„U teologa Theodora Haeckera, prowadzącego dziennik obecnego czasu, pojawiło się nagle, zapewne wskutek denuncjacji, Gestapo w poszukiwaniu wspomnianego dziennika. I rzeczywiście, jeden z funkcjonariuszy znajduje podejrzany rękopis, trzyma go już w ręce, lecz w tym momencie jego uwagę odwraca pytanie jednego z obecnych tam jego podwładnych, odkłada zatem rękopis, nie zajrzawszy do niego. To wszystko, po pełnych trwogach sekundach i minutach, w trakcie których biedny, niezbyt odporny psychicznie Haecker miał wszelkie powody ku temu, by drżeć o swoją głowę. Przypadek ten dał asumpt moim przyjaciołom, żeby mnie ostrzec. Chcąc nie chcąc, zamykam na to uszy; pragnę nadal spokojnie zapisywać te kartki, które kiedyś wniosą wkład w historię kultury nazizmu” – notuje 9 września 1937 r. Friedrich Reck-Malleczewen. „Dlatego co noc, zachowując nieustannie czujność wobec obserwatorów i ciągle zmieniając miejsca pobytu, ukrywam głęboko w lesie i w polach to, co kiedyś ujrzy światło dzienne. O przyjaciele, korzyści znikli! – tak właśnie teraz żyjemy. Czy wy, którzy przed czterema laty opuściliście Niemcy, potraficie stworzyć sobie jakieś wyobrażenie naszej nielegalności i stałego zagrożenia życia; życia, które jutro może dobiec kresu wskutek denuncjacji zadowolonego ze swego czynu pierwszego lepszego histeryka?”.