Tajemnice zamku Fischhorn

W Austrii, Niemczech i USA wypływają dzieła zrabowane przez Niemców z Muzeum Narodowego w Warszawie.

Publikacja: 16.02.2014 10:00

Na śmietniku lub w alpejskim pensjonacie można natrafić na poszukiwane od lat dzieła Chełmońskiego lub Kossaka? Choć wydaje się to niedorzeczne, jest możliwe.

Właśnie w altance śmietnikowej w austriackiej miejscowości Zell am See został znaleziony XII-wieczny, wysadzany rubinami krzyż pasyjny pochodzący z kolekcji Czartoryskich. Jego wartość została oszacowana na 400 tys. euro. Wyrzuciła go na śmietnik rodzina zmarłego mężczyzny. Ze śmietnika krzyż zabrała Lidia G., ale nie pasował jej do wystroju mieszkania i schowała go do tapczanu. Dopiero po pewnym czasie zaniosła go do muzeum Historii Górnictwa w Leogang. Kustosz, który obejrzał krzyż, zaalarmował policję i wiedeńskich miłośników sztuki.

Kilka tygodni temu do Muzeum Narodowego w Warszawie trafiła teczka z rysunkami i grafikami Ignacego Łopieńskiego oraz Alfreda Schouppé, a także grafiki przedstawiające widok Warszawy w XVII wieku. One też zostały odnalezione w Austrii. Plik rysunków, które znajdowały się w idealnym stanie, oddał polskim władzom hotelarz z jednej z miejscowości znajdujących się w okolicach alpejskiego kurortu Zell Am See.

Prace Łopieńskiego, wybitnego grafika, miały być zaprezentowane na wystawie jubileuszowej artysty, która planowana była na jesień 1939 roku. Plany te pokrzyżował wybuch wojny.

Fischhorn – twierdza SS

Co łączy średniowieczny krzyż z rysunkami Łopieńskiego?

Znalazły się w jednej z kilkudziesięciu skrzyń, które w październiku 1944 roku zostały wywiezione przez esesmanów z Muzeum Narodowego w Warszawie.

To właśnie w Muzeum Narodowym Niemcy stworzyli magazyn zagrabionych w całej Polsce dzieł sztuki. Zgromadzili tam m.in. część kolekcji Izabeli Elżbiety z Czartoryskich Działyńskiej z Gołuchowa, zbiory muzeum w Wilanowie i Zamku Królewskiego.

Jesienią 1944 roku trafiły one, tak jak wiele innych zrabowanych przez nazistów dzieł sztuki, do zamku Fischhorn w Austrii.

Zamek usytuowany jest w dolinie nad jeziorem, w pobliżu miejscowości Bruck. Bardzo blisko jest stamtąd do chętnie odwiedzanego przez turystów kurortu Zell Am See oraz Kaprun. Zamek, wybudowany około 1200 roku, przed II wojną światową należał do ambasadora peruwiańskiego w Austrii Enrique E. Gildemeistera. Po wypowiedzeniu przez III Rzeszę wojny USA dyplomata opuścił swoją posiadłość, a zamek zajęło SS.

Obiekt stał się m.in. rezydencją Hansa Fegeleina, męża siostry Ewy Braun, żony Hitlera. Znajdowała tam się także filia obozu koncentracyjnego w Dachau. Stacjonowała też Dywizja SS Florian Geyer.

U schyłku wojny właśnie tam były przywożone dzieła sztuki zrabowane z europejskich muzeów. Najwięcej pochodziło z Warszawy, ale znalazły się tam także zabytki zrabowane na Węgrzech, w Holandii czy Francji.

W bazie polskich strat wojennych znajduje się niemal 63 tys. pozycji, m.in. obrazy, rzeźby, meble

Na zgromadzone w austriackim zamku skarby polskiej kultury natrafił Bohdan Urbanowicz, który w kwietniu 1945 roku opuścił obóz jeniecki w Austrii. „W lipcu 1945 r. zgłasza się do mnie stary plutonowy Jan Maj: – Panie poruczniku, tam w górach, na zamku w Fischhornie, są ukryte skarby królów polskich, polskie obrazy, meble, książki, które teraz grabią Austriacy i dipisy" – napisał Urbanowicz w swoim dzienniku. Po powrocie do kraju przekazał tę wiadomość do Muzeum Narodowego, rozmawiał z Karolem Estreicherem i Józefem Cyrankiewiczem. Podjął się misji restytucji zrabowanych dzieł.

