Jak napisali organizatorzy „podobnie jak pierwsza z tegorocznych Nagród Orła Jana Karskiego, przyznana zmordowanemu prezydentowi Pawłowi Adamowiczowi, druga również trafia do Gdańska honorując bohatera obrony Westerplatte, wówczas kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Od 2 września 1939 roku faktycznego dowódcę obrony tej placówki".
Członkowie Kapituły przypominają, że Franciszek Dąbrowski wywodził się z rodziny o tradycjach wojskowych i od „dziecka przygotowywany był do służby wojskowej". Po ukończeniu Korpusu Kadetów nr 1 we Lwowie i Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie, służył w 3 pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku, Batalionie Szkolnym Podchorążych Piechoty w Biedrusku i 29 pułku Strzelców Kaniowskich w Kaliszu. Z początkiem grudnia 1937 r. został przeniesiony z Kalisza do Gdańska, formalnie do Wydziału Wojskowego Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, w rzeczywistości – na stanowisko zastępcy komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte, dowódcy Oddziału Wartowniczego tej placówki. Jako specjalista broni maszynowej odpowiadał za organizację obronną z jej wykorzystaniem, służbę wartowniczą i wyszkolenie bojowe załogi.
„Podczas obrony Westerplatte, kategorycznie sprzeciwiał się zamiarowi poddania placówki w dniu 2 września, stojąc na stanowisku, że należy jej bronić tak długo jak jest to możliwe wypełniając obowiązek honoru oficera polskiego i dając przykład podwładnym. Ostatecznie placówka mając wiązać nieprzyjaciela się 12 godzin, czyniła to przez tydzień" – opisują organizatorzy przyznania Orła.
Wojnę spędził w niemieckich oflagach, a po jej zakończeniu został awansowany na stopień komandora podporucznika i otrzymał przydział na szefa sztabu samodzielnego batalionu morskiego. Batalion ten w 1946 został przeformowany na Kadrę Marynarki Wojennej, a jego dowódcą został Dąbrowski, awansowany jednocześnie do stopnia komandora porucznika. W 1949 roku został szefem Biura Dowódcy Marynarki Wojennej w Gdyni. Szybko jednak został zwolniony jako „oficer sanacyjny".
„Pozostał bez pracy i możliwości koniecznego sanatoryjnego leczenia gruźlicy. Wraz rodzina przeniósł się do Krakowa, gdzie władze przydzieliły Dąbrowskim pojedynczy pokój ze wspólnym sanitariatem na korytarzu. Utrzymywał rodzinę chałupniczo szyjąc pantofle. Z czasem „awansował" na kioskarza „Ruchu" i stróża w bazie transportowej" – czytamy w opinii przygotowanej przez organizatorów.