Sekret zamachu na Wałęsę

Co wydarzyłoby się 18 stycznia 1981 r., gdyby Lech Wałęsa wybrał się jednak na spacer po rzymskich uliczkach.

Aktualizacja: 02.01.2014 15:14 Publikacja: 02.01.2014 09:57

Nie udało się znaleźć dowodów na to, że wywiady komunistyczne planowały zamach na Lecha Wałęsę podczas jego pobytu w Rzymie w 1981 r. Obrosłe legendą zdarzenia sprzed ponad 30 lat – głównie za sprawą „rzymskiego incydentu" i zeznań tureckiego zamachowca Mehmeta Ali Agcy, który przyznał, że rozważał zabójstwo polskiego przywódcy „Solidarności" – nie zostały do końca wyjaśnione.

Głośne śledztwo prowadzone od 2006 r. przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach było jednym z wątków śledztwa w sprawie zamachu na Jana Pawła II w maju 1981 r. Po siedmiu latach prokurator Michał Skwara zakończył je właśnie umorzeniem z „powodu braku dowodów dostatecznie potwierdzających przestępstwo".

Wciąż pozostaje wiele pytań. Na przykład, jaką rolę mógł odgrywać w tamtych zdarzeniach Luigi Scricciolo, włoski związkowiec, który zaprosił Wałęsę do Rzymu.

Dziwne zdarzenie ?pod fontanną

Od 13 do 19 stycznia 1981 r. w Watykanie i Rzymie przebywała delegacja NSZZ „Solidarność". Poza Lechem Wałęsą i jego żoną Danutą byli w niej m.in. Anna Walentynowicz, Bożena Rybicka, sekretarka Wałęsy, Karol Modzelewski, Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Celiński, ks. Henryk Jankowski. Zaprosiły ich włoskie związki zawodowe, ale planowano także spotkanie z papieżem Janem Pawłem II.

18 stycznia grupa delegatów – m.in. Rybicka, Mazowiecki i Celiński – wybrała się na wieczorny spacer po Rzymie. Wałęsa został w hotelu, zdaniem ks. Jankowskiego powodem było jego osobiste ostrzeżenie, że pod hotelem stoją mężczyźni z bronią. Według relacji innych Wałęsa nie udał się na spacer z powodu żony, która była zmęczona i nie miała ochoty na przechadzkę.

Tego dnia miało dojść do incydentu, który potem – głównie po zamachu na papieża – interpretowano jako próbę zamachu na Wałęsę. Niejasną rolę w tych wydarzeniach odegrał Luigi Scricciolo, szef włoskiego związku zawodowego UIL, który po latach okazał się bułgarskim agentem mającym prawdopodobnie związki z grupą Mehmeta Ali Agcy.

Pięć lat temu w „Dzienniku Zachodnim" Andrzej Celiński, osobisty sekretarz Wałęsy i jeden z naocznych świadków tamtego zdarzenia, opowiadał o włoskim związkowcu: „Już wtedy wydał mi się podejrzany, bo cały czas siedział w hallu hotelu i śledził, kiedy do niego wchodzimy i wychodzimy. O jego prawdziwym obliczu dowiedziałem się kilka lat później".

To, co się wydarzyło na spacerze, Celiński relacjonował tak: „Kiedy Wałęsa został w pokoju, poszliśmy na spacer z Bożeną Rybicką, obecnie Grzywaczewską, osobistą sekretarką Wałęsy. Nagle jak spod ziemi wyrósł w parku obok nas Scricciolo. Zapytał, czemu nie ma z nami Wałęsy. Gdy weszliśmy do jednej z uliczek prowadzących do fontanny, nagle pojawiły się dwa szybko jadące samochody, chyba fiaty. Jeden stanął przed, a drugi za nami. Jeden z mężczyzn, który wysiadł z samochodu, ruszył w naszą stronę. Miał colta z taką śmieszną, drewnianą rękojeścią. Myślałem, że to włoskie porachunki mafijne (...) Gdy facet z bronią był już kilka metrów od nas, Scricciolo wykonał przeczący gest dłonią i zamachowiec przeszedł obok, nie oddając strzałów".

Celiński mówił, że dopiero po kilku latach, gdy Scricciolo został zatrzymany w sprawie zamachu na Jana Pawła II, zaczął kojarzyć fakty. „On wiedział, że pójdziemy na spacer i miał być z nami Wałęsa. Wtedy nie było telefonów komórkowych i gdy Włoch zobaczył, że jesteśmy sami, nie mógł już tego przekazać dalej". Celiński był przekonany, że „z powodu nieobecności Wałęsy terroryści odstąpili od zamachu".

