Bob Fosse zrealizował „Kabaret” w 1972 r., trzy lata po porażce finansowej jego pierwszego kinowego musicalu „Słodka Charity”. Nowe dzieło odniosło spektakularny sukces: zdobyło osiem statuetek Oscara i zachwyciło krytyków oraz publiczność do tego stopnia, że znalazło się na wszystkich prestiżowych listach najlepszych filmów wszech czasów. Na osobną wzmiankę zasługuje ścieżka dźwiękowa „Kabaretu” – piosenki wykonywane przez fenomenalną Lizę Minnelli w roli uroczo chaotycznej i zdecydowanie wyemancypowanej szansonistki Sally Bowles weszły do kanonu ambitnej muzyki rozrywkowej i zaczęły żyć własnym życiem estradowym, a delikatne z początku jak pianka na bawarskim piwie, ale w istocie przerażające crescendo „Tomorrow Belongs to Me”, szczególnie w połączeniu z zamykającym scenę diabolicznym i proroczym uśmiechem Joela Greya, urosło do rangi symbolu rodzącego się totalitaryzmu.
O sukcesie zdecydował jednak nie oryginalny pomysł na fabułę, ale umiejętne wykorzystanie źródeł inspiracji. Film dosyć swobodnie nawiązywał do broadwayowskiego spektaklu, z którego „zapożyczył” tytuł, zarys historii i większość piosenek napisanych przez Johna Kandera i Freda Ebba. Ale nawet wersja sceniczna z 1966 r. była już adaptacją. Scenariusz oparto bowiem na powieściach brytyjsko-amerykańskiego prozaika Christophera Isherwooda „Pan Norris się przesiada” i „Pożegnanie z Berlinem”, powstałych w odstępie kilku lat jeszcze przed II wojną, ale wydanych razem w 1945 r., i dzięki tej edycji znanych w świecie anglojęzycznym jako „Berlin Stories”. To na kartach tych utworów ma swój początek opowieść o podejrzanym Kit Kat Klub (który w książce nazywa się inaczej) i jego niefrasobliwej gwiazdeczce.
Czytaj więcej
Kanclerz Heinrich Brüning świadomie wykorzystywał narastające niepokoje społeczne, aby skłonić zwycięskie mocarstwa do ustępstw w sprawie spłaty przez Niemcy reparacji po I wojnie światowej.
Oba wspomniane wyżej teksty mają charakter autobiograficzny. Isherwood, syn bohatera I wojny światowej i potomek szacownego brytyjskiego rodu, niedoszły absolwent Cambridge, początkujący pisarz i homoseksualista, przyjechał do Berlina w 1929 r., by dołączyć do swego ówczesnego partnera – nie tylko w relacji intymnej, ale i we współpracy literackiej – W.H. Audena, którego poezje wtedy jeszcze znane były jedynie nielicznym. Tu zakochał się ponownie – w samym mieście, jego barwnej społeczności, jego kontrastach, a przede wszystkim w jego mrocznym, fatalistycznym hedonizmie. Zamieszkał w eleganckiej kamienicy przy Nollendorfstraße w niegdyś zamożnej, a po wojnie podupadłej dzielnicy Schöneberg, gdzie jego współlokatorką, a później także bliską przyjaciółką była Jean Ross – dziewczyna z dobrego angielskiego domu, pracująca w Berlinie jako artystka kabaretowa i prowadząca życie jak najbardziej odległe od anglikańskich wzorców. To właśnie Ross, w przyszłości znana działaczka polityczna i pisarka, parająca się również krytyką filmową, jest pierwowzorem Sally Bowles. Podczas jednego z radosnych klubowych wieczorów młodzi uciekinierzy z Anglii poznali bogatego i szukającego przygód Amerykanina Johna Blomshielda – i tak narodził się filmowy arystokrata Maximilian von Heune, który uwodzi i Sally, i drugiego z głównych bohaterów, angielskiego wykładowcę i pisarza, Briana Robertsa, granego w filmie przez Michaela Yorka. W tej postaci nietrudno rozpoznać samego Isherwooda. W żywej, bezpretensjonalnej narracji przybysza z Anglii, przypominającej bardziej pamiętnik niż literacką fikcję, niemal wszystkie postacie wzorowane są na autentycznych osobach, poznanych przez niego podczas kilku lat pobytu w Berlinie. Prawdziwe, zdaniem biografów, są konstytuujące fabułę wydarzenia, które powracają także w filmie.
Czy w takim razie prawdziwy jest również Berlin z powieści Isherwooda i z „Kabaretu” – miasto, w którym noce były bardziej ekscytujące niż dni, a zaułki tętniły życiem intensywniej niż główne aleje?