Reklama

Konspiracyjny przemysł zbrojeniowy Polski Podziemnej

Polski ruch oporu stworzył największy w okupowanej Europie system konspiracyjnej produkcji broni i sprzętu. Ten niezwykły wysiłek techniczny i organizacyjny stanowił jeden z fundamentów uzbrojenia Armii Krajowej podczas powstania warszawskiego.

Publikacja: 31.07.2025 21:00

23 sierpnia 1944 r., ul. Czackiego róg Świętokrzyskiej. Powstańcy schodzą ze stanowisk po zdobyciu K

23 sierpnia 1944 r., ul. Czackiego róg Świętokrzyskiej. Powstańcy schodzą ze stanowisk po zdobyciu Komendy Policji i kościoła Św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu

Foto: J. JOACHIMCZYK / MUZEUM POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Klęska Polski we wrześniu 1939 r. oznaczała przejęcie przez Niemcy całego dorobku polskiego przemysłu zbrojeniowego, budowanego przez lata II RP z ogromnym wysiłkiem finansowym i organizacyjnym. Podobnie jak wcześniej w przypadku przemysłu czeskiego (po aneksji w 1938 r.), niemiecki okupant przeprowadził konsekwentną eksploatację i germanizację zakładów przemysłowych. Do wiosny 1942 r. Niemcy skonfiskowali około 230 tys. polskich firm produkcyjnych i handlowych oraz wywłaszczyli 187 tys. nieruchomości miejskich. Wielkie koncerny zbrojeniowe, takie jak Krupp AG, IG Farben czy Steyr-Daimler-Puch, przejęły kontrolę nad kluczowymi obiektami przemysłowymi, przekształcając je w ogniwa niemieckiego aparatu wojennego. Jednocześnie około dwa miliony Polaków wywieziono do pracy przymusowej w Rzeszy, zapewniając tym samym siłę roboczą dla niemieckiego przemysłu wojennego.

Broń i amunicja polskiego ruchu oporu

Paradoksalnie ta sama polska siła robocza, wykorzystywana przez Niemców w przejętych zakładach zbrojeniowych, stała się trzonem najbardziej rozbudowanego w okupowanej Europie systemu konspiracyjnej produkcji zbrojeniowej. Polscy specjaliści, inżynierowie i robotnicy potajemnie przekazywali materiały, komponenty i wiedzę techniczną, tworząc arsenał polskiego ruchu oporu.

Montownia pistoletów maszynowych „Błyskawica” w kamienicy Lewenfisza przy pl. Napoleona 1

Montownia pistoletów maszynowych „Błyskawica” w kamienicy Lewenfisza przy pl. Napoleona 1

Foto: Eugeniusz Lokajski/MPW

Sieć produkcyjna była rozproszona w całym kraju, ze szczególnym skupieniem w Warszawie, gdzie powstawało około 80 proc. wytwarzanej przez polski ruch oporu broni i amunicji. Produkcja odbywała się w setkach małych warsztatów, w których części wytwarzano osobno, a potem montowano w innych miejscach, co zabezpieczało przed wykryciem i zwiększało bezpieczeństwo całej organizacji. Produkcję nadzorowali doświadczeni specjaliści, m.in. inżynier Witold Gokieli „Ryszard” oraz zespoły techniczne pod kierownictwem m.in. prof. Dionizego Smoleńskiego.

Zaopatrzenie w surowce pochodziło m.in. z kradzieży w niemieckich fabrykach, zrzutów alianckich, a także z handlu na czarnym rynku. Opracowano przy tym wiele innowacyjnych rozwiązań technicznych i organizacyjnych, takich jak nowe metody maskowania elementów broni oraz modularna konstrukcja umożliwiająca produkcję wymiennych części w różnych lokalizacjach.

Reklama
Reklama

Ta imponująca skala konspiracyjnej produkcji broni i amunicji była odpowiedzią na dramatyczny niedobór uzbrojenia, na który cierpiał polski ruch oporu. Mimo że istotnym elementem zaopatrzenia była zdobyczna broń, własna produkcja miała dla polskiego podziemia olbrzymie znaczenie. Przez cały okres okupacji broni nigdy nie było wystarczająco dużo, by wyposażyć wszystkich żołnierzy. Dlatego też prowadzona w surowych warunkach miejskiej partyzantki chałupnicza produkcja miała istotne znaczenie.