Andrzej Celiński, pytany dziś o tamto zdarzenie, zdania nie zmienia. – Jestem absolutnie przekonany o tym, że ten zamach zostałby dokonany, gdyby Wałęsa był z nami na tym spacerze –mówi „Rz" Celiński. Przypomina, że osobiście mu o tym opowiedział podczas podróży powrotnej w samolocie. Wałęsa złożył zawiadomienie w gdańskiej prokuraturze o próbie zamachu w 1983 r., po wyjściu z internowania. Śledztwo zakończyło się umorzeniem.

Kiepska pamięć Bułgara

W aktach katowickiego śledztwa IPN znajdują się zeznania Agcy w tej sprawie i postanowienia włoskiego sędziego Ilario Martelli, w którym opisano szczegółowo wątek zamachu na Wałęsę. Agca potwierdził, że z grupą pięciu bułgarskich pomocników (dwóch z nich pracowało w ambasadzie Bułgarii w Rzymie, trzeci był pracownikiem linii lotniczych, a czwarty – handlarzem bronią) działających na zlecenie KGB planował zabójstwo Wałęsy w styczniu 1981 r. podczas jego pobytu w Rzymie.

Agca twierdził, że zamach był w fazie wstępnych planów. Wałęsa miał zginąć w wyniku wybuchu ładunku znajdującego się w samochodzie lub od strzału z broni. Odstąpiono od tego zabójstwa, gdyż mogło ono utrudnić przeprowadzenie zamachu na papieża. Ponadto jeden z pomocników miał się dowiedzieć od włoskiego związkowca, że miejscowe tajne służby dowiedziały się o planie wymierzonym w przywódcę „S".

Włoski „przyjaciel"

Prokurator Michał Skwara podczas pracy nad sprawą natrafił na kilka ciekawych dokumentów, które rzucają światło na tamte wydarzenia. Potwierdzają, że Scricciolo nie był przychylny „S" i dostarczał cenne informacje obcemu wywiadowi.

Odnaleziono mikrofilm z akt sprawy o kryptonimie „Luigi" prowadzonej przez Departament I MSW (wywiad SB). Co z niego wynika? Funkcjonariusz rezydentury rzymskiej Departamentu I MSW odbywał w latach 1981–1982 z Luigim Scricciolo liczne spotkania, a sam figurant zarejestrowany został przez wywiad cywilny PRL w kategorii SMW (Segregatora Materiałów Wstępnych, a więc nie informatora, ale kogoś, kto otacza się ludźmi ważnymi dla SB).

W lipcu 1982 r. Scricciolo wraz z żoną został aresztowany przez włoską prokuraturę pod zarzutem działalności w organizacji terrorystycznej „Czerwone Brygady", ale podejrzewano go też o udział w planowaniu zamachu na papieża (po latach został uniewinniony).

IPN znalazł też dokument potwierdzający, że szef służby wywiadowczej Ludowej Republiki Bułgarii Michaił Gienkowski spotkał się z zastępcą dyrektora Departamentu I MSW, Zbigniewem Twerdem. Gienkowski na tym spotkaniu miał powiedzieć, że Scricciolo był bułgarskim „agentem dyspozycyjnym o dobrych możliwościach wywiadowczych". Ale Twerd przesłuchiwany przez polskiego prokuratora IPN po blisko 30 latach nie przypominał sobie nazwiska Gienkowski. Stwierdził, że Scricciolo był nie agentem bułgarskim, ale zwykłym źródłem informacji. Co jest prawdą, nie udało się rozstrzygnąć.

O tym, że Scricciolo, który zaprosił Wałęsę do Rzymu i opiekował się nim na miejscu, ujawniał informacje służbom, świadczy także inny fakt, który opisał prokurator Skwara w umorzeniu. Kontakty z Włochem miał Andrzej Rozpłochowski (działacz opozycji w okresie PRL i jeden z współtwórców śląskiej „S", emigrował do USA, powrócił do Polski trzy lata temu) – który był z nim w Ambasadzie USA w Rzymie. Kiedy Rozpłochowskiego aresztowano w grudniu 1982 r., wojskowy prokurator przesłuchiwał go i pytał o wizytę w ambasadzie. Rozpłochowski miał jednoznaczne wrażenie, że śledczy znał przebieg tego spotkania właśnie z relacji Scricciola.

Potwierdza to notatka kpt. Wiktora Fonfary z Biura Śledczego MSW (odnalazł ją prokurtor Skwara), z której wynika, że MSW znało szczegółowy przebieg spotkania w amerykańskiej placówce.

Nie ulega wątpliwości, że MSW na dużą skalę inwigilowało w Rzymie delegację „S" i samego Wałęsę. W informacjach, jakie słano szefowi MSW Mirosławowi Milewskiemu, nie było jednak sygnału o tym, że podczas wizyty mogło dojść do zdarzeń nadzwyczajnych. Przynajmniej nie natrafił na nic takiego prokurator IPN z Katowic badający sprawę zamachu.

