Głównym celem nazistów było skupienie światowej uwagi na wybranych działaniach i ukierunkowanie społecznego odbioru wojny. Narzucenie i po wielokroć zaszczepienie pewnych obrazów wynikało z zasad, jakie przyjął Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy. Dla niego ważne było wzbudzenie zainteresowania publiczności na tyle, by podążała ona za odpowiednio przygotowanymi propagandowymi komunikatami medialnymi. Gdańsk miał się stać jednym z ważniejszych politycznych punktów zapalnych wojny. Miejscowym casus belli miała być Poczta Polska, ze zmobilizowanymi funkcjonariuszami państwowymi, a przede wszystkim Westerplatte, gdzie stacjonowała kompania wartownicza, jedyny regularny pododdział Wojska Polskiego poza granicami RP. W niemieckiej propagandzie miejsca te stanowiły punkty wypadowe dla polskiego ataku na Gdańsk.
Wolne Miasto Gdańsk
Hitlerowi zależało na spełnieniu swej wielokrotnie powtarzanej politycznej deklaracji ponownego włączenia Gdańska i Pomorza do Rzeszy. Świat dowiedzieć się więc miał o zwycięskiej armii zmuszonej do błyskawicznych działań wobec Polski, rzekomo krzywdzącej Niemców. Choć na tajnych odprawach wojskowych Hitler zapowiadał bezwzględne mordowanie polskich mężczyzn oraz kobiet i dzieci, to dla opinii publicznej miała to być rycerska wojna, bez wojennego kataklizmu, gwałtów, zniszczeń, podpaleń. Najpierw jednak przez wiele miesięcy skupiano się na działaniach dyplomatycznych mających izolować Polskę. Później za ich parawanem trwało intensywne dopinanie przygotowań planu ataku nazwanego Fall Weiss (Biały Plan). Główne siły skierowano na Warszawę i ośrodki przemysłowe. Polskie wybrzeże pozostać miało poza centralnym teatrem wojennym. Natomiast specjalne znaczenie nadano akcji w Gdańsku, tworzącym z okolicą Wolne Miasto. Wydzielone w 1920 roku z granic państwa niemieckiego decyzjami pokojowymi traktatu wersalskiego, podlegało ochronie Ligi Narodów, a gospodarczo i politycznie związane było z Polską. Przewidywano jednak, że właśnie w Gdańsku drugorzędne niemieckie i gdańskie siły wojskowe otrzymają silne wsparcie nowoczesnej medialnej propagandy. To one miały wysłać w świat obrazy z „wyzwolenia" Gdańska spod polskiego panowania.
Zakładano, że Gdańsk z dyktatu wersalskiego i obecności Polski w Wolnym Mieście „uwolni się" sam. Dla oddziałów gdańskich zdobycie polskich „punktów oporu", jak je wówczas nazywano, zwłaszcza Westerplatte i Poczty Polskiej, było poniekąd sprawą honoru. Do tej akcji przygotowywano się przez lata i to wbrew postanowieniem traktatowym o zdemilitaryzowaniu tego terytorium. Niemcy wzmacniały kadrowo i sprzętowo organizujące się siły gdańskie, przekształcone z oddziałów policji i nazistowskich jednostek paramilitarnych SA (Sturmabteilung) i SS (Schutzstaffel). Wreszcie na ostatnią dekadę sierpnia 1939 r. władze gdańskie zaprosiły z „kurtuazyjną wizytą" jeden z okrętów Kriegsmarine. Miała to być całkowicie pokojowa wizyta celem oddania hołdu marynarzom niemieckim poległym w czasie pierwszej wojny, a pochowanym na tutejszym cmentarzu. Podobnie jak w przypadku poprzednich wizyt okrętów niemieckich czy innych flot otrzymały one oficjalną zgodę rządu polskiego, prowadzącego sprawy zagraniczne Wolnego Miasta. Dla podkreślenia polskich praw takim wizytom zawsze towarzyszył jeden z polskich okrętów wojennych i dochodziło do ściśle określonej protokolarnej wymiany wizyt.
Przed południem 23 sierpnia 1939 r. władze gdańskie otrzymały informację, że wcześniej awizowany i uzgodniony z Polską krążownik lekki „Königsberg" zastąpiono okrętem liniowym „Schleswig-Holstein", ostatnim z pięciu pancerników klasy „Deutschland". Polskie władze nie zostały już o tym powiadomione. Okręt przeżywający swą świetność w pierwszej wojnie światowej, zdeklasowany w latach 30. XX w., przystosowany był już tylko do specjalistycznego szkolenia artyleryjskiego kadetów Kriegsmarine. Była to jednak góra ognia. Jedynie ciężar salwy burtowej obliczano na 1690 kg. Składały się na to cztery działa baterii głównej (przeznaczonej do ostrzeliwania odlegych celów), po dwa na dziobie i rufie, kaliber 280 mm, pocisk o ciężarze około 330 kg, przebijający pancerz do 604 mm; bateria średnia z 10 działami, po 5 dział kalibru 150 mm na każdej burcie, ciężar pocisku 43 kg; wreszcie bateria lekka z 4 działami przeciwlotniczymi kalibru 88 mm na górnym pokładzie, pocisk o ciężarze 7,3–9,5 kg, przebijający pancerz nawet do 150 mm z odległości 2 km. Natomiast w Świnoujściu w czwartek, 24 sierpnia, na dwa dni przed planowanym pierwotnie przez Hitlera atakiem na Polskę, na okręt dostarczono jeszcze sześć ciężkich karabinów maszynowych, pięć działek przeciwlotniczych i zaokrętowano 60 żołnierzy, odkomenderowanych z tutejszej szkoły przeciwlotniczej artylerii nadbrzeżnej. Na pokład weszło również pięciu korespondentów wojennych. Już po wyjściu z portu wieczorem tego dnia na pełnym morzu przeokrętowano na pokład „Schleswiga-Holsteina" 225 żołnierzy specjalnej kompanii szturmowej Kriegsmarine. Był to rodzaj współczesnych marines, z pełnym wyposażeniem bojowym, z 14 karabinami maszynowymi, dwoma granatnikami i moździerzem, a nawet z siedmioma motocyklami lekkimi.
Koń trojański
W piątkowy ranek 25 sierpnia 1939 r. „Schleswig-Holstein", oficjalnie witany, wpłynął z „wizytą przyjaźni" do Gdańska. Był to swoisty koń trojański. Na okręcie bowiem starannie zamaskowano uzbrojenie, a na pokładzie stanęli w strojach galowych marynarze i kadeci. Pod pokładem natomiast tłoczyła się kompania szturmowa. Załoga wraz z zaokrętowanymi dodatkowymi żołnierzami i korespondentami liczyła 1197 ludzi. Fotoreporterzy i filmowcy dokumentowali zaś wszystko, zwracając też dużą uwagę na półwysep Westerplatte, obok którego przepływał okręt. „Schleswig-Holstein" zacumował przy specjalnie dla niego wybudowanym pomoście w Nowym Porcie.