Cały ten imponujący arsenał konspiracyjnej produkcji miał znaleźć swoje praktyczne zastosowanie w największym zrywie zbrojnym polskiego podziemia, gdy 1 sierpnia 1944 r. żołnierze powstańczej Armii Krajowej ruszyli do szturmu na niemieckie pozycje w okupowanej Warszawie.

Czytaj więcej

Krzywdy trzeba naprawić!

Niedobory powstańczego uzbrojenia

Trzeba wyraźnie podkreślić, że pomimo heroicznej mobilizacji oraz ogromnego zaangażowania zgromadzone przed wybuchem powstania warszawskiego zapasy broni, również tej pochodzącej z podziemnej produkcji, okazały się niewystarczające. Szczególnie że w drugiej połowie lipca 1944 r. Niemcom udało się zlikwidować kilka konspiracyjnych magazynów powstańczej broni i amunicji. W wyniku tych działań utracono m.in. około 78 tys. granatów oraz około 170 z około 200 posiadanych miotaczy ognia. Dodatkowo, w obliczu represji i obaw przed „wsypą”, utracono kontakt z niektórymi magazynierami, którzy się ukryli. W efekcie nie wykorzystano 678 pistoletów maszynowych wraz z około 60 tys. sztuk amunicji do nich, przechowywanych w magazynie przy ulicy Leszno 18, a który ujawniono dopiero po wojnie, w 1947 r.

W konsekwencji niedobór uzbrojenia stanowił poważny problem już od pierwszych dni powstania. Zgromadzone zapasy były na tyle nieduże, że broni wystarczało dla jednego na dziesięciu powstańców – karabinów było jedynie około 2 600, a ciężkich karabinów maszynowych około 190, w tym lekkich i ciężkich karabinów maszynowych łącznie 47. Dostępnych było też około 650 pistoletów maszynowych oraz 29 karabinów przeciwpancernych i miotaczy przeciwpancernych typu PIAT. Powstańcy dysponowali także zaledwie sześcioma moździerzami, dziesięcioma granatnikami, dwoma działkami przeciwpancernymi i 30 miotaczami ognia. Ponadto zapas pistoletów i rewolwerów wynosił około 3 800 sztuk, a ręcznych granatów było niespełna 44 tys. Powstańcy mieli także do dyspozycji ponad 400 granatów przeciwpancernych, 1266 kilogramów materiałów wybuchowych oraz około 12 tys. butelek zapalających – podstawowego środka walki w miejskiej partyzantce. Tymczasem ocenia się, że w walkach powstańczych stale uczestniczyło około 25–28 tys. powstańców.

Niewielki był też zapas amunicji strzeleckiej. Ocenia się, że mogło jej wystarczać na dwa–trzy dni intensywnej walki.

Reklama
Reklama

Dowództwo Armii Krajowej miało nadzieję, że te niedobory uda się uzupełnić przede wszystkim bronią i amunicją zdobyczną, jednak równocześnie nie zaniedbywano własnej produkcji, która była istotnym elementem zaopatrzenia powstańców.

Granaty nie tylko z powstańczych warsztatów

W pierwszych dniach walk powstańczych działały liczne warsztaty zajmujące się produkcją granatów i butelek zapalających. I tak np. przy ul. Świętojańskiej 10 inżynier-chemik sierżant Hipolit Iwanik „Winiak” (przed wojną pracownik zakładów włókien chemicznych) zorganizował pracownię, w której powstawały granaty zaczepne na bazie azotanu sodu, węgla oraz aluminium. Z kolei w gmachach sądów na ul. Ogrodowej inż. Józef Michałowski „Trzaska” (przed wojną zatrudniony w Kierownictwie Zaopatrzenia Uzbrojenia Ministerstwa Spraw Wojskowych) rozpoczął produkcję wypełnianych trotylem granatów typu „Sidolówka” oraz butelek zapalających. W tym miejscu stacjonowało zgrupowanie „Leśnik” dowodzone przez płk. Jana Szypowskiego.

Z kolei na terenie warszawskiej Starówki funkcjonowało pięć ośrodków produkcji specjalizujących się w granatach i butelkach zapalających, pod kierownictwem kpt. Marka (przed wojną pracownika przemysłu zbrojeniowego). Produkowano tam różne typy granatów szturmowych, m.in. „Filipinki” i „Perełki” z zapalnikami tarciowymi, a także prymitywne „Sidolówki”, „Karbidówki” oraz „Siekacze”.

Spośród produkowanych w powstańczych warsztatach granatów wyróżniały się przede wszystkim „Filipinki” (ET-40) – ręczne granaty zaczepne zaprojektowane przez Edwarda Tymoszaka, produkowane w Warszawie do 1944 r. i znane również pod nazwami „Wańka” lub „Perełka". Ich korpus początkowo wykonany był z ebonitu, a później ze stalowej blachy, a granaty te charakteryzowały się niezłą skutecznością i były najliczniej wytwarzanym typem. Łącznie powstało ich około 240 tys. sztuk. Innym powszechnym granatem były „Sidolówki” (R-42), skonstruowane przez Władysława Pankowskiego, z metalowym korpusem przypominającym puszkę od środka do czyszczenia metalu „Sidol”. Produkowano je w kilku ośrodkach konspiracyjnych – m.in. w Warszawie, Kielcach i Krakowie – w sumie powstało ich około 350 tys. sztuk. Granat ten wypełniano materiałem wybuchowym zwanym szedyt.

Konspiracyjne granaty zaczepne:  ET-40 „Filipinka”

Konspiracyjne granaty zaczepne: ET-40 „Filipinka”

Inne typy granatów obejmowały „Karbidówki” – granaty zaczepne o korpusie wykonanym z metalowej puszki lampy karbidowej, wypełnionej szedytem, ze stalowym zapalnikiem tarciowym. Produkowane były przez różne organizacje konspiracyjne, w tym także Bataliony Chłopskie, i cechowały się prostą konstrukcją umożliwiającą szerokie rozpowszechnienie.

Reklama
Reklama

W produkcji powstańczych granatów wykorzystywano również zapalniki tarciowe, takie jak popularny zapalnik P-42 stosowany m.in. w „Sidolówkach”. Całość produkcji obejmowała również inne prymitywne konstrukcje granatów i butelek zapalających, nie zawsze szeroko udokumentowane, lecz stanowiące istotne wsparcie w partyzanckich walkach miejskich.

Dodajmy, że zapalnik tarciowy to mechanizm inicjujący wybuch granatu poprzez siłę tarcia. Całość działała w ten sposób, że żołnierz pociągał za sznurek (linkę), powodując tarcie o materiał pirotechniczny (podobnie jak przy zapalaniu zapałki), który zapalał się, po czym płomień przechodził przez opóźniacz czasowy (dla zapalnika P-42 było to około 4,5 sekundy), który powodował, że główny ładunek wybuchowy zapalał się po odmierzonym czasie.

Wyrzutnie i broń przeciwpancerna

Powstańcza produkcja nie ograniczała się wyłącznie do granatów; wytwarzano również granatniki i miotacze ognia. Na przykład w walkach na ulicach Myśliwskiej i Frascati używano granatnika opracowanego przez inżyniera Władysława Kręglewskiego oraz porucznika Jerzego Szustera „Tura”. Urządzenie to wykonano z rur kotłowych i zaprojektowano do strzelania płaskorodnego (czyli wystrzeliwania pocisków niemal poziomo, na stosunkowo dużą odległość), pociskami o wadze około 1,2 kg. Granatnik był aktywnie wykorzystywany w walkach i okazał się dość skuteczny jak na powstańcze warunki. 16 września jego efektywność potwierdził porucznik Jerzy Szuster „Tur”, który dwoma pociskami z takiego granatnika podpalił niemiecki czołg „Pantera” z odległości ok. 100 m.

Konspiracyjne granaty zaczepne: R-42 „Sidolówka” i ET-40 „Filipinka”

Konspiracyjne granaty zaczepne: R-42 „Sidolówka” i ET-40 „Filipinka”

Foto: Muzeum Powstania Warszawskiego

Ciekawym przypadkiem jest także produkcja granatników przeciwpancernych typu Panzerschreck w pułku „Baszta” na Mokotowie. Już 2 sierpnia powstańcy zdobyli około 180 odpowiednich pocisków. Tydzień później do rąk powstańców trafił niemiecki ruchomy warsztat rusznikarski, w którym znajdował się uszkodzony egzemplarz granatnika Panzerschreck. Na jego podstawie rozpoczęto prace nad wytworzeniem kilkunastu sztuk tej broni, co stanowiło rzadki przykład produkcji przeciwpancernych środków ogniowych w warunkach powstańczych.

Reklama
Reklama

Panzerschreck był niemieckim granatnikiem przeciwpancernym, zaprojektowanym do zwalczania czołgów i pojazdów opancerzonych. Jego największą zaletą dla powstańców była możliwość skutecznego rażenia ciężko opancerzonych celów z relatywnie bezpiecznej odległości, co dawało im realną szansę walki z przeważającymi siłami niemieckimi. Granatnik ten był prosty w obsłudze i zapewniał znacznie większą siłę rażenia niż standardowe ręczne granaty przeciwpancerne czy powstańcze konstrukcje, co czyniło go bardzo cennym elementem uzbrojenia powstańczego.

Dodatkowo warto zwrócić uwagę na unikalny przykład produkcji działek bezodrzutowych w fabryce dźwigów inżyniera Jana Groniowskiego przy ulicy Hożej. Zakład, który pierwotnie zajmował się produkcją urządzeń dźwigowych, został przystosowany do potrzeb wojennych i funkcjonował jako warsztat zbrojeniowy Armii Krajowej. W warunkach powstańczych, na przełomie sierpnia i września 1944 r., wyprodukowano tu cztery ręcznie wykonane działka bezodrzutowe o kalibrze około 75 mm. Broń ta, obsługiwana przez 2–3 żołnierzy, wykorzystywała uproszczone pociski kumulacyjne, których około 200 również wykonano na miejscu – w oparciu o materiały pochodzące z odzyskanych niemieckich niewybuchów oraz z produkcji konspiracyjnej.

Choć opisane działka bezodrzutowe nie dorównywały zasięgiem i siłą rażenia fabrycznej broni przeciwpancernej, stanowiły cenne wsparcie w miejskich walkach, zwłaszcza przy niszczeniu niemieckich punktów oporu takich jak bunkry i posterunki ukryte w ruinach. Ich niewielka masa i prosta obsługa umożliwiały transport i szybkie rozmieszczenie w ciasnej zabudowie Śródmieścia.

Powstańcze improwizowane miotacze butelek zapalających

Równocześnie z produkcją uzbrojenia „przeciwpancernego” w kilku miejscach produkowano wyrzutnie oraz katapulty do butelek zapalających wypełnionych benzyną, wykorzystując m.in. resory samochodowe jako element konstrukcyjny. Powstawanie takich konstrukcji było wymuszone niedoborem broni przeciwpancernej. Jednym z konstruktorów tych urządzeń był inżynier Henryk Knabe „Głowacki”. Zbudował on wyrzutnię, której prowadnicą była rura, a wyrzut butelki następował za pomocą sprężyny stalowej lub pasów gumowych. Niestety, z powodu braku niezbędnych materiałów powstał prawdopodobnie jedynie prototyp takiej wyrzutni, chociaż niektóre źródła mówią o pięciu wyprodukowanych egzemplarzach. Wiadomo, że nie było to jedyne takie urządzenie.

Przed wojną Władysław Kręglewski był inżynierem specjalizującym się w technice grzewczej i metalurgii, natomiast Jerzy Szuster służył jako oficer artylerii Wojska Polskiego. Henryk Knabe był natomiast doświadczonym inżynierem mechanicznym. Warto o nich pamiętać. Ich wiedza i doświadczenie techniczne okazały się nieocenione podczas powstania, które wymuszało improwizację i tworzenie efektywnych rozwiązań w warunkach ograniczonych zasobów.

Reklama
Reklama

Poza opisanymi powyżej konstrukcjami w warsztacie przy Alejach Jerozolimskich opracowano także miotacze typu moździerzowego, w których butelka zapalająca wyrzucana była napiętą sprężyną. Wykorzystywane miały być też improwizowane wyrzutnie zbudowane bezpośrednio na wzór zwykłej kuszy. Niestety, brak jest informacji na temat szczegółów konstrukcyjnych tych powstańczych „miotaczy ognia”.

Powstańczy wóz pancerny „Kubuś”

Podczas powstania warszawskiego powstańcy, mimo skrajnie ograniczonych zasobów, zdołali zdobyć i wykorzystać kilka niemieckich pojazdów bojowych oraz skonstruować własne improwizowane środki walki pancernej. Ważnym sukcesem było przejęcie niszczyciela czołgów „Hetzer”, który po remoncie w warsztatach pocztowych otrzymał nazwę „Chwat”. Zdobyto również transportery opancerzone Sd.Kfz 251, z których jeden znany był jako „Jaś” (a później „Szary Wilk”), wykorzystywany w walkach na Powiślu. Powstańcy natrafili także na niemiecki, zdalnie sterowany pojazd-minę „Borgward IV”, który w trakcie akcji na ulicy Kilińskiego eksplodował, powodując tragiczne straty po stronie powstańców i okolicznych mieszkańców. Największą zdobyczą powstańców były dwa czołgi PzKpfw V Panther zdobyte 2 sierpnia na Woli. Wozy te pod nazwą „Magda” i „WP” miały następnie wejść w skład Plutonu Pancernego baonu „Zośka”.

„Kubuś” – wóz pancerny konstrukcji polskiej – w czasie powstania

„Kubuś” – wóz pancerny konstrukcji polskiej – w czasie powstania

Foto: wikipedia

Niezwykłym przykładem powstańczej inwencji i „produkcji zbrojeniowej” pozostaje samochód pancerny „Kubuś” – całkowicie zbudowany przez członków zgrupowania „Krybar”. Inicjatywa ta powstała z potrzeby wsparcia ataku na niemieckie pozycje na Uniwersytecie Warszawskim. Konstrukcja opierała się na ciężarówce Chevrolet 157 – trzytonowym amerykańskim aucie dostawczym. Budowy dokonano w warsztatach przy ul. Tamka, gdzie spawano stalowe płyty podwozia i korpusu, montowano szczeliny strzelnicze oraz improwizowaną wieżyczkę – wszystko w ciągu zaledwie kilkunastu dni. „Kubuś” wziął udział w natarciach na Uniwersytet i walkach na ulicy Okólnik. Po wycofaniu się Grupy „Krybar” z Powiśla 6 września, pojazd został ukryty i pozostawiony na Okólniku aż do końca walk.

Warszawskie pistolety maszynowe

Podczas powstania udało się ukończyć produkcję partii 84 pistoletów maszynowych, co stanowiło znaczący wkład w uzbrojenie powstańców. Produkcja pistoletów maszynowych oraz ich elementów prowadzona była w latach 1940–1944 w wielu ośrodkach i warsztatach na terenie Warszawy. Montaż pistoletów „Błyskawica” odbywał się przy Placu Grzybowskim 3/5, natomiast polskie wersje brytyjskiego pistoletu „Sten” produkowano w kilku miejscach: w zakładzie Konrada Jarnuszkiewicza przy ul. Grzybowskiej 25, warsztatach przy ul. Przyokopowej 27 i na Zamku Królewskim. Oprócz tego lufy i montaż do „Stenów” wykonywano w warsztacie przy ul. Leszno, a zestawy części przygotowywano m.in. w firmie Widan przy ul. Brukowej na Pradze oraz w warsztatach plutonu 686 na Grochowie. Ta sieć rozproszonych miejsc produkcji była kluczowa dla ukrycia działań konspiracyjnych i skutecznej produkcji broni w warunkach okupacji.

Reklama
Reklama

Wśród produkowanej broni szczególne miejsce zajmował pistolet maszynowy „Błyskawica” – oryginalna konstrukcja inżynierów Seweryna Wielaniera i Wacława Zawrotnego. Produkcję rozpoczęto w 1943 r., wytwarzając około 100 egzemplarzy tej broni. „Błyskawica” była wzorowana na angielskim pistolecie „Sten Mk II”, lecz posiadała istotne różnice konstrukcyjne – była składana na kolbę, co umożliwiało wygodne przenoszenie pod ubraniem w warunkach konspiracyjnych. Była też dwukrotnie lżejsza od wersji brytyjskiej, a magazynek o pojemności 32 nabojów osadzony był od dołu; kaliber broni wynosił 9 mm. „Błyskawica” mogła prowadzić zarówno ogień ciągły, jak i pojedynczy.

