Reklama

Nie zapominajmy o Polonii

25 lat temu, 8 lipca 1997 r., podczas spotkania szefów państw i rządów NATO w Madrycie, Polska, Czechy i Węgry zostały oficjalnie zaproszone do sojuszu północnoatlantyckiego.

Publikacja: 21.07.2022 21:00

Prezydent USA Bill Clinton z oficjalną wizytą w Polsce – przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie uroc

Prezydent USA Bill Clinton z oficjalną wizytą w Polsce – przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie uroczyście witany przez oddział reprezentacyjny Wojska Polskiego. 10 lipca 1997 r.

Foto: Cynthia Johnson / Getty Images

Wielu przedstawicielom pokolenia tzw. milenialsów wydaje się, że przyjęcie Polski do NATO było wtedy jedynie formalnością, czymś bardzo oczywistym i wynikającym z naszej kluczowej roli w obaleniu komunizmu i upadku bloku wschodniego. Nic bardziej mylnego. To typowe spłycenie historii, myślenie kategoriami życzeniowymi. Mieszkałem wtedy w USA i widziałem, jak wiele emocji, zarówno wśród polityków, jak i zwykłych obywateli, wywołała kwestia przyjęcia tych trzech byłych krajów Układu Warszawskiego do NATO.

W Polsce o Polonii amerykańskiej mówi się zazwyczaj źle lub z ironią, postrzegając ją jako potomków niepiśmiennego chłopstwa uciekającego przed skrajną nędzą z terenów wszystkich trzech zaborów lub przez pryzmat powieści Edwarda Redlińskiego „Szczuropolacy” opowiadającej o garstce Polaków, którzy na przełomie lat 80. i 90. wylądowali na nowojorskim Greenpoincie – zakątku Brooklynu mniejszym od warszawskiego Muranowa.

Polonia amerykańska nie jest utrwaloną przez Redlińskiego „Polską B” na zarobkowych saksach. To ważna amerykańska mniejszość, której siły nigdy nie umieliśmy wykorzystać

Od 1989 r. nikt z polskich dziennikarzy i pisarzy nie pokusił się o rzetelne opisanie życia milionów Polaków, którzy osiągnęli w całej Ameryce wielkie sukcesy lub po prostu godnie ułożyli sobie życie. I nie chodzi mi o takie przypadki jak pani Barbary Piaseckiej-Johnson, tylko o ciężko pracujących małych i średnich przedsiębiorców, którzy w ciągu kilku lat przemienili się z ubogich emigrantów w przedstawicieli zamożnej amerykańskiej klasy średniej. Znałem takich ludzi. Są ich dziesiątki tysięcy i zapewniam, że wielu nigdy nie widziało Greenpointu.

Polonia amerykańska nie jest utrwaloną przez Redlińskiego „Polską B” na zarobkowych saksach. To ważna amerykańska mniejszość, której siły nigdy nie umieliśmy wykorzystać. A dowodem wskazującym na jej potencjał było właśnie przyjęcie Polski do NATO.

Reklama
Reklama

Z całą stanowczością chciałbym podkreślić, że bez świetnie przeprowadzonej akcji Polonii amerykański Kongres odrzuciłby projekt poszerzenia NATO o Polskę, Czechy i Węgry już w Izbie Reprezentantów. Pamiętam, jak w czasie obrad komisji senackiej padały komentarze o polskich siłach zbrojnych, na jakie nie pozwalali sobie nawet Rosjanie. Polska i Polacy wcale nie byli wiarygodni, ale kojarzeni z – nazwijmy to delikatnie – „nieporządkiem organizacyjnym”. Chociaż koncepcja rozszerzenia NATO została zgłoszona przez demokratycznego prezydenta Billa Clintona i była wspierana przez sekretarz stanu Madeleine Albright, w samej tylko Partii Demokratycznej powstał silny blok przeciwników tego pomysłu. 27 czerwca 1997 r. dwóch senatorów demokratycznych – Tom Harkin ze stanu Iowa i Paul Wellstone z Minnesoty – wysłało kolejny, napisany w bardzo stanowczym tonie, list do prezydenta Clintona, w którym w imieniu swoim i innych parlamentarzystów sprzeciwiali się zaproszeniu Polski, Czech i Węgier do sojuszu północnoatlantyckiego. W tym czasie do Białego Domu dotarł inny list – podpisany przez 40 wysoko postawionych urzędników federalnych, ambasadorów i ekspertów rządowych, z żądaniem natychmiastowego wstrzymanie ekspansji. Jego autorzy nazywali poszerzenie NATO „błędem politycznym o proporcjach historycznych ” i wzywali Clintona do zbadania innych opcji bezpieczeństwa europejskiego gwarantowanych poprzez Unię Europejską, kontrolę zbrojeń czy program Partnerstwa dla Pokoju. Naciski polskiej, czeskiej i węgierskiej dyplomacji nie robiły na nikim w Waszyngtonie najmniejszego wrażenia. I wtedy właśnie swoją siłę i solidarność pokazała Polonia amerykańska, organizując akcję wysyłania listów do kongresmenów z okręgów, które zamieszkiwali Polacy. Byłem jedną z takich osób, które wysłały list do swojego kongresmena i senatora. W odpowiedzi dostałem list z zapewnieniem, że mój przedstawiciel na pewno wesprze ustawę o rozszerzeniu NATO.

Takich petycji jak moja dotarło na Kapitol miliony. Znając amerykański mechanizm wyborczy, uważam, a tak też myślał mój przyjaciel Jan Nowak-Jeziorański, że to one zadecydowały o przebiegu głosowań w obu izbach Kongresu. Dlatego dzisiaj, kiedy u naszych granic wojna, powinniśmy pamiętać, że dzięki tej pamiętnej akcji Polonii amerykańskiej naszą ojczyznę strzeże najpotężniejszy sojusz w historii świata.

Historia Polski
Sprzeciw przeciwko przypisywaniu polskim urzędnikom udziału w Holokauście
Historia Polski
59 gniewnych ludzi
Historia Polski
Polski Bond wyciągnięty z cienia
Historia Polski
Raport z piekła. Misja Witolda Pileckiego
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Historia Polski
Geografia pamięci
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama