Krzywda Wojciecha Krzywdy

Przedwojenni chrześniacy prezydenta Mościckiego apelują o spłatę „honorowego" długu II Rzeczypospolitej.

Aktualizacja: 31.08.2014 11:15 Publikacja: 30.08.2014 19:02

Krzywda Wojciecha Krzywdy

Foto: ROL

Wojciech Krzywda z Krasieńca Zakupnego w podkrakowskiej gminie Iwanowice ma 81 lat. Jest jednym z niespełna 300 żyjących chrześniaków prezydenta Ignacego Mościckiego. Kilka dni temu wysłał list do Bronisława Komorowskiego z prośbą, by za ostatniego prezydenta II RP spłacił „honorowy" dług.

O co chodzi? W 1926 roku specjalnym dekretem Ignacy Mościcki postanowił, że każdy siódmy chłopak w rodzinie, która go o to poprosi, zostanie wpisany jako jego chrześniak.

Kandydatów na chrześniaków szukali urzędnicy prezydenckiej kancelarii i władze lokalne. Rodzina przyszłego chrześniaka musiała być rdzennie polska i niekarana. Bardzo rzadko do chrztu trzymał ich osobiście prezydent. Zazwyczaj robił to wyznaczony przez niego urzędnik. W czasie uroczystości dziecko otrzymywało drugie imię Ignacy.

Z byciem chrześniakiem prezydenta RP wiązały się przywileje. Chrzestne dzieci prezydenta dostawały od państwa książeczkę oszczędnościową, a na niej 50 zł (równowartość połowy ówczesnej pensji nauczycielskiej) na ?6 proc. Mieli też przywilej bezpłatnej nauki w kraju i za granicą, także na studiach wyższych, stypendium, bezpłatne przejazdy i opiekę zdrowotną. Ulgi na komunikację miało też rodzeństwo chrześniaka. Pieniędzy z książeczki nie można było wybrać aż do pełnoletności.

Strach przed komuną

Tak było do 1 września 1939 roku – do wybuchu II wojny światowej. Po jej zakończeniu rodziny prezydenckich chrześniaków głęboko schowały książeczki z wizerunkiem Ignacego Mościckiego, bojąc się szykan ze strony władz PRL. Tym, którzy pokazywali swoje czerwone książeczki w banku, urzędnicy doradzali ich spalenie i nieprzyznawanie się do żadnych związków z sanacyjną władzą. Wielu miało też kłopoty z dostępem do szkół i znalezieniem pracy.

Przed wojną żaden z chrześniaków nie dostał pieniędzy. Najmłodszy miał bowiem kilka miesięcy, a najstarszy 13 lat.

Po 1990 r. prezydenccy chrześniacy postanowili się skrzyknąć. Inicjatorem był Kazimierz Ignacy Pluciński, który informację o tym, że poszukuje synów chrzestnych Mościckiego, zamieszczał w prasie. Szybko się okazało, że jest ich ponad 100. I ciągle zgłaszali się kolejni. A w ich gronie są profesorowie, oficerowie, aktorzy, księża, synowie powstańców śląskich i wielkopolskich, żołnierzy wojny bolszewickiej w 1920 r. i września 1939 r.

Nie odpowiadamy ?za banki II RP

Synowie prezydenta założyli więc Krajowe Stowarzyszenie Chrześniaków Prezydenta II RP Ignacego Mościckiego. W 1993 r. udało im się sprowadzić ze Szwajcarii prochy pary prezydenckiej Marii i Ignacego Mościckich. Postanowili też walczyć o swoje pieniądze. Obliczyli, że przedwojenne oszczędności warte są kilka tysięcy dolarów.

Sprawą próbowali zainteresować kolejnych prezydentów Lecha Wałęsę, Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego. Nic. Pisali też do kolejnych marszałków Sejmu i Senatu, a nawet Strasburga. W 2003 r. dostali lakoniczną informację z Ministerstwa Finansów: „jakiekolwiek roszczenia obywateli wobec systemu bankowego istniejącego w Polsce przed II wojną światową nie mogą być obecnie skutecznie dochodzone".