Brali wszyscy

W sierpniu 1945 roku Urbanowicz wrócił do Austrii. Do zamku Fischhorn pojechał z oficerem amerykańskim. W tym czasie stacjonowała tam Rainbow  Division – Tęczowa Dywizja.

„Wartownik amerykański otwiera nam drzwi do parterowej sali w wieży. W półmroku rozróżniam sterty zwalonych książek. (...) Biała i niebieska emalia Limoges. Na odwrocie numer inwentarzowy Gołuchowa. Dostrzegam wśród papierów wielką pieczęć woskową. To oryginał Unii Polsko-Litewskiej, 1501, w Mielniku sporządzony".

Urbanowicz znalazł na zamku rzeczy z sygnaturami Wilanowa i Zamku Królewskiego w Warszawie. W pobliskim baraku widział sterty rozbitych i przez nikogo niepilnowanych skrzyń oraz pomiętych papierów. „Podnoszę pierwszy papier z brzegu, dostrzegam tak charakterystyczne pismo i rysunki piórkowe Cypriana Norwida. Patrzę na zniszczony fortepian z połowy XIX wieku – może to ten, Chopina. Na belkach krokwi leżą warstwami obrazy". Wśród nich m.in. „Autoportret" Jana Matejki, „Altana" Gierymskiego, „Bociany" Chełmońskiego, pocięty „Portret Pasierbicy" Rodakowskiego, „zdarty z blejtramu i zielony od pleśni obraz – »Gra w morę« Gierymskiego".

Przez kilka miesięcy wraz ze współpracownikami porządkował znalezione przedmioty. Pakował je do skrzyń, które były wywożone do Salzburga.

Urbanowicz był świadomy ogromu rabunku, jaki dokonał się już w Fischhorn. To, co w tamtym okresie działo się w Europie, kapitalnie podsumował brytyjski historyk Keith Lowe, który nazwał powojenną Europę „dzikim kontynentem".

Zgromadzone w Fischhorn dzieła sztuki kradli nie tylko esesmani, ale także miejscowi Austriacy. Dlatego Urbanowicz wymusił na Amerykanach wydanie komunikatu, aby miejscowi zwracali rozgrabione rzeczy. I, jak opisywał, „powoli zaczęły sunąć furmanki posłusznych Austriaków do gmin i ratuszy z przedmiotami i meblami pochodzącymi z zamku". Niezależnie od tego sam przeprowadzał rewizje m.in. w Kaprun. W jakiejś gajówce np. natrafił na srebrny stół z Belwederu.

Rabowali też Amerykanie. „Poznałem dostatecznie zamiłowanie żołnierzy amerykańskich do souvenirów z Europy" – wspominał. W jeden z kwater wojskowych znalazł rozpięty na ścianie gobelin flamandzki z XV–XVI wieku. Innym razem „garnitur mebli empirowych". Miał też informacje, iż przebywający tam w czerwcu 1945 r. „pułkownik amerykański do spółki z pewną damą polskiego pochodzenia" wysłali parę skrzyń cennych przedmiotów do Paryża.

Z informacji naszych historyków sztuki wynika, że w maju 1945 Fischhorn odwiedzali też antykwariusze z Wiednia i Szwajcarii. Co oni ukradli, nie wiadomo.

W kwietniu 1946 roku z Salzburga do Warszawy dzięki Urbanowiczowi przyjechało 12 wagonów odzyskanych dzieł kultury i sztuki. W transporcie było m.in. 351 skrzyń książek; 65 skrzyń archiwów; 154 sztuki mebli; 408 obrazów (wśród nich m.in. Boznańskiej, Brandta, Chełmońskiego, Malczewskiego, Siemiradzkiego, Wyczółkowskiego); 68 dywanów; 43 rzeźby; 275 sztuk porcelany.

