Reklama

Klęska RONA, której nie było

Wypad na Truskaw nocą z 2 na 3 września 1944 r. jest uznawany za jedno z nielicznych zwycięstw Grupy AK „Kampinos”, choć faktycznie przyczynił się do jej hekatomby miesiąc później. Ów mit był rozwijany i podtrzymywany przez polskie opracowania i monografie zarówno w czasach PRL, jak i po 1989 r.

Publikacja: 31.07.2025 21:00

Patrol żołnierzy RONA na ul. Przyokopowej w sąsiedztwie Elektrowni Tramwajowej (obecnie siedziby Muz

Patrol żołnierzy RONA na ul. Przyokopowej w sąsiedztwie Elektrowni Tramwajowej (obecnie siedziby Muzeum Powstania Warszawskiego)

Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego

Podwyższanie rozmiarów tej „wiktorii” było bezkrytycznie przyjmowane zarówno przez stronę weteranów nocnego starcia, jak i historyków. Nikt nie wpadł na pomysł przebadania dokumentów niemieckich nie tylko z zasobu Bundesarchiv, ale też tych znajdujących się w Polsce.

Latem 1944 r. RONA (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa) wycofała się z Lepelszczyzny przez Grodzieńszczyznę i GG do Gau Oberschlesien, w okolice Ratibor (obecnie Racibórz, województwo śląskie). Po formalnym utworzeniu 29. Dywizji Grenadierów SS RONA (rosyjska nr 1) 3000 żołnierzy, istniejącej wcześniej Brygady Szturmowej SS RONA, pozostałych na Śląsku miało trafić na poligon Neuhammer (obecnie Świętoszów, województwo dolnośląskie). Z około 1800 nieżonatych żołnierzy RONA został utworzony pułk szturmowy (lub zbiorczy) RONA pod dowództwem Waffen-Sturmbannführera SS Iwana Frołowa (a nie jak powszechnie się uważa Bronisława Kaminskiego, zrusyfikowanego Polaka po mieczu i kądzieli), a następnie skierowany do pacyfikacji powstania warszawskiego.

Czytaj więcej

Krzywdy trzeba naprawić!

Tu należy podkreślić, że rosyjska jednostka nie ma nic wspólnego z Ukraińcami czy Mongołami, bo tak była określana w zeznaniach świadków powojennych śledztw polskich. Znani są pojedynczy Ukraińcy w szeregach RONA (na Briańszczyznie/Orłowszczyźnie żyło ich 0,43–0,9 proc., głównie zrusyfikowanych), zresztą podobnie jak kilku Polaków, a nawet jeden Żyd. Drugimi liczebnie w RONA po Rosjanach byli Białorusini z Lepelszczyzny.

Zbrodnie RONA w Warszawie

Rosjanie z RONA trafili 4 sierpnia 1944 r. do podwarszawskiego Rakowa, skąd po uformowaniu składu uderzyli na dzielnicę Ochotę. Pułk walczył do 14 sierpnia na Ochocie, gdzie dokonał licznych zbrodni wojennych na ludności cywilnej, połączonych z rabunkiem mienia i gwałtami kobiet. Najbardziej intensywne walki Rosjanie prowadzili o Monopol Tytoniowy przy ul. Kaliskiej, tzw. Redutę Kaliską, a następnie Redutę Wawelską. Tam wśród ofiar RONA znalazł się Włodzimierz „Książę” Tumanow. Był on jednym z kilku powstańców będących emigrantami rosyjskimi. Jego i 80 innych ciężko chorych i rannych oraz personel medyczny szpitala przy ul. Mianowskiego 15 żołnierze RONA spalili żywcem.

Reklama
Reklama

W następnych dniach pułk RONA walczył w rejonie Placu Starynkiewicza, Szpitala Dzieciątka Jezus przy ul. Nowogrodzkiej i Wojskowego Instytutu Geograficznego przy Alejach Jerozolimskich. Następnie ich działania zostały podzielone. Część batalionów RONA uderzyła na campus Politechniki Warszawskiej, który został zdobyty przez Rosjan w jeden dzień. Tymczasem zacięte walki o śródmiejskie kwartały od linii średnicowej (tj. od rogu ulic Srebrnej i Towarowej aż po Grzybowską) wyczerpały północne skrzydło RONA. W czwartej dekadzie sierpnia Rosjanie zostali przeniesieni w rejon ulic Stawki i Powązkowskiej, a następnie zluzowały ich oddziały niemieckie.

Żołnierze RONA w sierpniu 1944 r.

Żołnierze RONA w sierpniu 1944 r.

Foto: Hubert Kuberski dzięki uprzejmości I. Kowtuna i D. Żukowa

Pod koniec sierpnia pułk RONA mocno osłabiony stratami został przerzucony do Puszczy Kampinoskiej.

„Po wycofaniu dywizji piechoty węgierskiej, która miała zablokować partyzantom z puszczy szlaki przerzutowe do Warszawy, jej miejsce zajęły silnie uzbrojone jednostki [bataliony] RONA, które obsadziły okoliczne wioski: Mościska, Wawrzyszew, Laski, Izabelin, Zaborów i Borzęcin – aż po Leszno” – wspominał Marian Podgóreczny.

RONA w Puszczy Kampinoskiej

Pułk RONA po skierowaniu do Kampinosu został rozmieszczony następująco: Zaborów i Zaborówek – sztab pułku i IV batalion jako rezerwa. II batalion został rozmieszczony w Sierakowie (2 km na północ od Izabelina), 3 km na północny wschód od I batalionu i 9,5 km na południowy zachód od Truskawia w Zaborowie-Lecznicy – III batalion. Polscy partyzanci próbowali okrążyć II batalion w Truskawiu w osłonie lasów na południe od Sierakowa. Doszło tu do drobnych strzelanin, a w pierwszych walkach zostało rannych dwóch ludzi Kaminskiego. Artyleria RONA została rozmieszczona w Zaborówku, skąd ostrzeliwała miejscowość Wiersze, około 9 km na północ od miejsca rozmieszczenia. Rozpoznanie rosyjskie w kierunku Wystanek [? – Wyględy Górne], 2,5 km na północny zachód od Zaborowa, miał kontakt z nieprzyjacielem pod Wystankiem. Partyzanci na koniach uciekli, gdy zbliżał się patrol RONA.

Czytaj więcej

Konspiracyjny przemysł zbrojeniowy Polski Podziemnej
Reklama
Reklama

Podoficer Sipo, SS-Sturmscharführer u. Krim. Sekr. Frieske, dowiedział się od V-Manna w Zaborowie, że: „Wczoraj byli u niego ludzie Kaminskiego, którzy zachowywali się jak [„]bandyci[”]. Rzucali granaty ręczne i żona V-Manna została poproszona o stosunek płciowy za złoty łańcuszek. Polacy modlą się w kościołach, aby tylko Niemcy wrócili i aby [ta] zaraza została im zdjęta. Ponadto Kamincy [żołnierze RONA] zabrali ze sobą [wzięli do niewoli] dwóch powstańców, którzy walczyli z Niemcami w Warszawie, na co zwrócił szczególną uwagę V-Mann. Dwaj powstańcy sami potwierdzili to V-Mannowi. Gdy ludzie Kaminskiego zachowywali się zbyt bezczelnie, powiedział VM, że Niemcy są źli jak Polacy. Oni walczą nie dla Niemiec, ale o wolną Rosję”.

Raporty SD wskazywały na rosnące zagrożenie ze strony oddziałów partyzanckich. Niemcy starali się nie dopuścić do połączenia się partyzantów spoza Warszawy z powstańcami, co doprowadziło pod koniec sierpnia do walk z Grupą AK „Kampinos” na kierunkach Sieraków–Pociecha i Truskaw–Pociecha–Zaborów Leśny–wzgórze 94. Utrata tego odcinka odcięłaby grupę od szos Warszawa–Modlin i Warszawa–Leszno–Błonie. Dlatego Polacy postanowili za wszelką cenę utrzymać Pociechę. Jeszcze 18 sierpnia doszło do pierwszej potyczki żołnierzy RONA z patrolem z kompanii Powstańczych Oddziałów Specjalnych „Jerzyki” pchor. Zbigniewa Stoka „Żarskiego”. Polacy zabili dwóch Rosjan, a ośmiu zranili, przy czym zdobyli kilka kb i konia. Z tego powodu mjr Alfons Kotowski „Okoń” obsadził pozycje w rejonie wsi Pociecha 3. szwadronem ułanów dowodzonym przez wachm. pchor. Narcyza Kulikowskiego „Suma” (inna wersja mówi o 2. szwadronie st. wachm. Józefa Niedźwiedzkiego „Lawiny”) i kompanią „Jerzyków”. Kilkakrotne natarcia Rosjan zostały odparte przez Polaków. Wedle różnych szacunków zginęło: 16–21 polskich żołnierzy, a 23–35 odniosło rany; po stronie Rosjan zaś było 30–51 zabitych i 40 rannych oraz 14 padłych koni. Tymczasem po opuszczeniu Lasek przez „Jerzyków” do pobliskiego Izabelina wkroczyli żołnierze RONA, zajmując też Hornówek i Klaudynię.

Major „Okoń” meldował: „N[ie]p[rzyjacie]l obsadza miejscowości: Laski, Sieraków, Truskaw, Izabelin, Bożęcin [Borzęcin] i Zaborów, starając się opanować południową i południowo-wschodnią lizjerę lasu. Do m[iasta] Białuty/3 km na północ od m[iasta] Błonie zjawiło się 6 czołgów i 22 samochody ciężarowe oraz kilka działek [armat] p[rzeciw]lot[niczych]”.

Z perspektywy rosyjskiego żołnierza RONA, Iwana Waszenki, trafienie do kordonu filtracyjnego zdawało się błogosławieństwem: „28 VIII 44, niedziela. Wstaję o [godz.] 7[.00] rano. O 8[.00] zbiórka, prowadzą nas do ogrodu, gdzie jest już zebrany cały pułk. D[owód]ca pułku wzywa do uczczenia pamięci poległych żołnierzy i d[owód]ców, po czym wyjaśnia nasze zadanie. Od dziś przystępujemy do nowego zadania. Ruszamy [do oddalonego] o 20 km lasu [Puszczy Kampinoskiej], do walki z partyzantami. […] Kozacy, którzy stali przed nami [na noclegu], pozabierali krowy, konie, owce, za wyjątkiem dwóch koni i dwóch krów. […] Po przyjściu na miejsce robimy wypad do wioski w odległości 15 km. W wiosce nikogo nie było. […] 30 VIII 44, wtorek. Pobudka o [godz.] 6[.00] rano. Dziś wyruszamy. Po odejściu 2 km idziemy na rozpoznanie. Jedzie z nami kapitan. […] Zatrzymujemy się w końcu wioski, koło lasu, znajdującego się w odległości 600–700 m. W lesie zauważamy wielu partyzantów. My nie strzelamy z uwagi [na to], że odsunęliśmy się zbyt daleko od swoich. Nie mamy ciężkiej broni [ckm-ów i moździerzy] i moglibyśmy ponieść straty. Cofamy się do swoich. Po połączeniu się ruszamy na wioskę. Artyleria ostrzeliwuje linię lasu, gdzie ukazali się partyzanci. W wiosce zabieramy świnie, robimy zapasy żywności, gdyż droga wypada przez las 40 km, a [tam] nie ma ani jednej wioski (…)”.

Początek walk o Truskaw

Rosjanie wznowili jeszcze 28 sierpnia działania zaczepne, ostrzeliwując polskie pozycje z broni maszynowej i artylerii. To był początek sześciodniowej walki pozycyjnej o Truskaw. Chwilowej panice zapobiegł Marian Podgóreczny „Żbik” i udało się utrzymać pozycję, a żołnierzy RONA odeprzeć, zadając im ciężkie straty. Ułan „Żbik” wspominał: „Muszę zawrócić »Jerzyków« za wszelką cenę. Nie miałem innego wyjścia, skierowałem lufę karabinu w ich stronę. Nabój w lufie, a palec na spuście – Stać! Stać do stu piorunów! – wydzieram się na cały las. Gdzie tam! Echo niesie mój głos, [a] oni wyrywają przed siebie. Mam strzelać do swoich? Żal mi chłopaków, których to piekło istotnie mogło załamać, ale innego wyjścia nie mam. Później, po walce, mogą mnie za to rozwalić. Teraz inaczej nie mogę. Wrzasnąłem jeszcze raz: – Stać, do kurzej nędzy, bo strzelam! Komiczna sytuacja. Na wzgórze naciera nieprzyjaciel, a ja zamiast tam, mierzę do swoich. Kilku z nich obejrzało się. Zrozumieli, że nie żartuję. Palec zaciskałem na drugim luzie spustu – No, wróćcie! – błagałem w duchu. Ufff! Zawrócili. Dźwignęli rannego podporucznika [Zdzisława Pajewskiego, ps. Zych] i zniknęli z nim w gęstwinie drzew. Własowcy [sic! żołnierze RONA] wyją. Są już w odległości 300 metrów. […] Własowcy [żołnierze RONA] byli chyba pijani. Nie zrezygnowali z natarcia, dochodzili już do zbocza wydmy”.

Ciekawym wątkiem zasygnalizowanym przez Macieja Kledzika, jest informacja o Rosjanach wziętych do niewoli podczas walk w Śródmieściu Północnym: „29 sierpnia rano lub przed południem st. strzelec [Tadeusz Mank] »Szczodry« otrzymał polecenie udania się wraz z dwoma kolegami na ulicę Świętokrzyską do gmachu PKO po jeńców do budowy barykady. Odebrał kilku Rosjan z RONA i kilku Niemców. Wszyscy mieli ogolone głowy i ubrani byli w papierowe worki z narysowanymi z przodu i z tyłu hakenkreuzami. Nie bez trudności powstańcy doprowadzili jeńców do Próżnej 14, kilkakrotnie chroniąc ich przed samosądem ludności cywilnej. Przez cały dzień w nieustającym ogniu broni maszynowej i granatników jeńcy wzmacniali konstrukcję barykady beczkami wypełnionymi piaskiem, gruzem, betonowymi płytami i workami z piaskiem. Jeden z nich został ranny”.

Reklama
Reklama

Tymczasem intensywność walk w Kampinosie nie zmniejszyła się 30–31 sierpnia, gdy Polaków ostrzeliwała nieprzyjacielska artyleria i broń maszynowa, a żołnierze RONA bezskutecznie atakowali polskie pozycje. Celem Rosjan było ponownie prawe skrzydło (Krzyczkowski podawał, że 30 sierpnia podjęli oni nieudaną próbę obejścia lewego skrzydła). RONA obsadziła Truskaw i Sieraków 29 sierpnia i rankiem 30 sierpnia, a do działań zaczepnych w rejonie Pociechy przystąpiła po południu 30 sierpnia. 31 sierpnia „Jerzyki” zluzowała kompania por. Władysława Lankiewicza „Mazura” z batalionu sochaczewskiego mjr. Władysława Starzyka „Korwina” (Krzyczkowski podawał, że nastąpiło to 2 września). Wieczorem tego samego dnia 3. szwadron został zluzowany przez 2. szwadron, a wydmy obsadził 1. pluton wachm. Jana Lewickiego „Łotysza”. 1–2 września polskie pozycje w rejonie Pociechy nadal ostrzeliwała nieprzyjacielska artyleria, a RONA kontynuowała próby przełamania polskiej obrony we frontalnych, mało energicznych atakach, bez ich prób obejścia. Wieczorem 2 września stanowiska pod Pociechą zajął ponownie 3. szwadron wachm. „Suma”, luzując ułanów wachm. „Lawiny”. Polskich obrońców chwilowo wsparły moździerze Grupy AK „Kampinos”.

Potyczki z partyzantami z Grupy AK „Kampinos” wydawały się do czasu nieistotne dla Rosjan (a co za tym idzie i Niemców), co widać z kart zapisanych przez Iwana Waszenkę: „1 IX 44, środa. O [godz.] 7[.00] zbiórka. Idziemy do natarcia na wieś, znajdującą się o 1 km od naszego mp. Partyzanci strzelają do nas dość celnie. Pociski padają rzędem. Nie można wychylić głowy spoza nasypu. […]. W rezultacie jeden ciężko ranny i jeden lekko. Obu odstawiono do tyłu. Na nocleg pozostajemy w tejże wiosce. Ludność ucieka, mężczyzn prawie nie ma. [Ostatni czwartkowy dzień Waszenki nie różnił się od poprzednich, nie zwiastując tragicznego końca] Dziś nigdzie się nie wybieramy. Kapitan pojechał do sztabu pułku na odprawę. Z pewnością ściągną 122 mm [haubicę]. Wczoraj zwieziono amunicję. Słyszałem, że tutaj jest 14 tys. partyzantów i że mają dwa czołgi [sic!]. Dziś dotychczas cisza, nigdzie nie słychać strzałów. W tej wiosce jest wielu mieszkańców Warszawy. Wszyscy mężczyźni z Warszawy poszli w las. Poszli również miejscowi. Pozostały jedynie dzieci i kobiety.

Jednakże każda większa aktywność partyzancka była odnotowywana przez Niemców w „Bandenlage” (mapie pokazującej położenie i działania oddziałów partyzanckich), co prowadziło zawsze do pacyfikacji w ramach „Bandenbekämpfung”.

III batalion RONA zaatakowany

W nocy z 2 na 3 września 80-osobowy oddział por. „Doliny” rozbił w Truskawiu III batalion RONA, atakując od strony Warszawy.

„Gdy padły pierwsze strzały, błyskawicznie rzuciliśmy się do przodu. Zachowanie ostrożności było już teraz zbędne. Każdy rozumiał, że należało możliwie jak najszybciej znaleźć się wewnątrz ugrupowania przeciwnika, który wydawał się całkowicie zaskoczony. […] Najbardziej do przodu wdarł się ze swą grupą [podporucznik] Olek Wolski [ps. Jastrząb], był już w rejonie artylerii. Porucznik [Tadeusz Jan Gaworski ps. Lawa] likwidował w rowach grupki, które zdążyły uskoczyć ze wsi, by zająć stanowiska zapasowe. Porucznik [Lech Zabierek ps. Wulkan] polował na uciekających w kierunku wsi Łozy. Raz po raz rozlegał się błagalny okrzyk »hospodi, pomiłuj!« (załogę Truskawia stanowili w większości Kozacy [sic! Rosjanie z RONA]). […] Wszędzie napotykaliśmy własowców [żołnierzy RONA], którzy teraz prawie się nie bronili. Sparaliżowani śmiertelnym lękiem, a może pijani kręcili się jak nieprzytomni i zamiast podjąć walkę lub uciekać w pole – usiłowali szukać schronienia w ciemnościach. Choć prawdę mówiąc uciekać nie mieli gdzie, gdyż z jednej strony znajdowała się puszcza, gdzie nasi tylko tam na nich czekali, zaś z trzech pozostałych stron zostali zaatakowani” – wspominał ułan „Żbik”.

Reklama
Reklama

O przerzuceniu RONA do Puszczy Kampinoskiej wspominał January Cieplak „Ryś”: „Okropnie, okropnie! Wpadli na jedną wieś, nazywała się Truskaw. Ich wycofali już z Warszawy niby na odpoczynek, bo oni walczyli na Woli. Wycofali ich na wieś, to była bardzo długa wieś. Tam jak wpadli, a kto nie zdążył uciec, to został zamordowany, kobieta jak się dostała w ich ręce to gwałcona była przez niejednego. Okropnie się zachowywali. Tam nawet było tak, że kiedyś zrobili sobie ognisko czy coś takiego. Nazwozili bimbru, popili i zachciało im się kobiet. Ponieważ oni mieli konie, wsiedli na konie, porozjeżdżali się po wsiach i kobiety ściągali z łóżka, na konia i przywozili tam. Co dalej to można sobie wyobrazić. Na prośby – ludzie przychodzili i mówili: »Wy jesteście tutaj blisko, tam odbywają się różne rzeczy« – dowództwo postanowiło ich przepędzić. W nocy nasz oddział zaszedł ich z tyłu. Oni byli ubezpieczani od strony Puszczy, tam mieli trzy działa, karabiny maszynowe, wszystko było skierowane na Puszczę. A od strony Warszawy byli odkryci, wiedzieli, że Warszawa już się kończy, że nikt nie przybędzie. Nasz oddział zaszedł ich z tyłu i zaczęła się walka. Stroną przegraną byli oni, bo masę ich zginęło [sic!], reszta uciekła w pola. Ponieważ oni byli zdemoralizowani, podobno Niemcy rozwiązali tę jednostkę, to byli Ukraińcy [sic!] Kami[n]skiego, chyba oddziały Kami[n]skiego”.

Żołnierze AK zgłosili straty nieprzyjaciela na poziomie 91–250 zabitych podkomendnych Frołowa, a ponadto zdobyli dużo broni (armatę 75 mm, dwa moździerze 82 mm, dwa ckm-y, 23 rkm-y, 16 pm-ów, 48 kb, 10 tys. sztuk amunicji) oraz zapasy żywności. Polacy określili liczbę rannych Rosjan na 100 żołnierzy. Ceną za to było 8–10 zabitych i 10 rannych Polaków.