Chrześniacy ruszyli do sądu. Sprawą zajmowały się sądy okręgowy i apelacyjny w Rzeszowie. Roszczenia zostały oddalone we wrześniu 2005 roku. Przyjęcia kasacji odmówił zaś Sąd Najwyższy.

W ubiegłym roku sprawą udało im się zainteresować posła PiS Artura Górskiego, który napisał interpelację do resortu finansów.

W odpowiedzi wiceminister Wojciech Kowalczyk wyjaśnił, że z prawnego punktu widzenia Skarb Państwa nie odpowiada za zobowiązania Pocztowej Kasy Oszczędności, w której prowadzone były książeczki oszczędnościowe chrześniaków. – Obowiązujące wówczas przepisy prawne nie przewidywały ogólnej sukcesji ani też innego następstwa prawnego po bankach, które uległy likwidacji – pisał wiceminister. Argumentował, że skoro sądy oddaliły roszczenia, to nie ma żadnych podstaw prawnych do wypłaty chrześniakom jakichkolwiek pieniędzy.

Faktycznie Pocztowa Kasa Oszczędności była przed wybuchem wojny państwowym bankiem oszczędnościowym. Po wojnie została zlikwidowana dekretem z 1948 r. o reformie bankowej. Jej zobowiązania do końca 1949 roku były jeszcze rejestrowane i miały być spłacane. Nigdy tak się nie stało.

Apel do prezydenta

Wielu chrześniaków straciło już jakąkolwiek nadzieję na to, że III RP wywiąże się ze zobowiązań swojej poprzedniczki. Wielu, ale nie Wojciech Krzywda.

– Nie mogę patrzeć na to, w jakiej nędzy żyją ludzie obok mnie – mówi. Deklaruje, że jeśli odzyskałby jakąś część pieniędzy, natychmiast przekazałby je na pomoc potrzebującym. – Wspomógłbym jakieś przedszkole, niepełnosprawnych, cierpiących ludzi, a takich jest dużo. Nie chcę nic dla siebie. No, może żonie jakiś prezent bym kupił.

Krzywda napisał więc do Bronisława Komorowskiego list, w którym prosi o uregulowanie „honorowego" długu. Pomaga mu wójt gminy Iwanowice Zbigniew Grzyb.

– Prezydent zainicjował przecież wsparcie dla rodzin wielodzietnych – mówi. – Może zwróciłby uwagę na chrześniaków swojego poprzednika i coś z tym zrobił. Mógłby też kontynuować tamten przedwojenny program.

Dr Jerzy Bukowski, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, nie ma wątpliwości, że prezydent Komorowski powinien zareagować.

– Skoro ciągle mówimy o polityce historycznej, nawiązujemy do tradycji II Rzeczypospolitej, to ukłon w stronę tych starszych ludzi byłby bardzo cennym gestem – mówi „Rz". – Myślę, że pieniądze na takie wypłaty gdzieś by się znalazły. Zwłaszcza, że ludzie ci deklarują przekazanie ich na jakiś wyższy cel.

Bukowski dodaje też, że przedwojenna akcja prezydenta Mościckiego miała charakter prorodzinny. – Jeśli prezydent Komorowski, który sam ma pięcioro dzieci, uruchomiłby ją ponownie, to na pewno sporo by zyskał – przekonuje.

Co na to głowa państwa? W jego kancelarii usłyszeliśmy, że list od Wojciecha Krzywdy dotarł i jest analizowany. Prezydent na pewno na niego odpowie, ale na razie jednak za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje.

– Mam nadzieję, że prezydent okaże się człowiekiem prawdziwego honoru – wzdycha Wojciech Krzywda.

Wojciech Krzywda z Krasieńca Zakupnego w podkrakowskiej gminie Iwanowice ma 81 lat. Jest jednym z niespełna 300 żyjących chrześniaków prezydenta Ignacego Mościckiego. Kilka dni temu wysłał list do Bronisława Komorowskiego z prośbą, by za ostatniego prezydenta II RP spłacił „honorowy" dług.

O co chodzi? W 1926 roku specjalnym dekretem Ignacy Mościcki postanowił, że każdy siódmy chłopak w rodzinie, która go o to poprosi, zostanie wpisany jako jego chrześniak.

Pozostało 92% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy