5 sierpnia przejdzie przez stolicę Marsz Pamięci ku czci mieszkańców, którzy zginęli podczas Powstania Warszawskiego. Akcent położony na cierpienia cywilów będzie odróżniał tegoroczne obchody rocznicy wybuchu powstania od tych z poprzednich lat.
"Rzeczpospolita": Ilu cywilów zginęło w powstaniu?
Zofia Kunert, historyk, reżyser dokumentów o powstaniu: Dziś mówi się o 120 tys., choć wcześniej szacowano, że było ich nawet 200 tys.
Gdzie zginęło ich najwięcej?
Na Woli. Podczas rzezi 5 sierpnia zginęło ok. 50 tys. mieszkańców. To była zaplanowana akcja. Ludzi rozstrzeliwano na ulicach, w domach. Nie oszczędzono pacjentów, lekarzy i personelu Szpitala Wolskiego. Ich także ustawiono w szeregach i rozstrzelano.
Która historia związana z mordami cywilów najbardziej utkwiła w pani pamięci?
W jednym z moich filmów wypowiadała się nieżyjąca dziś pani profesor Wanda Makuch-Korulska, wybitna neurolog, która w czasie powstania była studentką medycyny i pracowała w Szpitalu Wolskim. Zupełnie przypadkiem ocalała. Już stała w szeregu. Kiedy zaczęto strzelać, nadjechał jakiś oficer i egzekucję przerwano.
Cudem przeżył też zmarły niedawno redaktor Bohdan Tomaszewski. Stał pod ścianą, gdy jakiś oficer powiedział do żołnierza, który rozstrzeliwał Polaków, by dał spokój.
Podobnie było z Małgorzatą Lorentowicz, piękną kobietą, która po wojnie została aktorką. W czasie powstania była świadkiem rozstrzelania ks. Józefa Stanka i sama też stała pod murem na Powiślu. Przed egzekucją podszedł do niej Niemiec, który zobaczył krzyżyk na jej szyi. Zerwał go, ale dziewczynę puścił. Takie historie robią wrażenie.