Powstanie wielkanocne w Irlandii

W czasie I wojny światowej niektórzy poddani brytyjskiej Korony buntowali się przeciwko uciskowi, czego przykładem jest insurekcja, która rozpoczęła się 24 kwietnia 1916 r. w Dublinie.

Publikacja: 25.04.2025 04:23

„Narodziny Republiki Irlandzkiej” – obraz Waltera Pageta (1863–1935) przedstawiający Pocztę Główną w

„Narodziny Republiki Irlandzkiej” – obraz Waltera Pageta (1863–1935) przedstawiający Pocztę Główną w Dublinie podczas powstania wielkanocnego

Foto: National Museum of Ireland

W kwietniu 1916 roku skumulowane skutki ponad 700 lat brytyjskiej dominacji w Irlandii ujawniły się gwałtownie pod presją Wielkiej Wojny i polityki. Po tym, jak Wielka Brytania w 1801 roku anektowała formalnie sąsiednią wyspę na mocy Aktu unii, kolejne fale ulsterskich narodowców żądały autonomii, natomiast mniejszość ulsterskich unionistów w północnej Irlandii sprzeciwiała się wszelkiej formie decentralizacji, przynajmniej na terenach zdominowanych przez protestantów.

W roku 1914 Wielka Brytania była gotowa wdrożyć Third Home Rule Act, która miała zagwarantować Irlandii samorządność i wycofać część zapisów Aktu unii, ale po wybuchu wojny wprowadzenie ustawy w życie odroczono. Zjednoczone stronnictwo irlandzkie i jego przywódca John Redmond wezwali Irlandczyków do wsparcia Wielkiej Brytanii w czasie wojny i wysłali irlandzkie pułki do walki u boku ententy w nadziei, że autonomia będzie zaległą nagrodą za lojalność. Równocześnie w opozycji do Redmonda powstała organizacja Ochotnicy Irlandzcy, a separatystyczne Irlandzkie Bractwo Republikańskie oraz Sinn Féin szykowały się do zbrojnego oporu wobec Brytyjczyków i utworzenia niepodległej republiki.

„Lud prawdziwie barbarzyński”

Przewlekły problem Ulsteru również skłaniał do zwłoki we wprowadzaniu autonomii, a wyobrażona separacja pogłębiła długotrwałe podziały w całej Wielkiej Brytanii, w których w równym stopniu chodziło o ksenofobię oraz imperialne wzorce, jak o wszystkie inne sprawy. Dyskryminacja Irlandczyków, zakorzeniona w antykatolicyzmie, sięgała czasów normańskiego podboju, gdy Gerald z Walii rozpowszechniał teksty potępiające Irlandczyków jako „lud prawdziwie barbarzyński”, który „żyje jak zwierzęta”. Takie twierdzenia mnożyły się przez stulecia i usprawiedliwiały wyzysk Irlandczyków oraz ostateczną aneksję Irlandii w 1801 roku. Brytyjscy władcy udzielni jeszcze bardziej zabezpieczyli prawa terytorialne, obejmujące rozległe dzierżawione majątki, ustanawiali strategie opodatkowania oraz wyzysku ekonomicznego i nie zważali na ludzką biedę jak ta, która nastała w połowie XIX wieku wraz z wielkim głodem. Ta katastrofa pochłonęła milion ofiar wśród najuboższych z ubogich Europejczyków i zmusiła blisko trzy miliony do emigracji z Irlandii, co doprowadziło do łącznego spadku liczby Irlandczyków prawie o 25 proc. – spadku, który postępował w takim tempie, że liczba ludności Irlandii zmniejszyła się z 8,1 mln w roku 1841 do 4,5 mln w roku 1901. Tak dramatyczne wyludnienie Irlandii pozostawiło trwałe polityczne, kulturowe i gospodarcze rany również w Wielkiej Brytanii, gdzie na początku XIX wieku jedna trzecia poddanych była Irlandczykami, a pod koniec stulecia stanowili oni zaledwie 10 proc.

