„Abbey Road” Beatlesów. Fotografia z historią: banda oszołomów na zebrze

Zdjęcie, na którym czterech facetów przechodzi przez jezdnię, opublikowane na okładce albumu „Abbey Road” zespołu The Beatles, stało się prawdopodobnie najczęściej naśladowaną fotografią w historii.

Publikacja: 09.01.2025 21:00

„Abbey Road” Beatlesów. Fotografia z historią: banda oszołomów na zebrze

Foto: Shutterstock

Płyta nagrywana przez zespół The Beatles w studio EMI w pobliżu Abbey Road w Londynie miała nazywać się „Everest”, od nazwy marki papierosów, które palił Geoff Emerick, niezwykle innowacyjny inżynier dźwięku, który współpracował z zespołem. Na okładce miało znajdować się zdjęcie Beatlesów w Himalajach. Zespół postanowił jednak uhonorować studio, które było w opinii muzyków magiczne – muzy odwiedzały w nim artystów częściej niż gdzie indziej, a płyty nagrywały się same.

Czytaj więcej

„Beatles '64”. Beatlesi uczyli Amerykanów marzyć. Film nie tylko dla Przemysława Babiarza

Gdy zespół zaakceptował nazwę albumu, należało opracować okładkę. „Przejście dla pieszych było tuż obok – opowiadał Paul McCartney. – Stwierdziliśmy więc: wyjdźmy, weźmy fotografa i idźmy na skrzyżowanie. Zrobimy to w pół godziny”. Czasu na nagrania zaczynało brakować, a zespół chciał mieć okładkę wcześniej niż płytę. „Złapaliśmy fotografa, daliśmy mu pół godziny i zaczęliśmy chodzić przez skrzyżowanie. (...) To był bardzo upalny, sierpniowy dzień, a ja przyjechałem w garniturze i sandałach – wspominał McCartney. – Było tak gorąco, że zdjąłem sandały z nóg i w paru ujęciach byłem boso, w stylu Sandie Shaw. Wiele osób chodzi boso, więc nawet o tym nie myślałem”.

Słynne zdjęcie na okładce Abbey Road

8 sierpnia 1969 r. przyjaciel Johna Lennona i Yoko Ono szkocki fotograf Iain MacMillan rozpoczął sesję, która trwała zaledwie 10 minut. W tym czasie policja na chwilę wstrzymała ruch. „Paul szedł po przejściu boso, bo w mniemaniu Paula jego odmienność polega na tym, że jest prawie normalny, z wyjątkiem subtelnego detalu w stylu ucha pomalowanego na niebiesko – wspominał John Lennon. – Kiedy się spojrzy na okładkę, wygląda na to, że czterej Beatlesi idą po pasach dla pieszych kompletnie ubrani. To jego mała sztuczka. Zauważyłem to, dopiero gdy dostałem płytę. Tego dnia nie wiedziałem, że był boso. Chcieliśmy tylko, żeby fotograf się pospieszył, bo zaczęło się gromadzić zbyt wiele osób”. Muzycy bali się, że gapie zepsują zdjęcia, a poza tym mieli nagrywać piosenki, zamiast wygłupiać się na pasach. Przed piątym zdjęciem John wymamrotał: „No już, pospieszcie się, równo, ruszamy tą samą nogą”.

Czytaj więcej

Lennon po polsku? Na co można pozwolić sztucznej inteligencji?

Fotograf wykonał zaledwie sześć ujęć. Piąte – wykonane o 11.35 – znalazło się na okładce 11. albumu studyjnego The Beatles, który trafił do sprzedaży 26 września 1969 r. Zdjęcie niemal od razu stało się najbardziej rozpoznawalnym w historii muzyki rozrywkowej. Do jego wykonania Iain MacMillan użył aparatu Hasselblad z klasycznym obiektywem 50 mm (przesłona f-22, czas: 1/500 sekundy). Wyboru zdjęcia dokonał Paul McCartney, który był pomysłodawcą koncepcji zdjęcia. Wkrótce album i zdjęcie osiągnęły niebywały sukces. Niestety, była to ostatnia płyta zespołu, który wkrótce, za sprawą wewnętrznych konfliktów, rozpadł się.

Bohaterowie drugiego planu okładki albumu The Beatles

Fotografowi nie udało się wykonać zdjęcia, na którym widoczni są tylko artyści. Na jednym z ujęć pojawia się nawet autobus wraz z grupą podróżnych. Piąty kadr również zawiera wizerunki przypadkowych obserwatorów.

Trzej mężczyźni po lewej stronie ulicy, uwiecznieni nad głową Paula, to: Alan Flanagan, Steve Millwood i Derek Seagrove. Byli to dekoratorzy wnętrz wracający do pracy z przerwy na lunch. „Jestem facetem po prawej stronie, w lewym dolnym rogu zdjęcia. Nie było niczym niezwykłym, że byłem na Abbey Road. Byłem tam przy wielu okazjach – wspominał po latach Derek Seagrove. – Widziałem Beatlesów pijących herbatę w stołówce. Czasami siadaliśmy przy sąsiednim stole i zwyczajnie się z nimi witaliśmy. Tego dnia zobaczyliśmy ich wszystkich wychodzących przez frontowe drzwi ok. godz. 10, co samo w sobie było niezwykłe. Ciekawość zwyciężyła, poszliśmy więc za nimi. Zatrzymaliśmy się przy bramie. [...] Po prostu staliśmy i patrzyliśmy. Facet, który robił zdjęcie, machał do nas, żebyśmy zeszli z drogi, ale postanowiliśmy nie ustępować. Nie mieliśmy pojęcia o znaczeniu tego obrazu”.

