Choroba wrzodowa – taką diagnozę wczesnym latem 1938 r. postawił lekarz pracujący w kremlowskim szpitalu, gdzie leczono najbardziej zasłużonych towarzyszy. Zbadał on Jakowa Michajłowicza Jurowskiego, o którego zasługach jeszcze nic nie wiedział. Na leczenie okazało się za późno. Choroba była już w takim stadium, że ówczesna medycyna nie umiała sobie z nią poradzić. Pacjent Jurowski, który od wiosny przebywał na oddziale, cierpiał coraz większe męki. Jeśli wierzyć dokumentacji lekarskiej, w ostatnich dniach życia wił się z bólu i krzyczał, co było bardzo dokuczliwe dla innych chorych. Zmarł na początku sierpnia 1938 r., do ostatnich chwil korzystając z przywilejów należnych najbardziej zasłużonym towarzyszom partyjnym.
Wydarzenia, które sprawiły, że Jurowski – w odróżnieniu od zwykłych przedstawicieli świata pracy – mógł trafić do elitarnej kliniki, rozpoczęły się ponad dwie dekady wcześniej w Pskowie. 2 marca 1917 r. pod naciskiem Dumy car Mikołaj II złożył swój podpis pod dokumentem, w którym napisano: „W tych dniach przełomowych dla życia Rosji uważamy za nasz obowiązek i odpowiedzialność przed naszym narodem zewrzeć mocniej szeregi i zjednoczyć wszystkie siły narodu dla najrychlejszego wywalczenia zwycięstwa. W porozumieniu z Dumą Państwową uznajemy za wskazane zrzec się tronu państwa rosyjskiego i złożyć najwyższą władzę zwierzchnią". W ogarniętej chaosem Rosji władzę przejął Rząd Tymczasowy, którego premierem został książę Gieorgij Lwow. Mikołaj II wrócił do Petersburga pod eskortą żołnierzy. Lewicowi eserowcy, którzy wywołali rewolucję lutową, pozwolili mu wrócić do stolicy, ale zatrzymali go w areszcie domowym. Pałac w Carskim Siole, duma rodziny Romanowów, stał się teraz więzieniem jej ostatnich przedstawicieli. Rewolucyjna propaganda przedstawiała to jako akt dziejowej sprawiedliwości. Już wcześniej bowiem podsycała nienawiść do monarchy, zarzucając mu, że pławi się w luksusie, podczas gdy jego poddani żyją w nędzy (dochody z carskich majątków ziemskich i kolei amerykańskich sięgały rocznie równowartości dzisiejszych 10 mld dolarów).
Zdetronizowany car na początku chciał opuścić pogrążającą się w chaosie Rosję i podjął rozmowy na temat emigracji do Anglii. Jednak rząd w Londynie stanowczo zapowiedział, że nie zgodzi się przyjąć cara i jego rodziny. Zrobił tak pod naciskiem m.in. rosyjskiego Rządu Tymczasowego. Rewolucjoniści grozili krokami politycznymi, nawet wycofaniem się Rosji z wojny (Anglia nie mogła sobie na to pozwolić). Wszystko przez to, że obawiali się, iż wyjazd cara umożliwi w przyszłości restaurację monarchii. Co ciekawe, eserowcy, którzy w lutym 1917 r. przejęli władzę w Rosji, nie planowali zabójstwa cara. Z zachowanych dokumentów wynika, że chcieli go trzymać w więzieniu jako symbol upadku starego ustroju. Z czasem władza rewolucyjna traciła na popularności, więc niezadowolony lud mógł wziąć szturmem pałac w Carskim Siole i oswobodzić władcę. Aby tak się nie stało, Aleksander Kiereński, który objął fotel premiera po księciu Lwowie, osobiście zdecydował, że rodzina monarchy zostanie przeniesiona do Tobolska. Kazał ich osadzić w pałacu gubernatorskim, ale zagwarantował swobody. Jeśli wierzyć dziennikom prowadzonym przez Mikołaja II, był to najszczęśliwszy okres w życiu zdetronizowanego monarchy: jego rodzina wypoczęła od trudów politycznego życia, mogła chodzić na spacery i uczestniczyć we mszach w pobliskiej cerkwi. Car otrzymywał listy od przyjaciół i korzystał z prasy. Rząd Tymczasowy przyznał im również wysoką zapomogę finansową, wystarczającą na dostatnie życie.
Ostatnia podróż
W październiku 1917 r. władzę w Rosji przejęli bolszewicy. Ich przywódca Włodzimierz Lenin rozpędził Konstytuantę (wyższe ciało parlamentu rosyjskiego) i zaczął tworzyć zalążki komunistycznego państwa. W marcu 1918 r. już jako przywódca całej Rosji podpisał w Brześciu traktat pokojowy z Niemcami, zawierający skrajnie niekorzystne warunki (przewidywał oddanie Niemcom ogromnych terytoriów na zachodzie). Traktat wywołał wstrząs społeczny. Poparcie dla nowej władzy spadło tak drastycznie, że Lenin sam zaczął się obawiać, iż wrogie bolszewikom koła polityczne w Rosji będą chciały obalić nową władzę, wykorzystując w tym celu rodzinę carską. Postanowił więc wywieźć Romanowów jeszcze dalej – do Jekaterynburga w środkowej Rosji – i później zdecydować o ich losie. Mikołaja, jego żonę, chorego na hemofilię syna i cztery córki miano osadzić w „domu specjalnego przeznaczenia". Wcześniej należał on do bogatego kupca Nikołaja Ipatiewa, ale tuż po przewrocie październikowym jekaterynburscy bolszewicy zarekwirowali posiadłość „na cele rewolucji". Los carskiej rodziny znalazł się w rękach Uralskiej Rady Obwodowej. Jej przewodniczącym był Aleksandr Biełoborodow, 26-letni ślusarz, fanatycznie oddany sprawie bolszewickiej, a komisarzem wojskowym Filipp Gołoszczokin, protegowany Jakowa Swierdłowa, jednego z najbliższych współpracowników Lenina.
22 kwietnia do Tobolska przyjechał Wasilij Jakowlew, stary i doświadczony działacz bolszewicki, który nienawidził cara (w ostatnich latach rządów monarchy cierpiał nędzę i aby przeżyć, musiał wyjechać jako robotnik do zachodniej Europy). Jakowlew przyprowadził ze sobą oddział wojskowy, który miał zapewnić bezpieczeństwo podczas podróży. Po pięciu dniach jazdy przez niedostępne wioski Uralu oddział dotarł do miejscowości Tiumeń i tam car pod silną eskortą wsiadł do pociągu, który zawiózł go do Jekaterynburga. 30 kwietnia wieczorem Mikołaj II po raz pierwszy położył się spać w domu Ipatiewa, który miał się stać jego ostatnim miejscem zamieszkania. Nie wiedział, że 12 lipca Aleksandr Biełoborodow podpisze rozkaz zamordowania jego i jego rodziny.