Michael Collins (1890–1922) – irlandzki przywódca rewolucyjny i polityk, założyciel IRA. W kwietniu

Michael Collins (1890–1922) – irlandzki przywódca rewolucyjny i polityk, założyciel IRA. W kwietniu 1916 r. był uczestnikiem powstania wielkanocnego

Foto: Bibliothèque nationale de France

W wiktoriańskiej Wielkiej Brytanii białość skóry nie zapewniała a priori statusu człowieka cywilizowanego. Podobnie jak z Afrykanerami, uporządkowany rasowo brytyjski świat nie tylko przedstawiał Irlandczyków jako gorszych, ale czasami odczłowieczał ich przy użyciu małpich wyobrażeń. Taka zjadliwość wykraczała poza przynależność polityczną. Na jednym końcu politycznego spektrum Fryderyk Engels podziwiał opór Irlandczyków i beształ irlandzkich imigrantów za to, że „wyrośli niemal bez wszelkiej cywilizacji”, oraz za skażenie klasy robotniczej czasów rewolucji przemysłowej. Na drugim końcu Benjamin Disraeli oświadczył, że Irlandczycy „nienawidzą naszej wolnej i urodzajnej wyspy. Nienawidzą naszego porządku, naszej cywilizacji, naszego przedsiębiorczego przemysłu (…), naszej nieskalanej religii. Ta dzika, lekkomyślna, gnuśna, niepewna i przesądna grupa etniczna nie zgadza się z angielskim charakterem. (…) Ich dzieje stanowią nieprzerwany krąg bigoterii i przelanej krwi”.

Kwestia irlandzka – brak konsensusu

Niewiele problemów imperialnych budziło tak wielkie rozgoryczenie jak kwestia irlandzka. Po trosze wskutek niejednoznacznego statusu Irlandii dzieliła ona ludność obu krajów. Jak zauważa historyk Stephen Howe, Irlandia nie była krajem „ani wyraźnie kolonialnym, ani w pełni zintegrowanym ze Zjednoczonym Królestwem”. Było to jedyne terytorium kolonialne, które po uchwaleniu Aktu unii miało jakąkolwiek reprezentację w parlamencie; irlandzcy wyborcy wybierali swoich przedstawicieli, którzy zasiadali w Pałacu Westminsterskim. Historycznie zakorzenione animozje nadal uwidaczniały się w różnicach etnicznych i kulturowych oraz w braku pełnego włączenia Irlandczyków w struktury decyzyjne, jak również w utworzeniu brytyjskiego rządu z siedzibą na Zamku Dublińskim. Przeciwnicy irlandzkiego nacjonalizmu i autonomii w czasie I wojny światowej bali się nie tylko upadku imperium i efektu domina, w którego konsekwencji decentralizacja władzy w Irlandii doprowadzi do utraty innych posiadłości kolonialnych. Bali się także, jak wyjaśnia nam Howe, utraty „integralności samego brytyjskiego państwa (…), że zerwanie unii z Irlandią zniszczy całe państwo i porządek społeczny”. Podczas gdy w Wielkiej Brytanii załamywano ręce nad wymogami autonomii, podziały między ulsterskimi unionistami, umiarkowanymi zwolennikami autonomii i bardziej radykalnymi irlandzkimi narodowcami pogłębiły się i wykluczały osiągnięcie jakiegokolwiek pokojowego konsensusu.

