Murale, gry miejskie czy widowiska historyczne to niemal codzienność na ulicach stolicy Dolnego Śląska. Za tymi działaniami rzadko stoją urzędnicy, a częściej społecznicy, aktywiści, a przede wszystkim artyści, którzy wciągają innych.
Mural to nie reklama
Dziś mija 100. rocznica urodzin wielkiego kanclerza Niemiec, przyjaciela Polski – Willy'ego Brandta. Wśród wielu uroczystości z tej okazji jedna, niezwykła, odbędzie się właśnie we Wrocławiu. Na tamtejszym budynku Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy'ego Brandta powstanie mural z jego podobizną, a także z cytatami tego polityka. – To będzie wielka spontaniczna i oddolna inicjatywa. Zaprosiliśmy do niej studentów z Niemiec i Polski. Będą też dzieci z pobliskiego gimnazjum, ale czekamy także na mieszkańców – zaprasza dr Kamila Kamińska z Uniwersytetu Wrocławskiego, koordynatorka tych działań.
Przyznaje, że akcja będzie miała kilka wymiarów. Po pierwsze, edukacyjny. Przybliży młodym ludziom postać kanclerza, poza tym będą to radosne i masowe urodziny polityka, które mają zjednoczyć wrocławian.
To nie będzie jedyny mural na budynku Centrum. Kolejny ma powstać w marcu.
Murale wrosły już na stałe w pejzaż Wrocławia. Jest już kilkaset. – Zaczęliśmy z nimi wychodzić na ulicę w 2006 r. Przyjeżdżali je do nas malować artyści z całej Polski, a także z zagranicy – opowiada Tomasz Jakub Sysło, streetarter i koordynator takich projektów. Dodaje, że cieszy go bardzo, że to kolorowe murale, a nie reklamy zasłaniają Wrocław. Ale początki były trudne.