Niemieckie dane o walkach pod Truskawiem

Dla skonfrontowania liczb „znanych od dekad” należy zacytować niemiecki dokument, przedstawiający rzeczywistą sytuację i faktyczne straty pokonanych Rosjan pod Truskawiem: „W nocy 3 września 1944 r. [„]bandyci[”] zaatakowali III. Btl [Kaminskileute] w Truskawcu [Truskawiu] – 12 km na północny wschód od [wsi] Leszno. [„]Bandyci[”] użyli moździerza i karabinów maszynowych i próbowali pokonać bat[a]l[ion]. Przez zaskoczenie. Atak został odparty, jednakże w ręce bandytów wpadła radiostacja [polowa z akumulatorami] i 7,5 cm [75 mm] armata (nienadająca się do użytku). Podpalono niektóre domostwa [Truskawia]. Dowódca pułku ma zamiar [z] I., II., i III. Bat[a]l[ionami] dalej [podążać 4 września] z powrotem [Laski–Izabelin–Hornówek–Lipków]. Dziś sztab [pułku RONA] i IV Bat[a]l[ion] zostały przeniesione z Zaborówka do Zielonki-Parcela [Sielonki]. Straty ludzi Kaminskiego [„Kaminskileute”, czyli III/Rgt. RONA] – 10 zabitych i 6 rannych. Zarejestrowane straty [„]bandytów[”] – 20 zabitych”.

Najprawdopodobniej to III/Rgt. RONA, wycofując się, podpalił niemal cały Sieraków. Rosjanie nie prowadzili aktywnych działań przeciw Grupie AK „Kampinos”, ograniczając się do terroryzowania mieszkańców kampinoskich wsi.

Potyczka pod Truskawiem okazała się ostatnią akcją Rosjan z pułku szturmowego RONA w okresie powstania.

Reklama
Reklama

„Swoją odmowę dalszego uczestnictwa w działaniach bojowych motywowałem nieobecnością Kaminskiego, wezwanego do sztabu wojsk niemieckich w Krakowie [sic!], i jego rozkazem niepodejmowania dalszych operacji pod jego nieobecność, posiadaniem na uzbrojeniu pułku przestarzałych typów broni, poniesionymi w walkach stratami, stanowiącymi 10–15 proc. [faktycznie: prawie 50 proc.], zmęczeniem ludzi” – zeznawał Frołow przed śledczymi Smiersza.

Niejako przy okazji należy rozprawić się z drugim mitem. Nocnym atakiem z 3 na 4 września wydzielonego oddziału kawalerii z Grupy AK „Kampinos” na kampinoską wieś Marianów, gdzie według polskich opracowań i źródeł pułk RONA miał stracić dwie kompanie oraz znaczną ilość broni.

Tymczasem pododdział z 2. szwadronu wachm. Józefa Niedźwiedzkiego „Lawiny” i 4. szwadronu ppor. Aleksandra Pietruckiego „Jawora” zaatakował 4 września w Marianowie żołnierzy 3. kompanii OstBataillon 786.

Walkę z „Turkiestańczykami” tak wspominał ułan „Żbik”: „3 [4] września 1944 r., o godzinie 20.00 osiemdziesięciu ułanów uzbrojonych głównie w broń maszynową, w większości dobranych z drugiego, a tylko częściowo z czwartego szwadronu […] wyruszyło na akcję. […] Walka trwała około pół godziny, ułani przeszli przez wioskę jak huragan strzelając do wybiegających z chat, w kalesonach i koszulach, półprzytomnych nagłym zerwaniem ze snu własowców [„Turkiestańczyków”], zgarniając niby mimochodem cały ich pluton do niewoli”.

Polacy zaatakowali o godz. 2.50, używając lekkich moździerzy, kaemów, peemów, karabinów i granatów ręcznych. Zginęło 11 „Turkiestańczyków” i jeden niemiecki podoficer, a 17 „Turkiestańczyków” i jeden niemiecki żołnierz zaginęli (zostali wzięci do niewoli). Opowieści o tym, że Rosjanie mieli stracić 100 zabitych i 20 rannych, należy uznać za przesadzone. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Truskawia, można uznać, że podejrzanie niska jest liczba rannych wrogów. Zawsze przewyższa ona od 5 do 10 razy liczbę zabitych. Poległ jeden Polak (został pozostawiony na polu walki), a pięciu zostało rannych. Partyzanci AK zdobyli dwa rkm-y, siedem pm-ów i kilkadziesiąt kb/kbk. Niemcy odnotowali stratę trzech koni, a postrzelenie trzech innych.