Czytaj więcej

„Anglia. Czas na herbatę”: Przyjechać na chwilę, osiąść na zawsze

O ile status Irlandii w ogóle był niejednoznaczny, o tyle w kwestii rządów prawa i swobód obywatelskich trudno mówić o jakimkolwiek statusie. Imperialni mężowie stanu uważali za rzecz niezbędną uciekać się do nadzwyczajnych środków prawnych. Irlandia była potwierdzeniem tej prawidłowości. Sir Robert Peel, który położył podwaliny pod Royal Irish Constabulary – brytyjską paramilitarną policję w Irlandii – nie stwarzał złudzeń, że liberalizm dotrze do brzegów Irlandii. Oświadczył, że „w okresie, który minął od czasu utworzenia Unii, Irlandia była rządzona wedle normalnego prawa ledwie przez rok”. W XIX wieku rządy za przyzwoleniem obywateli w coraz większym stopniu określały Anglię, Szkocję i Walię, natomiast w Irlandii dygnitarze zaprowadzali porządek poprzez szereg ustaw o powstaniach, ustaw zawieszających „habeas corpus” i poprzez ogłaszanie stanu wojennego. Kiedy te rozwiązania nie wystarczały, kolonialna legislatura w Irlandii wprowadzała ustawy o środkach przymusu obejmujących kontrolę uzbrojenia, specjalne systemy osądzania i penalizację zaprzysiężeń w organizacjach politycznych i paramilitarnych. Ustawa o bardziej skutecznym tłumieniu lokalnych zamieszek i zakazie działalności niebezpiecznych stowarzyszeń z 1833 roku była pierwowzorem XX-wiecznego brytyjskiego kodeksu prawa stanu wyjątkowego. Przyznawała ona lordowi namiestnikowi Irlandii władzę ogłaszania, że dany okręg nie jest w stanie zapanować nad organizacjami wywrotowymi, dając tym samym siłom bezpieczeństwa wolną rękę w tłumieniu tych zagrożeń dla istnienia państwa. „To pierwszy przypadek tego, co zaczęto nazywać »ogłoszeniem stanu wyjątkowego«, angielski odpowiednik deklaracji stanu oblężenia, w odróżnieniu od ogłoszenia stanu wojennego” – podkreśla historyk prawa A.W. Brian Simpson. Różnił się on dlatego, że „Ustawa nie dopuszczała zwalniania sprawców przestępstw za kaucją i podlegały one osądzeniu przez sąd wojskowy. I co bardzo znamienne dla późniejszych zmian, żadne działanie na mocy Ustawy nie mogło być zakwestionowane w sądzie cywilnym”.

W roku 1871 zgromadzenie ustawodawcze Irlandii zapewniło organowi wykonawczemu rządu prawo dokonywania aresztowań. Na mocy Ustawy o ochronie życia i własności lord namiestnik mógł aresztować każdą osobę podejrzewaną o przestępstwo stanowiące zdradę stanu lub zakłócającą irlandzki porządek prawny i, jak wyjaśnia nam Simpson, „nakaz aresztowania stanowił rozstrzygający dowód zasadności jego wydania. (…) [A] gdy Ustawa przestawała obowiązywać, to, co uczyniono na jej mocy, nie mogło podlegać zaskarżeniu”. (...)

Ochotnicy Irlandzcy rozpoczynają insurekcję

Irlandia odczuła wpływ brytyjskiego państwa czasu wojny w Poniedziałek Wielkanocny 1916 roku, po tym jak Patrick Pearse i blisko 150 Ochotników Irlandzkich porzucili nacjonalizm konstytucyjny i zajęli gmach poczty głównej w Dublinie. Pearse pojawił się przed urzędem pocztowym z proklamacją niepodległości Republiki Irlandzkiej w dłoni: „Irlandczycy i Irlandki! W imię Boga oraz wszystkich pokoleń, od których przejęliśmy tradycję naszej narodowej tożsamości, Irlandia wzywa za naszym pośrednictwem wszystkie swoje dzieci, aby wzniosły w górę sztandar i rusza po wolność” – oznajmił lekko oszołomionemu tłumowi.

Gdy te słowa sprzeciwu padały z ust Pearse’a, osobistości brytyjskiego wojska zebrały się przy torze wyścigowym Fairyhouse, by obejrzeć gonitwę Grand National. Ci ludzie dobrze zdawali sobie sprawę, że Sinn Féin sympatyzuje z Niemcami i prowadzi antywerbunkowe kampanie przeciwko wojnie, konfliktowi, który miał sprawić, że 200 tys. Irlandczyków zgłosiło się na ochotnika na front, a 35 tys. straciło życie. A jednak insurekcja zaskoczyła niemal wszystkich oprócz samych konspiratorów. Mimo wszystko powstanie wielkanocne było, zgodnie z rachubą Pearse’a, raczej „krwawą ofiarą, która ożywi ducha narodu irlandzkiego”, niż realistyczną próbą obalenia brytyjskich rządów podczas wojny.

Czytaj więcej

Putin uratował jedność brytyjskiego królestwa

Lord namiestnik Irlandii Ivor Churchill Guest, znany jako lord Wimborne, żołnierz odznaczony za udział w drugiej wojnie burskiej i kuzyn Winstona Churchilla, czuł się zagubiony, gdy próbował się uporać z irlandzkimi zawiłościami. Wytrwale współpracował z Ministerstwem Wojny, by przyspieszyć werbunek Irlandczyków, i był mało skuteczny w zaprowadzaniu porządku prawnego. Gdy irlandzcy radykałowie szerzyli wywrotową propagandę, deportacja okazywała się nieskuteczna i lord Wimborne domagał się bardziej efektywnych środków bezpieczeństwa oraz innych możliwości. Przepływ informacji od policji na Zamek Dubliński był niepokojąco nieadekwatny. „Nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że nocne manewry w Dublinie zostały pominięte w raporcie zbiorczym policji – powiedział rozdrażniony lord namiestnik na miesiąc przed powstaniem. – Dlaczego pozostaje nam dowiadywać się z porannej prasy o konfiskacie uzbrojenia w Corku? Przecież powinniśmy mieć codzienne meldunki z policji o wszystkich poczynaniach Sinn Féin, a tego rodzaju akcja nie powinna być podejmowana bez wiedzy władzy wykonawczej”.

W tygodniach poprzedzających proklamację Pearse’a frustracja Wimborne’a rosła. Kiedy Ochotnicy Irlandzcy wdarli się do urzędu pocztowego, poprzecinali rządowe łącza telegraficzne i zabili trzech posterunkowych, było jasne, że Zamek Dubliński jest sparaliżowany. Chodzący tam i z powrotem po orientalnych dywanach okazałego Viceregal Lodge spanikowany lord Wimborne, zdaniem swojego osobistego sekretarza, „cały czas żłopał brandy”. Nie radząc się swoich stróżów prawa i nie zważając na cały zestaw możliwości stwarzanych przez DORA, lord namiestnik ogłosił stan wojenny najpierw w Dublinie, a potem w całej Irlandii. Nadszedł czas, by wezwać wojsko, by zdławić rebelię z użyciem wszelkich niezbędnych środków.

Kitchener, minister wojny, mianował gubernatorem wojskowym na obszar Irlandii generała Johna Maxwella, jednego z wielu protegowanych, którzy walczyli zarówno w Sudanie, jak i w Afryce Południowej, instruując go, by „poczynił takie kroki, jakie Pańskim zdaniem mogą być niezbędne do niezwłocznego stłumienia powstania”. Gdy Maxwell przybył do Dublina, miasto było „ognistym piecem” i wyglądało niesamowicie niczym „europejskie miasto po bombardowaniu”.

Patrick Pearse – irlandzki nauczyciel, adwokat, poeta i polityk, przywódca powstania wielkanocnego.

Patrick Pearse – irlandzki nauczyciel, adwokat, poeta i polityk, przywódca powstania wielkanocnego. Stracono go 3 maja 1916 r.

Foto: Library of Congress

Gubernator wojskowy oświadczył, że nie zawaha się „zniszczyć wszystkich budynków w okolicy zajętych przez buntowników”. Domagał się również bezwarunkowej kapitulacji. Z pomocą innego ucznia Kitchenera, brygadiera Williama Lowe’a, gubernator i jego żołnierze poskromili 1200 irlandzkich republikanów, którzy chwycili za broń razem z całym Dublinem. Ulice stały się strefami wojny i sklepy, hotele oraz domy stanęły w płomieniach, które strzelały na dziesiątki metrów w górę, gdy eksplozje zagłuszały nieustanną kanonadę.

W ciągu sześciu dni Maxwell i jego ludzie zdławili powstanie, a przy okazji zniszczyli niezliczone budynki, w tym pocztę główną, pozbawiając życia 500 osób i raniąc kolejne 2600, w większości cywilów. Zawieszenie właściwych procedur prawnych umożliwiło aresztowanie 3,5 tys. początkujących przywódców i ludzi podejrzewanych o ich wspieranie. Potem popędliwe sądy wojskowe skazały 90 osób na śmierć. Po niespełna dziesięciu dniach plutony egzekucyjne straciły 15 z nich.

Na początku powstania wielkanocnego Irlandia była podzielona na tle stosunku do wojny i republikanom brakowało szerokiego poparcia. W obliczu bezsensownych brytyjskich represji opór wobec sprawy narodowej zaczął jednak zanikać. Nie tylko morderstwa w dublińskich koszarach Portobello, gdzie brytyjscy wojskowi w trybie doraźnym stracili pacyfistę Francisa Sheehy’ego-Skeffingtona oraz dwóch innych dziennikarzy, bądź pogrom przy North King Street, gdzie brytyjscy żołnierze wpadali do domów i losowo strzelali do cywilów i dźgali ich bagnetami, tak bardzo wstrząsnęła irlandzką opinią publiczną. Chodziło również o to, że brytyjska armia i rząd nie chcieli ani przyjąć odpowiedzialności, ani podzielić się nią. Na przykład w przypadku rzezi przy North King Street miejski koroner w swoim dochodzeniu napiętnował żołnierzy za zabicie „nieuzbrojonych i niewinnych” cywilów. Maxwell twierdził jednak, że ci cywile byli sympatykami republikanów, a wojskowa komisja śledcza orzekła, że żaden członek armii brytyjskiej nie może ponieść odpowiedzialności, i dlatego nikt nie został do niej pociągnięty. Co znamienne, Maxwell szczerze przyznał, że jego żołnierzom brakowało umiejętności oceny sytuacji: „Rebelianci nie nosili mundurów i człowiek, który w pewnym momencie strzelał do jakiegoś żołnierza, mógł spokojnie przechodzić obok niego chwilę później. (…) Niemal wszystko trzeba było pozostawić żołnierzom na miejscu. Możliwe, że doszło do niefortunnych incydentów, czego należy żałować (…), ale jak żołnierze mieli rozróżniać? Widzieli, jak ich towarzysze giną obok z rąk ukrytych i zdradzieckich napastników, i możliwe nawet, że pod wpływem przerażenia tym osobliwym atakiem niektórzy z nich »wpadali w furię«. To nieuchronne następstwo tego rodzaju rebelii”.

Wobec wojennej cenzury i oświadczeń prasowych popierających żołnierzy, jak to złożone przez Maxwella, rząd brytyjski usprawiedliwiał rozwój wydarzeń w Irlandii.

Irlandzcy republikanie dobrze rozumieli połączoną moc komunikacji i brytyjskich represji. Podczas powstania wielkanocnego ludzie Pearse’a przejęli nadajnik radiowy i transmitowali swoją proklamację niepodległości Republiki Irlandzkiej. Powstanie wielkanocne codziennie przez ponad dwa tygodnie znajdowało się na pierwszych stronach amerykańskich i brytyjskich gazet, aczkolwiek wiadomości wychodzące z Irlandii docierały przez jak najgęstszy filtr kontroli i utajniania. Na tle wojny początkowe relacje, nawołujące wprawdzie do wstrzemięźliwości z obu stron, ukazywały te zajścia jako irlandzkie szaleństwo. Gazety takie jak „The New York Times” przedstawiały tautologiczne analizy – w jednym z artykułów redakcyjnych stwierdzono, że „Irlandia w stanie buntu jest irlandzka. Nigdy nie było inaczej. (…) Rebelia to chroniczny, naturalny niemalże stan Irlandii, co jakiś czas tylko bardziej dotkliwy niż zwykle”.

Egzekucje przywódców zrywu w Irlandii

Wszystko się zmieniło wraz ze straceniem Pearse’a oraz 14 innych przywódców powstania. Relacje prasowe i nastawienie opinii publicznej zmieniły się. W teorii ententa prowadziła wojnę totalną z niemieckim wrogiem kojarzonym z takimi despotycznymi i okrutnymi środkami. Londyński „Times” beształ rząd brytyjski ze względów moralnych, zadeklarował, że plutony egzekucyjne są „niegodne” narodu, i przekonywał, by „coś takiego zostawić Niemcom”. Odwołując się do kształtujących się antyimperialistycznych odczuć w Stanach Zjednoczonych, „The Washington Post” napisał: „Historia jest pełna przykładów brutalnych i nadmiernych środków stosowanych przez Anglię wobec Irlandii i teraz powinno to posłużyć jako ostrzeżenie przed taką polityką”.

