa ocalałe z Powstania 1944 r. kościoły stały się po wojnie zawalidrogami komunikacyjnymi. Jeden z nich – na pl. Zbawiciela – był w tak dobrym stanie, że nie ważono się go rozebrać podczas poszerzania Marszałkowskiej i budowy MDM.

Żeby go nie było widać z daleka (wiadomo – ideologicznie niesłuszny), utrzymano historyczną szerokość Marszałkowskiej wychodzącej z placu Konstytucji i zasłonięto budynkiem hotelu MDM. W drugim przypadku – przy ul. Świerczewskiego (dawniej Leszno, obecnie al. Solidarności) – ocalał z wojennej zawieruchy kościół pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny (i tu znów uwaga – często bywa mylony z kościołem Nawiedzenia NMP mieszczącym się na Przyrynku). Otóż wystawiono go na przełomie XVII i XVIII wieku przy klasztorze Karmelitów Trzewiczkowych.

Pech chciał, że na początku lat 60. zeszłego wieku postanowiono poszerzyć Świerczewskiego i kościół trzeba było przesunąć o 27 metrów. Niby mieliśmy doświadczenie po działaniach grochowskich, ale budynek Kubickiego ważył ledwie 600 ton, a tu stało 6800 ton. I na dodatek puste w środku. „Trybuna Ludu" zachwycała się, że będzie to „trzeci w historii światowego budownictwa przypadek przesunięcia budynku sakralnego, a więc nieusztywnionego wewnętrznymi ścianami czy konstrukcjami". Informowano przy okazji, że pierwsze takie działanie miało miejsce w 1915 r. w amerykańskim Pittsburghu.

Rozbieranie warszawskiego kościoła uznano za niecelowe z uwagi na koszty: wartość obiektu – 14,5 mln zł, zaś przesunięcie miało pochłonąć – 6,3 mln. Według relacji, podczas prac przygotowawczych znaleziono za ołtarzem głównym zejście do tunelu prowadzącego na drugą stronę ulicy.

Miało to być przejście wybudowane podczas istnienia getta, w celu przemycania ludzi oraz towarów – przez Żydowski Związek Wojskowy (kościół był na terenie getta). Wiadomości tej dziś nie sposób potwierdzić.

Operacja przesuwania trwała prawie cztery godziny, a jako napędu użyto pięciu ręcznych wyciągarek. „Życie Warszawy" podało, iż w grupie obserwatorów był: jeden wicepremier, jeden minister, przewodniczący stołecznej Rady Narodowej (dziś – to prezydent miasta) oraz trzech sekretarzy Komitetu Warszawskiego PZPR. Ich obecność oraz łaska boża sprawiły, iż wszystko odbyło się bez kłopotów.

Reklama
Reklama

Krzywy pałac

Oś Saską – biegnącą od Grobu Nieznanego Żołnierza, poprzez Ogród Saski, aż poza Marszałkowską – zamykały pałac Lubomirskich i Hale Mirowskie. Pałac stał ukosem i psuł decydentom widok. Wzniesiono go na początku XVIII w. i wielokrotnie przebudowywano.

Pod koniec lat 20. zeszłego wieku nadbudowano jedno piętro i zrobiono zeń szpetną kamienicę mieszkalną. To jeden z nielicznych stołecznych zabytków, któremu przydała się wojna. Pałac zrujnowali Niemcy już podczas kampanii wrześniowej, a po Powstaniu 1944 r. pozostały same gruzy. Pod koniec lat 40. zaczęto odbudowę w stylu klasycystycznym i zakończono ją do roku 1951.

Mijały lata i w Osi Saskiej, ale jeszcze na terenie parku, postanowiono wystawić łuk zwycięstwa, poświęcony również pamięci warszawiaków poległych podczas wojny. Wykopano doły, w których wylano potężne fundamenty, jako że budowla miała mieć prawie 50 metrów wysokości. Projekt z początku lat 60. zakładał budowę stalowego łuku wykładanego ceramicznymi płytkami, dla którego stosowano roboczą nazwę – pomnik Zwycięstwa i Wolności.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby w tle nie stał skrzywiony pałac Lubomirskich. Zdecydowano więc przesunąć go, by godnie zamykał Oś Zwycięstwa i Wolności – jak to niektórzy zaczęli już mówić. Otwarcie całego dzieła miało nastąpić w 1966 r. na tysiąclecie państwa polskiego. Nie nastąpiło.

Gotowe elementy leżały ponoć w wojskowych magazynach i czekały na odpowiednie pieniądze. W każdym razie pod koniec marca 1970 r. zaczęto pałac przekręcać o 78 stopni. Roboty zakończono do połowy maja i zaczęto przymierzać się do wznoszenia łuku. O ile mnie pamięć nie myli, stał tam już całkiem pokaźny dźwig. Jednak historia zmieniła bieg i w grudniu 1970 r. nastąpiły wypadki w Trójmieście oraz Szczecinie, zmiatające rządzącą ekipę Gomułki, w miejsce której zainstalowali się ludzie Gierka. A ci zamierzali przeznaczyć pieniądze na inne cele.

Podobno konstrukcja łuku poszła na złom, a ceramika znalazła się w katedrze polowej Wojska Polskiego. Dwa fundamenty zabetonowano, a pośrodku leży pamiątkowa płyta. W tle zaś widać pałac Lubomirskich, stojący już prostopadle do Osi Saskiej.

Dom przejechał trzy sążnie (oczywiście rosyjskie), czyli około 6,3 metra. A rzecz miała się, według reportera „Kuriera Warszawskiego", następująco: 29 maja 1909 r. przystąpiono do działania – „na przejeździe kolejowym na Woli, z powodu budowy węzła kolejowego kierownik tych robót, inżynier Lubicki, dokonał po raz pierwszy zastosowanego w naszem mieście przesunięcia domu murowanego, dla dozorcy drogowego, o trzy sążnie. W tym celu przygotowano nowy fundament, dom zaś istniejący podpiłowano przy fundamencie i za pomocą lewarów na szynach w kilka godzin najzupełniej bezpiecznie przesunięto. Robotnicy doskonale pojęli to zadanie i wywiązali się z niego wzorowo".

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama