Prokurator z oddziału łódzkiego IPN prowadzi śledztwo w sprawie egzekucji, do której doszło w Zgierzu 20 marca 1942 r. Był to odwet za zabicie przez żołnierza AK dwóch funkcjonariuszy niemieckiej tajnej policji.
Na przełomie lutego i marca 1942 r. w ręce Niemców wpadł kurier jednej z organizacji konspiracyjnych. Meldunki, które przy nim znaleziono spowodowały serię aresztowań członków organizacji. W rękach łódzkiego gestapo znalazł się również Józef Mierzyński (przed wojną był podoficerem w zgierskim batalionie pancernym, potem żołnierz podziemia niepodległościowego). Mierzyński pod wpływem tortur zeznał, że w domu przy ul. Długiej 54 w Zgierzu ukryta jest broń. Pojechał tam w obstawie gestapowców. Po wydobyciu schowanej w skrytce broni udało mu się zastrzelić dwóch Niemców, a następnie uciec.
Niemcy w odwecie rozpoczęli falę aresztowań. Zastosowali zasadę zbiorowej odpowiedzialności. – Aresztowania skierowane były głównie przeciwko polskiej inteligencji – opisuje Anna Gałkiewicz, naczelnik pionu śledczego łódzkiego oddziału IPN. Objęły one także osoby, które w II Rzeczpospolitej służyły w wojsku.
Przeprowadzone 6 i 7 marca 1942 r. aresztowania objęły m.in. mieszkańców Zgierza, Łodzi, Bełchatowa, Kalisza, Pabianic, Sieradza. Zatrzymano łącznie 923 osoby podejrzane o udział w organizacjach niepodległościowych. – W odwecie postanowiono także przeprowadzić egzekucję, według zasady: za jednego zabitego Niemca 50 Polaków – dodaje prokurator Gałkiewicz. Kolejnych kilkuset byłych oficerów i podoficerów wywieziono do obozów koncentracyjnych oraz więzień.
Na miejsce egzekucji wybrano tzw. Plac Stodół w Zgierzu (w tamtych czasach wysypisko śmieci, dzisiaj to Plac Stu Straconych). 20 marca 1942 r. przed południem na placu zebrano około 6 tysięcy mieszkańców Zgierza i okolic. Na ich oczach dokonywano rozstrzeliwań. Najpewniej pluton egzekucyjny składał się z łódzkich gestapowców.