Skutki straceń nie uszły uwagi Johna Redmonda i jego umiarkowanych narodowców, którzy sądzili, że reakcja rządu na powstanie podważa prawomocność brytyjskiego panowania. 11 maja 1916 roku John Dillon, zastępca Redmonda, wstał w Izbie Gmin i powiedział o katastrofalnych konsekwencjach poczynań Wielkiej Brytanii w Irlandii oraz o wysiłkach władz, by zatuszować i usprawiedliwić zawieszenie swobód obywatelskich: „Głównym celem mojego wniosku jest położenie ostatecznego kresu tym egzekucjom. Nie miejcie złudzeń, uwalniacie rzekę krwi między dwiema grupami etnicznymi, które po trzystu latach nienawiści i konfliktu prawie udało się nam zbliżyć. (…) Nie ma sensu pozwalać sobie na gładkie słówka, by przesłonić prawdę o sytuacji. Pojawia się mnóstwo krytycznych uwag w tej izbie i jeszcze więcej w prasie co do praktyki rządu skrywającego prawdę pod grubą zasłoną i próbującego dać sobie radę – optymistycznymi oświadczeniami czyniąc opinię publiczną ślepą na rzeczywistość”.

Wygłoszone z taką swadą przemówienie, nawet w kontekście rosnącego publicznego oburzenia, nie zdołało powstrzymać egzekucji. Co do Lloyda George’a, to był optymistą. Gotowy przejąć od Kitchenera obowiązki ministra wojny, zanim trafi na Downing Street, przyszły premier przyjął relatywistyczną logikę: „Ludzie przyzwyczajają się do krwawych scen. Ich synowie giną tysiącami i naród jest twardszy oraz bardziej bezlitosny niż kiedykolwiek wcześniej”. Rozumowanie Lloyda George’a nie mogło się jednak równać ze złowieszczą repliką Dillona. „Od czasu tych egzekucji – podkreślił – mamy do czynienia z nową Irlandią… wrzącą z niezadowolenia i wściekłości na rząd. Dawne historyczne namiętności zostały rozbudzone do strasznych rozmiarów”.

Konsekwencje powstania w Irlandii

Płomień nacjonalizmu podsyciły dodatkowo inne. W następstwie powstania wielkanocnego rząd brytyjski na mocy regulacji 14B przetrzymywał 1500 mężczyzn bez procesu. Aresztowani, tacy jak Michael Collins, trzymani głównie w obozie dla internowanych we Frongoch, który stanowił zlepek baraków i budynków opuszczonej destylarni na walijskim wybrzeżu, pierwsi upatrzyli w swoim uwięzieniu sposobność do rekrutacji. Frongoch zyskało sławę „ollscoil na reahhhloide”, uniwersytetu rewolucji, a Collins i inni uczyli rewolucyjnej ideologii oraz taktyki walki partyzanckiej, która uwzględniała taktykę stosowaną w Afryce Południowej. W rzeczywistości dwie irlandzkie brygady, w tym brygada niedawno straconego Johna McBride’a, walczyły u boku Afrykanerów, wzorując się na nich i ucząc się manewrów partyzanckich. Afrykanerski ognisty podmuch ukształtował irlandzki radykalizm i był odczuwany od samego szczytu tworzącej się organizacji po zwerbowanych do niej na najniższym szczeblu.

Collins, zapewne najbardziej znany i wpływowy przywódca irlandzkich republikanów, został wychowany w duchu nacjonalizmu hrabstwa Cork. Jego ojciec był tam członkiem Irlandzkiego Bractwa Republikańskiego, organizacji, na której czele stanął w końcu młody Collins. Podobnie jak w niezliczonych innych sytuacjach, na przyszłego republikańskiego przywódcę oddziaływały również wpływy pochodzące z dala od kraju. Collins w młodości uwielbiał sławnego afrykanerskiego generała Christiana de Weta oraz taktykę jego komanda i w końcu obrał przydomek „Irlandczyk de Wet”. Sinn Féin wywodziła swoją genezę częściowo z proburskiego ruchu oraz Irlandzkiej Komisji Transwalskiej, która aktywnie gromadziła fundusze i szeregowych żołnierzy do walki u boku afrykanerskich sił zbrojnych. W niższym ogniwie łańcucha dowodzenia jeden z piechurów Collinsa z odległej wioski w Corku przypomniał wspólną historię „urasowionych” białych, którzy cierpieli pod brytyjskimi rządami: „Opowieści i dyskusje o wojnie burskiej zawsze kończyły się nawiązaniem do Irlandii. Nic dziwnego. Garstka farmerów, którzy stawili opór i upokorzyli imperium, dała przykład uciskanym i poniewieranym tego świata. Ten przykład został zrozumiany przez nastawionych wojowniczo ludzi w naszym kraju. Mój stryj był jednym z nich i od niego właśnie po raz pierwszy usłyszałem o jedynej pewnej drodze do pozbycia się obcego gnębiciela”.