Z kolei „Sten” był prostym brytyjskim pistoletem maszynowym szeroko stosowanym podczas II wojny światowej. W warunkach konspiracyjnych polskie podziemne warsztaty podjęły się produkcji jego replik oraz elementów do nich. „Steny” montowano również w wielu warsztatach rozsianych po Warszawie.

Imponujący dorobek polskiej „podziemnej zbrojeniówki”

Taka wieloaspektowa produkcja własna, w niezwykle trudnych warunkach, stanowiła ważny element zaopatrzenia powstańców, pozwalając utrzymać efektywność działań bojowych mimo ograniczonych zasobów.

Imponujący był też całkowity dorobek konspiracyjnego „przemysłu zbrojeniowego”. Trzeba podkreślić, że w trudnych i niebezpiecznych warunkach konspiracyjnych polski ruch oporu stworzył wyjątkowy system produkcji broni i sprzętu, który mimo ograniczonych zasobów i stałego zagrożenia wykazał ogromną skuteczność. W licznych warsztatach, laboratoriach i komórkach produkcyjnych pracowali specjaliści, inżynierowie oraz technicy, którzy wyprodukowali około 400 tys. granatów różnego typu, ponad 2 500 pistoletów maszynowych, cztery rodzaje bomb czasowych oraz kilkanaście zapalników do granatów, min i pocisków. Powstały również projekty min kolejowych, cztery typy bomb termicznych i dwie wersje zapalarek elektrycznych. Kluczową rolę odegrała produkcja materiałów wybuchowych, w tym około 70 ton szedytu, a także około 800 miotaczy ognia i dziesiątek tysięcy butelek zapalających. Poza tym ruch oporu wyposażył się w zaawansowany sprzęt łączności obejmujący: 130 nadajników, około 720 odbiorników oraz 62 radiostacje, a także wiele innych urządzeń do działań dywersyjnych i sabotażowych.

Ten imponujący dorobek świadczy o niezwykłej mobilizacji i pomysłowości Polaków walczących z niemieckim okupantem. W warunkach nieustannego niebezpieczeństwa i ciągłego ryzyka wykrycia produkcja konspiracyjna stała się jednym z filarów oporu i w wielu przypadkach ważniejszym źródłem zaopatrzenia niż alianckie zrzuty.

Klęska Polski we wrześniu 1939 r. oznaczała przejęcie przez Niemcy całego dorobku polskiego przemysłu zbrojeniowego, budowanego przez lata II RP z ogromnym wysiłkiem finansowym i organizacyjnym. Podobnie jak wcześniej w przypadku przemysłu czeskiego (po aneksji w 1938 r.), niemiecki okupant przeprowadził konsekwentną eksploatację i germanizację zakładów przemysłowych. Do wiosny 1942 r. Niemcy skonfiskowali około 230 tys. polskich firm produkcyjnych i handlowych oraz wywłaszczyli 187 tys. nieruchomości miejskich. Wielkie koncerny zbrojeniowe, takie jak Krupp AG, IG Farben czy Steyr-Daimler-Puch, przejęły kontrolę nad kluczowymi obiektami przemysłowymi, przekształcając je w ogniwa niemieckiego aparatu wojennego. Jednocześnie około dwa miliony Polaków wywieziono do pracy przymusowej w Rzeszy, zapewniając tym samym siłę roboczą dla niemieckiego przemysłu wojennego.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Historia Polski
Nieznane tajemnice Powstania Warszawskiego. Jan Ołdakowski: Prawdy szukać za granicą
Historia Polski
Powstanie Warszawskie – walka o prawo do stanowienia o sobie
Historia Polski
Krzywdy trzeba naprawić!
Historia Polski
Klęska RONA, której nie było
Historia Polski
Na dno, do muzeum, najczęściej „na żyletki”
Reklama
Reklama