Czytaj więcej

Sława i śmierć Elvisa Presleya. Historia rock’n’rollowej muzycznej fali

Kolejnym bohaterem drugiego planu jest postać po prawej stronie kadru. To Amerykanin Paul Cole, który w owym czasie wraz z żoną przebywał na wakacjach w Londynie. Jego postawa zdaje się wyrażać zdziwienie faktem, że banda oszołomów chodzi po pasach dla pieszych. Paul Cole twierdził, że nigdy nie zamierzał być częścią tej historii. Emerytowany sprzedawca z Florydy stał na londyńskiej ulicy, myśląc o swoich europejskich wakacjach, kiedy czterech dziwnie wyglądających dżentelmenów przeszło przed nim, ustawiając się w idealnym szyku. „Szli jak rząd kaczek” – wspominał w „Palm Beach Post”. Cole nie pamięta nawet, by widział fotografa. Jedynym powodem, dla którego stał na ulicy, była niechęć zwiedzania kolejnego muzeum, gdzie ciągnęła go żona. „Powiedziałem jej: widziałem już wszystkie muzea, które chciałem zobaczyć” – mówił 92-letni Cole.

Kolejnym elementem z drugiego planu, który przeszedł do historii, jest biały volkswagen „garbus”, który należał do jednej z osób mieszkających w bloku naprzeciwko studia nagraniowego

Cole dowiedział się, że jest „piątym” Beatlesem, gdy jego żona kupiła płytę „Abbey Road”, aby nauczyć się z niej piosenki na ślub, w czasie którego grała na organach. Cole zauważył album w domu. „Spojrzałem na nią dwa razy i powiedziałem: Hej, to ja!” – stwierdził. „Mówię ludziom: nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale rozmawiacie z osobą, której zdjęcie jest w milionach domów na całym świecie” – do końca życia opowiadał Cole. Jednocześnie twierdził, że nigdy nie przesłuchał płyty tych „czubków” chodzących w Londynie po przejściu dla pieszych.

Kolejnym elementem z drugiego planu, który przeszedł do historii, jest biały volkswagen „garbus”, który należał do jednej z osób mieszkających w bloku naprzeciwko studia nagraniowego. Miał tablicę o numerze rejestracyjnym LMW 281F. Tablica ta była wielokrotnie kradziona. W końcu auto trafiło na aukcję i dziś można je oglądać w Muzeum Volkswagena w Wolfsburgu.

Teoria spiskowa o śmierci Paula McCartneya

Wkrótce po wydaniu albumu okładka stała się częścią teorii spiskowej pod tytułem „Paul nie żyje”, która szerzyła się po kampusach uniwersyteckich w USA. Według jej zwolenników na okładce przedstawiono Beatlesów wychodzących z cmentarza w procesji pogrzebowej. Procesję prowadził Lennon ubrany na biało jako postać religijna; Starr był ubrany na czarno jako przedsiębiorca pogrzebowy; McCartney był bosym trupem; a Harrison ubrany w dżinsy – grabarzem.

Plotka o śmierci Paula stała się przedmiotem intensywnych analiz w mainstreamowym radiu i przyczyniła się do komercyjnego sukcesu „Abbey Road” w USA.

Leworęczny McCartney trzyma w prawej ręce papierosa, co dowodzi, że jest oszustem – sobowtórem. Tu wraca sprawa „garbusa”, którego tablicę rejestracyjną ktoś błędnie odczytał jako 28If, a następnie zinterpretował jej tajny kod, z którego wynika, że McCartney miałby 28 lat, gdyby przeżył – mimo że w chwili wykonania zdjęcia artysta miał zaledwie 27 lat. Plotka o śmierci Paula stała się przedmiotem intensywnych analiz w mainstreamowym radiu i przyczyniła się do komercyjnego sukcesu „Abbey Road” w USA. Lennon udzielił w Londynie wywiadu nowojorskiej WMCA i wyśmiał tę plotkę, ale przyznał, że stanowi ona nieocenioną reklamę dla albumu.

Czytaj więcej

Ostateczny koniec zespołu Pink Floyd

Przejście dla pieszych, na którym wykonano zdjęcie, stało się miejscem pielgrzymek fanów zespołu z całego świata. Każdy chce mieć takie samo zdjęcie jak słynna czwórka z Liverpoolu. Jego popularność doprowadziła nawet do tego, że rząd brytyjski wpisał je na specjalną listę dziedzictwa narodowego. Album „Abbey Road” został sklasyfikowany na 14. miejscu listy magazynu „Rolling Stone” najlepszych płyt w historii.

Płyta nagrywana przez zespół The Beatles w studio EMI w pobliżu Abbey Road w Londynie miała nazywać się „Everest”, od nazwy marki papierosów, które palił Geoff Emerick, niezwykle innowacyjny inżynier dźwięku, który współpracował z zespołem. Na okładce miało znajdować się zdjęcie Beatlesów w Himalajach. Zespół postanowił jednak uhonorować studio, które było w opinii muzyków magiczne – muzy odwiedzały w nim artystów częściej niż gdzie indziej, a płyty nagrywały się same.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Od chińskiej kostki do komputerów. Jak rozwój technologii zmieniał muzykę?
Historia świata
Sensacyjne odkrycia na dnie mórz. Nie wszystko złoto, co się świeci
Historia świata
Sława i śmierć Elvisa Presleya. Historia rock’n’rollowej muzycznej fali
Historia świata
Jak Jimmy Carter utracił Biały Dom?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia świata
Jak Ameryka żegna swoich przywódców