Reklama
Reklama

Następnego dnia ułani 2. szwadronu wachm. „Lawiny” zaatakowali turkiestański partol rozpoznawczy (jeden oficer oraz 25 podoficerów i szeregowców) pod wsią Łubiec. Polacy zabili pięciu i wzięli do niewoli czterech „Turkiestańczyków” (w tym jednego Niemca) oraz zdobyli jeden rkm i osiem kb. W odwecie bateria niemieckiej artylerii w rejonie Leszna niecelnie ostrzelała miejsca rozlokowania kawalerzystów AK w Krogulcu i Kiściennem. Niemcy zdecydowali się zastąpić oddział turkiestański Russische Bataillon 308. „Turkiestańczycy” wyruszyli 15 września 1944 r. do Belgradu.

Intensyfikacja działań dotychczas biernej (poza atakiem na lotnisko bielańskie i Dworzec Gdański) Grupy AK „Kampinos” przypieczętowała los tego oddziału. Niemcy musieli zlikwidować zagrożenie z jego strony dla swych linii zaopatrzeniowych oraz obszaru tyłowego 9. Armii. W efekcie doszło do przeprowadzenia trzydniowej operacji „Sternschnuppe” („Spadająca Gwiazda”), rozpoczętej 27 września. Po blisko tygodniowym okresie przygotowawczym Niemcy wykorzystali oddziały improwizowane, tyłowe i cudzoziemskie, chcąc załatwić problem „bandytów”, gdy tylko okoliczności na to pozwolą. Zrobili to przy pierwszej okazji zgodnie w założeniami taktyki „Bandenbekämpfung”, rozbijając Grupę AK „Kampinos” pod Budami Zosinymi, zabijając jej dowódcę, biorąc do niewoli, choć nie zabijając, setki partyzantów (częściowo pod Jaktorowem, częściowo po wioskach) oraz przejmując większość sprzętu. Jedynie por. Adolf Pilch ps. Dolina wyprowadził z okrążenia zwarty pododdział 74 żołnierzy do pobliskiej Puszczy Mariańskiej. Niewielkie grupy partyzanckie pozostałe w Kampinosie nie były już zagrożeniem dla niemieckiego obszaru tyłowego.

Podwyższanie rozmiarów tej „wiktorii” było bezkrytycznie przyjmowane zarówno przez stronę weteranów nocnego starcia, jak i historyków. Nikt nie wpadł na pomysł przebadania dokumentów niemieckich nie tylko z zasobu Bundesarchiv, ale też tych znajdujących się w Polsce.

Latem 1944 r. RONA (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa) wycofała się z Lepelszczyzny przez Grodzieńszczyznę i GG do Gau Oberschlesien, w okolice Ratibor (obecnie Racibórz, województwo śląskie). Po formalnym utworzeniu 29. Dywizji Grenadierów SS RONA (rosyjska nr 1) 3000 żołnierzy, istniejącej wcześniej Brygady Szturmowej SS RONA, pozostałych na Śląsku miało trafić na poligon Neuhammer (obecnie Świętoszów, województwo dolnośląskie). Z około 1800 nieżonatych żołnierzy RONA został utworzony pułk szturmowy (lub zbiorczy) RONA pod dowództwem Waffen-Sturmbannführera SS Iwana Frołowa (a nie jak powszechnie się uważa Bronisława Kaminskiego, zrusyfikowanego Polaka po mieczu i kądzieli), a następnie skierowany do pacyfikacji powstania warszawskiego.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Historia Polski
Nieznane tajemnice Powstania Warszawskiego. Jan Ołdakowski: Prawdy szukać za granicą
Historia Polski
Powstanie Warszawskie – walka o prawo do stanowienia o sobie
Historia Polski
Konspiracyjny przemysł zbrojeniowy Polski Podziemnej
Historia Polski
Krzywdy trzeba naprawić!
Historia Polski
Na dno, do muzeum, najczęściej „na żyletki”
Reklama
Reklama