Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami, gdy na Śląsku ludzie oddawali cześć Słońcu, a celtyccy bogowie brali sobie za żony boginie z Łużyc i ich wyznawcy chowali na polach popielcowych prochy swoich przodków, Juliusz Cezar i jego siostra Julia przemierzali ponoć te odległe, dzikie tereny. Zostawili rzymskie życie pełne przepychu, rozrywek, teatru i poezji, opuścili senat, piękne wille nad Tybrem i świątynie stojące przy Forum Romanum. Przekroczyli Rubikon, żeby rozprawić się z Germanami migrującymi do Galii. A może było to już wtedy, kiedy Juliusz Cezar planował inwazję na Brytanię… Czas przecież zatarł wszelkie ślady tej wyprawy.
Według pewnej opowieści w marcu Juliusz Cezar i Julia docierają do świętego gaju, w którym ludzie oddają cześć staremu bogu wojny i wojowników, zwanemu przez miejscowych Hus albo His. Znaleźli go nad rzeką nazywaną tu po prostu Wodą; leży na dalekim odludziu, za rozległymi lasami, jakich dotąd nie widzieli, pośrodku niczego, w prastarej dziczy, gdzie ludzie wciąż okrywają swe ciała przede wszystkim skórami zwierząt.
Tutejsi pasterze powierzają Husowi także opiekę nad pastwiskami, żeby chronił je przed atakami wilków. Dostrzegają go też niemal w każdym dzikim psie, jastrzębiu, koniu, wilku czy sępie. Jest dla nich tak wszechmocny i ważny, że zbudowali mu świątynię na wzgórzu, a w jej wnętrzu, jakby za sprawą magicznych sztuczek, postawili olbrzymi, ciężki, kamienny ołtarz, jakiego żaden człowiek, nawet z pomocą wołu, nie byłby w stanie tu przywlec. Swemu bogu składają na nim ofiary również z ludzi.
Czytaj więcej
Niemal trzykrotnie większy od Wawelu, znacznie piękniejszy od Malborka.
Krew leje się strumieniami. Poddani czczą go szczególnie uroczyście podczas świąt obchodzonych na wiosnę, niczym rzymskie Idus Martiae. Nic dziwnego, że Cezar i Julia rzekomo dostrzegają w Husie Marsa, rzymskiego boga wojny, któremu poświęcone są te same zwierzęta. Para jest tak oczarowana tym, co tu zastała, że szybko postanawia w tym miejscu założyć gród i nazwać go od imienia Cezara: Julius. Kiedy opuszczają tę okolicę, niewdzięczni miejscowi, nieprzywiązujący wielkiej wagi do majestatu władcy, przekręcają nazwę na różne sposoby, aż powstanie wersja Lubens, a później – Leubus. A wymawiają ją często, bo w tym miejscu od dawien dawna znajduje się przeprawa przez rzekę. Kto więc z okolicy wędruje na zachód, musi pokonać ją właśnie tutaj. Tyle mówią legendy…