Po przerwie spowodowanej chęcią opublikowania we właściwym czasie felietonów rocznicowych – pierwszego o odkrywcy EKG Einthovenie i drugiego związanego z zatonięciem „Titanica” – wracam do cyklu felietonów przedstawiających kolejne etapy powstawania i rozwoju informatyki. W dwóch wcześniejszych felietonach należących do tego cyklu prezentowałem problemy związane z faktem, że podczas programowania ludzie popełniają błędy, a skutki tych błędów bywają naprawdę opłakane. Z tego powodu jako kierunek działania zalecany użytkownikom informatyki zawsze zdecydowanie wskazuję używanie gotowych (sprawdzonych!) programów, a nie pisanie ich samemu – zwłaszcza jeśli się nie ma dużej praktyki i wprawy.
Gotowy program, jeśli cieszył się popularnością, był wielokrotnie sprawdzany. Nie tylko przez testerów producenta, ale też przez wszystkich użytkowników, którzy z niego wcześniej korzystali. Można tu mówić o prawdopodobieństwie graniczącym z pewnością, że program nie zawiera błędów. Natomiast własnoręcznie wykonany program może przysporzyć naprawdę poważnych kłopotów.
Ale używanie gotowych programów też wymaga pewnej wiedzy na ich temat. Ten felieton rozpoczyna więc kolejną serię opowiadań, pokazującą, jak historycznie rozwijał się rynek gotowego oprogramowania. Był to proces ciekawy i skomplikowany, ponieważ w początkach informatyki nie wyobrażano sobie, że można używać programów innych niż te, które się napisało samemu. Wiem o tym, bo sam tak pracowałem w latach 70. Ale to się zmieniło, a pierwszy krok na tej drodze wykonały kobiety.
Gospodarna Dina St Johnston
O osiągnięciach informatycznych kobiet wspominałem we wcześniejszych felietonach, przywołując postać Ady Lovelace, która napisała pierwszy program dla nieistniejącego jeszcze komputera, oraz Grace Hopper, która wymyśliła translator i język algorytmiczny jako podstawę nowoczesnego programowania. Teraz chcę opowiedzieć o dorobku i osiągnięciach kolejnej kobiety, którą tu chcę przywołać: Diny St Johnston. Pracowała od 1953 r. w firmie komputerowej Elliot Brothers (w Londynie – to ważne!), która wykonywała różne programy na zamówienie. Dina sama biegle programowała, a ponadto myślała biznesowo, zauważyła więc, że pisanie wciąż od nowa programów dla różnych użytkowników, których potrzeby były w istocie bardzo podobne, to po prostu marnotrawstwo.
W 1959 r. porzuciła pracę w firmie Elliot Brothers i założyła własny biznes – studio tworzące i sprzedające gotowe programy do typowych zastosowań. Firma założona przez Dinę nazywała się Vaughan Programming Services (Vaughan – nazwisko panieńskie Diny). To była pierwsza firma, której cała produkcja miała charakter niematerialny (wytwarzano same programy) i która nie była ukierunkowana wyłącznie na potrzeby jednego użytkownika, lecz na typowe potrzeby wielu użytkowników, a więc działała tak, jak dzisiejsi potentaci na rynku oprogramowania.