1 września 1939 r., w pierwszej godzinie wojny, kiedy większość mieszkańców Europy pogrążona była we śnie, Wieluń został starty z powierzchni ziemi. Mieszkańcy – oszalali z przerażenia – próbowali uciec z piekła rozpętanego przez niemieckie bombowce. Był to dzień, który zaważy na losach całego świata. Ale był to też najważniejszy dzień życia pastora Henryka Wilhelma Wendta, jego żony i trójki ich dzieci. To pierwszy z trzech dni życia pastora, o których opowiada niniejszy tekst.
Drugi najważniejszy dzień życia pastora to spotkanie w listopadzie 1939 r. z okupacyjnymi władcami Wielunia. O ile wydarzenia 1 września są zdeterminowane decyzjami wielkich tego świata, na które pastor nie miał żadnego wpływu, o tyle decyzje pastora i konsekwencje dokonanych wyborów podjętych później, zależały wyłącznie od jego woli. To wtedy w listopadzie 1939 r. podczas przesłuchania w wieluńskim gestapo Henryk Wendt podejmuje decyzję, która przekracza zwykłą ludzką miarę pojmowania rzeczywistości. Ma alternatywę. Może dołączyć do „rasy Panów” – Niemców, którzy i tak uważają go za swojego. Może być częścią tej potęgi, która rzuca na kolana całą Europę. Jednak Henryk Wendt – pastor parafii ewangelicko-augsburskiej w Wieluniu – odrzuca propozycję podpisania niemieckiej listy narodowej. Staje po stronie „podludzi”, Polaków, których państwo zostało strącone w otchłań przez reżim nazistowski i sowiecki. Wybiera poniżonych, pobitych, zdradzonych, skazanych na zagładę. Pastor Went świadomie wybrał los podludzi.
Czytaj więcej
II wojna światowa była dla Polski katastrofą. Ponieśliśmy proporcjonalnie największe straty ludzkie i materialne spośród wszystkich państw uczestniczących w konflikcie. Za większość z nich odpowiadają Niemcy.
Trzeci dzień życia pastora to 8 sierpnia 1945 r., kiedy dochodzi do zderzenia pastora z machiną komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa. Opowieść o tym wyjątkowym człowieku i jego rodzinie zacznijmy od końca, od trzeciego dnia.
Dzień 3.: „Dobry Polak”
Jest 8 sierpnia 1945 r. Pastor sam pcha się w łapy ubecji, chce ratować wieluńskich protestantów, którym grozi areszt lub deportacja. Broni tych spośród parafian, którzy podpisali volkslistę. Broni ich człowiek, który za odmowę podpisania listy niemieckiej zostaje zesłany do obozu. Znosi tam poniżenie i tortury ze strony Niemców i folksdojczów. Teraz, gdy upadła III Rzesza, staje po stronie tych, którzy w rozumieniu sowieckiego okupanta są podludźmi. Pastorem zajmuje się starszy sierżant sekcji śledczej Franciszek Lalka. Efektem spotkania pastora z UB jest paradoksalny dokument: