Z informacji stowarzyszenia wynika, że odnaleziono zbiorowy pochówek w leju po bombie „przedwojennych mieszkańców Wizny narodowości żydowskiej oraz łuski od niemieckiej amunicji". Jak przypomina Dariusz Szymanowski prezes Stowarzyszenia „Wizna 1939" do odkrycia doszło w trakcie badań, „w których potwierdziły się przekazy o zbiorowych, bestialskich mordach na ludności cywilnej, dokonanych przez Niemców w czerwcu 1941 roku".
Historycy przypominają, że Niemcy wkroczyli do Wizny zaraz po rozpoczęciu operacji wojskowej przeciwko Związkowi Sowieckiemu (operacja Barbarossa). „Od samego początku przystąpiono do zorganizowanych akcji mordowania miejscowych Żydów. Wielu z nich zdołało uciec do Jedwabnego lub innych pobliskich miejscowości, próbując w ten sposób uniknąć represji i śmierci. W samej Wiźnie miały miejsce dwa najbardziej zapamiętane tragiczne wydarzenia: jedno to rozstrzelanie grupy Żydów na peryferiach miasteczka, drugie to mord na kobietach, dzieciach i starcach, zebranych w kuźni mieszczącej się w Wiźnie „przy rynku" (obecnie Pl. Kpt. Raginisa). Do niewielkiego budynku kuźni Niemcy wrzucili kilka granatów, mordując w ten sposób zgromadzonych tam ludzi, w tym kobiety i małe dzieci" – opisuje Dariusz Szymanowski.
Dodaje on, że nie wiadomo gdzie i czy w ogóle pochowano zabitych. Nikt nie prowadził w tym temacie żadnych badań historycznych czy terenowych. „Dzięki prowadzonym od kilku lat rozmowom z mieszkańcami Wizny, udało się ustalić, że zamordowanych Żydów Niemcy wrzucili do dołu po wybuchu bomby, i z rozmów tych wynikało, że było to prawdopodobnie gdzieś na polu Stanisława Piotrowskiego. Niektórzy mieszkańcy zapamiętali też, że ten dół był gdzieś na środku pola i chociaż sami tego nie widzieli, to pamiętali co mówili inni, którzy kopali na tym polu kartofle" – opisuje prezes stowarzyszenia.
W trakcie poszukiwania tego miejsca przeprowadzono analizę zdjęć lotniczych terenu z lat 70. Wykonano też przy pomocy georadaru, badania geofizyczne struktury ziemi. To one ostatecznie potwierdziły przypuszczenia badaczy o tym, że na polu zlokalizowany jest dół o głębokości ok. 2,5 m. „Nasze przypuszczenia potwierdziło także wykonane w tym miejscu specjalistyczne badanie detektorem metalu (tzw. „ramą") Lorenza. Okazało się, że w dole zalegały duże fragmenty (odłamki) bomby lotniczej, której wybuch spowodował powstanie tak dużej wyrwy w ziemi. Jednakże oprócz tego, na głębokości ok. 1,5 m została odsłonięta pojedyncza, wyraźnie spalona, ludzka kość udowa. W innym miejscu pojawił się fragment buta (niedużego rozmiaru, „czółenko"), w którym, jak się później okazało, znajdowały się kości stopy" – opisuje odkrycie Dariusz Szymanowski.
Prace zostały przerwane, o fakcie odnalezienia szczątków została powiadomiona policja i prokurator. Na miejsce przybył prokurator Prokuratury Okręgowej w Łomży wraz z zespołem dochodzeniowo-śledczym.