– Mamy pobrany materiał genetyczny ze szczątków, ale nie znamy nazwisk tych żołnierzy, a tym samym nie możemy dotrzeć do ich bliskich, by potwierdzić tożsamość poległych – mówi nam dr Andrzej Ossowski, kierownik Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów, która działa przy Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie.
Łuski z mausera
Jest to pierwsza próba ustalenia tożsamości żołnierzy polskiego wojska za pomocą badań DNA (o bazie genetycznej było dotąd głośno z powodu jej udziału w identyfikowaniu ofiar terroru stalinowskiego). Dr Ossowski apeluje o pomoc w rozwikłaniu tajemnicy pomorskiej mogiły.
Na cmentarzu w Osieku Drawskim na Pomorzu Zachodnim ekipa poszukiwawcza odnalazła latem ubiegłego roku zwłoki 15 żołnierzy, naukowcy ekshumowali szczątki.
– Ciała były złożone w alejce, przy której leżeli żołnierze Wehrmachtu. Z odnalezionych rzeczy jednoznacznie wynika jednak, że to byli polscy żołnierze – opowiada Ossowski.
Archeolodzy odkopali ich rzeczy osobiste, m.in. medalik, papierośnicę, łyżki, orzełki, pasek. – Nie znaleźliśmy nieśmiertelników czy dokumentów, które mogłyby wskazywać, kim byli polegli i z której pochodzili jednostki – dodaje Piotr Brzeziński, historyk, znawca walk na Pomorzu w czasie II wojny światowej, który brał udział w poszukiwaniach.
Sensacyjnym odkryciem okazały się znalezione w pobliżu mogiły łuski karabinowe. – Pociski wystrzelono z mausera. Wygląda na to, jakby Niemcy oddali salwę honorową. W miejscu pochówku były też składane kwiaty – dodaje dr Ossowski.
Zwłoki pochowano z szacunkiem, nie wrzucano ich bezładnie do dołów, lecz starannie ułożono w tzw. bratnich mogiłach.
– Niemcy nie rozstrzelali tych żołnierzy, szczątki miały bowiem ślady obrażeń bitewnych spowodowanych wybuchami. Były to m.in. połamane kończyny – wyjaśnia Brzeziński.