W rok później Polska Misja Restytucyjna w Austrii odnalazła w Linzu koło Salzburga kolejnych 29 płócien m.in. Gersona, Matejki i Wyczółkowskiego.

Rychło okazało się jednak, że to tylko część zbiorów z zamku Fischhorn. Inne zaczęły krążyć po całym świecie. Miejsca, gdzie je odnajdywano, pokazują, kto głównie zajmował się obrotem skradzionymi dziełami sztuki.

Kradzione w muzeach

Nasi rozmówcy specjalizujący się w poszukiwaniu utraconych dzieł sztuki (proszą o anonimowość) wskazują na cztery kierunki, gdzie do dzisiaj wypływają dzieła sztuki zrabowane z zamku w Fischorn: USA, Austria, Szwajcaria oraz Niemcy.

Wędrówkę naszych dzieł sztuki można prześledzić na przykładzie obrazów Jana Mostaerta „Portret Anny Bretońskiej" oraz „Portret dworzanina", pochodzących ze zbiorów Czartoryskich, które zostały skradzione z Fischorn.

Już w latach 40. „Anna Bretońska" została sprzedana arcybiskupowi Salzburga. Nie wiadomo, kto wyniósł obraz z zamku. W 1959 roku ten obraz znalazł się w USA i został wystawiony na sprzedaż. Zakupiła go zaledwie za 6 tys. dolarów rodzina Turcotte. Jej przedstawiciele postanowili wystawić go na akcji Sotheby's w 1997 roku. Sprzedaż została wstrzymana po interwencji naszych dyplomatów. Ostatecznie został on sprzedany na początku 2001 roku na aukcji po zawarciu ugody pomiędzy rodziną Turcotte a Czartoryskimi.

Co działo się w tym czasie z „Portretem dworzanina"? Już w 1948 roku pojawił się w ofercie Newhouse Galeries w Nowym Jorku. Być może został tam wstawiony przez jednego z żołnierzy amerykańskich. Kupiła go mieszkanka Richmond, a następnie podarowała do miejscowego muzeum. Obraz trafił do magazynu. Dopiero w 2004 r. pracownik muzeum sprawdził, że znajduje się on w katalogu strat wojennych. W rok później został zwrócony Muzeum Czartoryskich w Krakowie.

Z kolei w 2006 roku polska ambasada w Waszyngtonie odzyskała „Portret Karola Podlewskiego" autorstwa Jana Matejki, który został wywieziony z Fischhorn przez amerykańskiego żołnierza i trafił do prywatnej kolekcji. W 2004 roku szwajcarska Fundacja Abegg zwróciła z kolei srebrny relikwiarz przedstawiający popiersie świętego, który powstał w XVI wieku. Relikwiarz ten, również pochodzący z kolekcji gołuchowskiej, został kupiony na początku lat 50. przez założyciela Fundacji.

W ogólnopolskiej bazie danych strat wojennych znajduje się teraz prawie 63 tys. pozycji. Za zaginione uważa się m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców, w tym np. 47 obrazów Gierymskiego, 36 Matejki, 59 Malczewskiego; 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród nich są takie nazwiska jak Rubens, Rembrandt czy Durer. Sama Fundacja Czartoryskich poszukuje ok. 840 obiektów.

Na śmietniku lub w alpejskim pensjonacie można natrafić na poszukiwane od lat dzieła Chełmońskiego lub Kossaka? Choć wydaje się to niedorzeczne, jest możliwe.

Właśnie w altance śmietnikowej w austriackiej miejscowości Zell am See został znaleziony XII-wieczny, wysadzany rubinami krzyż pasyjny pochodzący z kolekcji Czartoryskich. Jego wartość została oszacowana na 400 tys. euro. Wyrzuciła go na śmietnik rodzina zmarłego mężczyzny. Ze śmietnika krzyż zabrała Lidia G., ale nie pasował jej do wystroju mieszkania i schowała go do tapczanu. Dopiero po pewnym czasie zaniosła go do muzeum Historii Górnictwa w Leogang. Kustosz, który obejrzał krzyż, zaalarmował policję i wiedeńskich miłośników sztuki.

Pozostało 92% artykułu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia
Tysiąc lat polskiej uczty