Reakcja Wielkiej Brytanii na powstanie wielkanocne w postaci internowania stworzyła irlandzkim radykałom ideologiczne i fizyczne możliwości przetwarzania własnych opowieści o niedoli, jak również zapewniła im strategiczną przyszłość w starciach z brytyjskim liberalnym imperializmem. Podsyciła również nacjonalizm ich rodaków oraz wyobrażenia irlandzkich humanistów, którzy kreowali dzieła literackie, pieśni i kunsztowne pogrzebowe utwory procesyjne z prochów imperialnego zniszczenia i narodowych tęsknot. Jak Wielka Brytania miała Rudyarda Kiplinga, tak kolonie miały własnych odznaczanych piewców imperializmu. William Butler Yeats wysunął się na czoło wśród republikańskich geniuszy literackich i dał wyraz temu, co niewysłowione, oraz wizjom wolności. Ów poeta dla mas stanął u boku światowych gigantów i stał się pierwszym Irlandczykiem, który zdobył Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury w 1923 roku. (...)

Popularny wiersz Yeatsa „Wielkanoc 1916” stanowił pochwalny lament nad straconymi skazańcami oraz świadectwo pogodzenia się poety oraz wielu innych osób o umiarkowanych poglądach z rosnącym wpływem republikańskiego nacjonalizmu. W końcowych wersach swojego utworu Yeats patrzy na męczeństwo straconych:

„Teraz i zawsze w zielni,

Wbrew życia powszechnej prozie,

Niech stoją przeobrażeni:

Piękno zrodziło się w grozie”.

Wraz z końcem Wielkiej Wojny popularność Lloyda George’a pomogła ukoić żal wstrząśniętego narodu, który nie pozbierał się jeszcze po utracie prawie miliona poległych i powrocie trzech milionów rannych żołnierzy do domu. Rozbrojenie i pacyfizm stały się hasłami przewodnimi dla pokolenia, które w następstwie niewyobrażalnego cierpienia dążyło do ponownego określenia światowego porządku. Co niezwykłe, wiele grup, w tym radykalni pacyfiści i powojenni mężowie stanu głęboko zaangażowani we wspieranie imperium brytyjskiego, coraz częściej lokowali swoje zainteresowania w tworzącym się internacjonalizmie skupionym na imperialnych ramach jako wzorcu dla przyszłej federacji. (...)

Fragment książki Caroline Elkins „Dziedzictwo przemocy. Historia imperium brytyjskiego”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont. Tytuł, lead, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.

DZIEDZICTWO PRZEMOCY. HISTORIA IMPERIUM BRYTYJSKIEGO Przekł. Marek Fedyszak Znak Horyzont, Kraków 20

DZIEDZICTWO PRZEMOCY. HISTORIA IMPERIUM BRYTYJSKIEGO Przekł. Marek Fedyszak Znak Horyzont, Kraków 2025

W kwietniu 1916 roku skumulowane skutki ponad 700 lat brytyjskiej dominacji w Irlandii ujawniły się gwałtownie pod presją Wielkiej Wojny i polityki. Po tym, jak Wielka Brytania w 1801 roku anektowała formalnie sąsiednią wyspę na mocy Aktu unii, kolejne fale ulsterskich narodowców żądały autonomii, natomiast mniejszość ulsterskich unionistów w północnej Irlandii sprzeciwiała się wszelkiej formie decentralizacji, przynajmniej na terenach zdominowanych przez protestantów.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej
Historia świata
Ukraińscy bracia w powstaniu warszawskim. Historia jak z „Szeregowca Ryana”
Historia świata
Brakujące morskie ogniwo
Historia świata
Paweł Łepkowski: Tak kończą tyrani
Historia świata
Wspomnienie o wyjątkowej arystokratce