Nie znaleziono także śladów, by wiedzę o zamachu miała rezydentura wywiadu cywilnego PRL.

Plotkę o zamachu wykorzystała SB do swoich celów, głównie zastraszenia Wałęsy po jego wyjściu z internowania. Świadczy o tym znaleziony w archiwach harmonogram „zespołu" MSW z 7 maja 1983 r.

„W związku z radykalizacją postawy i uaktywnieniem negatywnych działań przez L. Wałęsę." miano go utwierdzić w przekonaniu, że szykowany był zamach na jego życie. W tym celu planowano m.in. akcję o kryptonimie „ARAB" oraz „rozmowę uprzedzającą". „Winno to doprowadzić do większej ostrożności i rezygnacji z publicznych środków lokomocji".

IPN nie znalazła śladów akcji „ARAB".

Hipolit Straszak – dyrektor Biura Śledczego MSW – przesłuchiwany przez prokuratora IPN, zeznał, że nic nie wie na temat działań biura MSW w sprawie zamachu na Wałęsę. I że nie brał udziału w posiedzeniu zespołu, który przygotowywał akcję „ARAB". Inni oficerowie MSW zmarli, zanim prokurator zdążył ich przesłuchać.

Kierownictwo MSW sugerowało też SB, by wykorzystała aresztowanie dwóch włoskich związkowców z „Czerwonych Brygad", którzy przyjeżdżali do Polski i kontaktowali się z Modzelewskim, Kuroniem i Wałęsą „pod względem operacyjnym i propagandowym".

Wierzyć Agcy?

Czy Agca mówił prawdę o zamachu na Wałęsę? Problem w tym, że kilkakrotnie przed włoskim wymiarem sprawiedliwości zmieniał treść wyjaśnień. Raz mówił, że zamach był zaplanowany, potem, że tylko rozmawiał o takiej możliwości ze swoimi bułgarskimi mocodawcami, w końcu stwierdził, że szczegóły dotyczące pobytu Wałęsy w  Rzymie poznał dopiero z pytań włoskich sędziów śledczych. Ostatecznie powiedział, że okłamał sędziego i odwołał część zeznań.

Prokurator Skwara miał więc wątpliwości, jak je ocenić. Należy pamiętać, że delegacja „S" pojawiła się w Rzymie w styczniu 1981 r. – kiedy przygotowania do zamachu na papieża wkroczyły w decydującą fazę.

„Nie można wykluczyć, że wówczas przy okazji [...] rozważano akcję wymierzoną w Lecha Wałęsę. Realizacja zamachu na życie Wałęsy mogła jednak utrudnić wykonanie zamachu na Papieża, a to było głównym celem działającego od dłuższego czasu związku" – pisze w uzasadnieniu umorzenia prokurator Skwara. „W świetle powyższego wiarygodnym wydaje się to, że profesjonalni zabójcy po dokonaniu pewnych wstępnych rozważań, odstąpili od realizacji pomysłu zamachu, aby nie utrudnić sobie zadania w sprawie zasadniczej".

A rzymski incydent? „Brak dowodów na to, że stanowiło to fazę realizacji zamiaru zabicia Wałęsy" – ocenił katowicki prokurator.

Być może niektóre kwestie mogłyby zostać rozstrzygnięte przez zeznania Scricciola. Czy katowicki IPN chciał go przesłuchać?

– Prokurator prowadzący sprawę nie zwracał się do strony włoskiej o przesłuchanie Luigiego Scricciolo – przyznaje prokurator Ewa Koj, naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.

Wątek usiłowania dokonania zabójstwa Lecha Wałęsy w Rzymie został wyłączony do odrębnego prowadzenia ze „sprawy papieskiej" w marcu 2009 r., po trzech latach wspólnego śledztwa. Scricciolo zmarł 24 marca 2009 r.

Nie udało się znaleźć dowodów na to, że wywiady komunistyczne planowały zamach na Lecha Wałęsę podczas jego pobytu w Rzymie w 1981 r. Obrosłe legendą zdarzenia sprzed ponad 30 lat – głównie za sprawą „rzymskiego incydentu" i zeznań tureckiego zamachowca Mehmeta Ali Agcy, który przyznał, że rozważał zabójstwo polskiego przywódcy „Solidarności" – nie zostały do końca wyjaśnione.

Głośne śledztwo prowadzone od 2006 r. przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach było jednym z wątków śledztwa w sprawie zamachu na Jana Pawła II w maju 1981 r. Po siedmiu latach prokurator Michał Skwara zakończył je właśnie umorzeniem z „powodu braku dowodów dostatecznie potwierdzających przestępstwo".

Pozostało 93% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty