Czy Edward Rydz-Śmigły chciał podporządkować sobie gen. Władysława Andersa?

Co łączyło byłego premiera Leona Kozłowskiego i tajemniczą organizację konspiracyjną Muszkieterowie? Najprawdopodobniej coś więcej niż tylko fakt nielegalnego przekroczenia linii frontu niemiecko-sowieckiego pod koniec 1941 r.

Aktualizacja: 26.12.2016 16:49 Publikacja: 22.12.2016 16:12

Marszałek Edward Rydz-Śmigły (na pierwszym planie) i gen. Władysław Anders. Niektórzy badacze podejr

Marszałek Edward Rydz-Śmigły (na pierwszym planie) i gen. Władysław Anders. Niektórzy badacze podejrzewają, że Rydz -Śmigły po powrocie do okupowanej Polski chciał podporządkować sobie polskie podziemie i armię Andersa. Mieli mu w tym pomóc Muszkieterowie.

Foto: Wikipedia

W drodze dobre buty to podstawa. A ponad 1000 km, jakie dzieliło Buzułuk, gdzie stacjonowały oddziały armii polskiej, od terenów zajętych przez napierające na Sowietów wojska niemieckie, było odległością, jakiej nie należało lekceważyć. Dlatego Leon Kozłowski 26 października 1941 r., tuż po podjęciu decyzji o powrocie do kraju, pierwsze kroki skierował na bazar, gdzie za 500 rubli sprawił sobie solidne, wysokie buty. Następnego dnia rano, nie informując nikogo w bazie, zjawił się na dworcu kolejowym, gdzie spotkał się z kpt. Andrzejem Litwińczukiem, oficerem, który miał problem z otrzymaniem przydziału do wojska i postanowił wrócić do zajętej przez Niemców Polski. Tak przynajmniej twierdził, a Kozłowski nie dociekał. Wspólnie kupili więc bilety i wsiedli do pociągu jadącego do Moskwy. W Kujbyszewie przesiedli się do składu skierowanego do Penzy. W mieście dawało się już odczuć bliskość frontu. Penza była zaciemniona, pełna uchodźców i panował tu olbrzymi chaos. Od spotkanych na dworcu Żydów dowiedzieli się, że na zachód można w miarę bezpiecznie wędrować, przemieszczając się od kołchozu do kołchozu. Ich celem była Tuła, która, jak mieli nadzieję, lada dzień wpadnie w ręce niemieckie. „O dokumenty nie pytano. NKWD po stacjach nie było, jazda była więc bezpieczna, nabraliśmy pewności siebie" – wspominał były premier. Przesiadając się do kolejnych pociągów podmiejskich i towarowych, Kozłowski i Litwińczuk dotarli do stacji Uzłowaja. To było już bezpośrednie zaplecze frontu. Żaden pociąg nie jechał dalej. Mimo chaosu Sowieci nieustannie poszukiwali dezerterów z Armii Czerwonej. W krótkim czasie dwaj Polacy zostali dwukrotnie wylegitymowani, a nawet zatrzymani na chwilę przez żandarmerię. Dzięki przekonującym tłumaczeniom (twierdzili, że jadą w przeciwną stronę, do armii gen. Andersa) na razie nie wzbudzili podejrzeń i puszczono ich wolno, ale sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Podczas niemieckiego bombardowania umknęli jednak ze stacji Uzłowaja i przedostali się do pobliskiego kołchozu. Orientując się według słońca (mapę zabrano im podczas zatrzymania), przemieszczali się później od jednego kołchozu do drugiego. W kołchozach goszczono ich za darmo. Po pierwsze dlatego, że dla chłopów pieniądze w ówczesnej sytuacji całkowicie straciły wartość, po drugie – ciemiężeni przez lata przez bolszewików włościanie okazywali dezerterom i przeciwnikom władzy sowieckiej dużo życzliwości. Kozłowski zaobserwował, że w wielu miejscach samorzutnie zaczęto likwidować kołchozy.

Pozostało jeszcze 89% artykułu

79 zł za rok czytania RP.PL

O tym jak szybko zmienia się świat. Ameryka z nowym prezydentem. Chiny z własnymi rozwiązaniami AI. Co się dzieje w kraju przed wyborami. Teraz szczególnie warto wiedzieć więcej. Wyjaśniamy, inspirujemy, analizujemy

Historia
80. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Świat słucha świadectwa ocalonych
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Historia
Pamięć o zbrodniach w Auschwitz-Birkenau. Prokuratura zamknęła dwa istotne wątki
Historia
Był ślub w Auschwitz. Tylko jeden
Historia
Zbrodnie Auschwitz obciążają niemieckie elity
Historia
80. rocznica marszu śmierci z KL Stutthof. 170 km w mrozie sięgającym poniżej 20 stopni