Zapewne ktoś się oburzy na tytuł tego artykułu. Przecież przez ok. 25 lat Polska toczyła ciężkie wojny z imperium osmańskim. Przez te ćwierć wieku do niewoli tureckiej trafiły dziesiątki, a może nawet setki tysięcy polskich chrześcijan i żydów. Po dwóch przegranych przez nas bitwach Turcy zbezcześcili zwłoki naszych dowódców: po klęsce wojsk chrześcijańskich w bitwie pod Warną w 1444 r. mieli wysłać głowę króla Władysława Warneńczyka do Stambułu, a w roku 1620 po bitwie pod Cecorą odesłali sułtanowi głowę hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego. Przez następne dwa lata turecki władca kazał ją trzymać zatkniętą na pice przed wejściem do swojego pałacu.
Odległe niebezpieczeństwo
Wbrew pozorom nie można jednak mówić o zakorzenionej nienawiści między oboma narodami. Bardzo trafnie ujął to wybitny badacz dziejów polskiej wojskowości profesor Jan Wimmer. W swojej monumentalnej pracy „Wiedeń 1683”, wydanej w trzechsetną rocznicę bitwy pod Wiedniem, napisał znamienne słowa: „Świadomość przeciętnego Polaka tkwi w przekonaniu, iż Turcy byli jednym z najgroźniejszych wrogów Polski w dawnych wiekach, że toczono z nimi częste i ciężkie walki. Pogląd ten zrodził się z eksponowania wojen tureckich przez historiografię i literaturę piękną, z utrwalania epizodów z nich, a w szczególności świetnych zwycięstw pod Chocimiem i Wiedniem, na sztychach i płótnach przez grafików i malarzy. W rzeczywistości bezpośrednich konfliktów zbrojnych pomiędzy Polską a Turcją było niewiele i wszystkie one, z wyjątkiem epizodów u schyłku XV wieku i w pierwszej ćwierci XVI w., sprowadzały się do czterech, jakie miały miejsce w XVII w., a trwających łącznie ok. 25 lat. Do wrażenia nieustannych zmagań z wyznawcami Mahometa przyczyniają się częste istotnie walki z najazdami tatarskimi, jakie z niewielkimi przerwami toczono od XIV aż do końca XVII w.”.
Czytaj więcej
Często trafiam na opracowania historyczne, których autorzy bezkrytycznie powielają opinię, że bitwa pod Wiedniem w 1683 r. była dla Polaków pyrrusowym zwycięstwem – wielkim triumfem militarnym, ale zmarnowaną okazją do przemian politycznych. Taka ocena wydarzeń z perspektywy znajomości kolejnych 341 lat historii jest w mojej opinii niesprawiedliwa.
Czy zatem polska literatura, sztuka i historiografia nie eksponują przesadnie wojen z Turcją jako państwem nieustannie zagrażającym naszemu bezpieczeństwu narodowemu od XV do XVIII stulecia?
Przez pierwsze 450 lat drugiego tysiąclecia po Chrystusie kwestia rozwijającego się zagrożenia tureckiego była dla Polaków sprawą niemal nieistotną. Upadek Konstantynopola otrzeźwił Europejczyków, ale nie zrobił jeszcze piorunującego wrażenia na naszych przodkach. Wiedziano, że należy się szykować do długiej walki o to, aby nie podzielić losu Bizancjum, ale Turcy byli daleko od nas i nikt w czasie zmagań z Krzyżakami podczas wielkiej wojny w 1410 r. nie zawracał sobie głowy tureckim zagrożeniem.