Jak zawsze reprodukowane przez nią świetnej jakości zdjęcia – błoto Ypres, kolumna oślepionych atakiem gazowym żołnierzy brytyjskich, błyski rac w stalowych hełmach Niemców podczas nocnego wypadu z okopów – zmuszają każdego czytelnika do spowolnienia, do chwili namysłu.

Do namysłu skłania też rzadki na kartach „Karty" publicystyczny ton artykułu wstępnego twórcy i redaktora naczelnego kwartalnika. Zbigniew Gluza ostro krytykuje „opary jątrzącej retoryki partii politycznych i zideologizowanych mediów", które, jego zdaniem, nie pozwalają bezkrytycznie cieszyć się stanem III RP w sytuacji, gdy „Polsce nie grozi żadne mocarstwo (...) a jej wrogowie wewnętrzni są wymyśleni".

Na szczęście pozostałe strony czasopisma przemawiają spokojniejszym, nie tak hurraoptymistycznym tonem.

Znalazło się w „Karcie" miejsce na montaż wspomnień i tekstów prasowych „Przedwojnie", ukazujący, jak spokojna, pełna drobnych sporów, zastarzałych dysput, uśpionych nadziei była pierwsza połowa 1914 roku. I tak przez cały wiek: z fragmentów wspomnień Michała Römera wyłania się rozedrgane, skazane, szarpiące się między Litwą a Sowietami Wilno jesienią 1939 roku – do wczoraj zielone miasto poetów. Kapitalny reportaż „Rozdroże NOWEJ" opisuje dylematy i podziały środowiska wydawców podziemnych w drugiej połowie lat 80. – pokazując przy okazji, ile poczucia krzywdy i niedocenienia stało się udziałem „ludzi podziemia" już u progu wolności.

Świat bywa spokojny, nawet w latach Wielkiej Wojny – szeregowcy w Sorrus karmią wojskowe gołębie pocztowe, fizylierzy pod Vauxrot raczą się zupą – ale, jak pokazują choćby ostatnie dni nad Dnieprem i na Krymie, nigdy nie należy łudzić się, że nastąpił senny, bezpieczny koniec historii.