Zdecydowaną większość druków wydawanych przez wrocławską centralę SW firmowała Agencja Informacyjną Solidarności Walczącej/Agencja Wydawnicza Solidarności Walczącej. Nazwa ta kryła strukturę wydawniczą organizacji. Właściwsze jednak byłoby mówienie nie o jednej, ale o wielu strukturach. SW była organizacją mocno zdecentralizowaną, budowaną na zasadzie struktury fraktalnej, sięgając do określenia Kornela Morawieckiego. Przyczyny wyjaśniał działacz SW Piotr Medoń: „Wymyśliliśmy strukturę [złożoną z] niedużych grupek, które mają dość dużą swobodę. Robią swoje, nie tworzą struktur pionowych w organizacji, tylko poziome. Więc wpadki poszczególnych osób nigdy nam nie likwidowały czegokolwiek".
W działalności wydawniczej tak duża decentralizacja było możliwa dzięki wykorzystaniu stosunkowo prostej i mało wymagającej techniki sitodruku. Założeniem było, aby każdy członek organizacji umiał posługiwać się tą metodą drukarską. W celu jej upowszechnienia prowadzono specjalne kursy dla działaczy, a o skali inicjatywy może świadczyć fakt, że tylko Barbara Sarapuk i Krzysztof Bieżuński w latach 1982–1989 przeprowadzili ok. 100 szkoleń tego typu. W ten sposób rozszerzano grono współpracowników i rozbudowywano zaplecze drukarskie.
Wyszkoleni drukarze usamodzielniali się, tworzyli własne grupy. Morawiecki wspominał: „W 1983 roku standardem w naszym drukarstwie stawał się sitodruk. SW szkoliła w tej technice masę ludzi. Basia Sarapuk robienia na sicie nauczyła dziesiątki osób, które z kolei swoje umiejętności przekazywały dalej. Jak kiedyś próbowaliśmy określić, ilu ludzi w wyniku tego włączyło się w druk bibuły, robiło to wrażenie lawiny". Tą techniką powielano przede wszystkim podziemne czasopisma, na czele z najważniejszym tytułem SW, jej organem – „Solidarnością Walczącą".
Oprócz prasy wydawano także książki. Pierwsze powielone techniką sitodruku nie odznaczały się dobrą jakością wykonania. Z biegiem czasu jednak dysponowano coraz lepszą techniką, udoskonalono sitodruk oraz uzyskiwano „dojścia" w państwowych drukarniach. Przykładem książki, która najprawdopodobniej została powielona na państwowym offsecie, jest „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów" z 1984 r. Miała bardzo dobrą jakość wydruku, podwójną (zewnętrzną) okładkę i niewiele różniła się od pozycji wydawanych w legalnym obiegu.
Wydawanie książek koordynowała przede wszystkim Zofia Maciejewska, ściśle współpracująca z Aleksandrem Kalinowskim. To on, dzięki „dojściom" w państwowych drukarniach, organizował druk kolejnych pozycji. W ten sposób powstawało także inne ważne pismo SW – „Biuletyn Dolnośląski", które było zbyt obszerne, aby drukować je chałupniczą – bądź co bądź – metodą sitodruku. Częściej wykorzystywano więc offsety należące do państwowych przedsiębiorstw. Do końca istnienia AISW/AWSW sitodruk i „dojścia" były dwoma filarami jej zaplecza technicznego.