30 kwietnia 1993 roku podczas turnieju w Hamburgu amerykańska tenisistka Monica Seles została w trakcie meczu zraniona nożem przez szaleńca. W rocznicę tego tragicznego wydarzenia przypominamy tekst Krzysztofa Rawy, który ukazał się w "Rzeczpospolitej" w 2008 roku.
Był rok 1990. Finał turnieju Roland Garros w Paryżu. Na korcie najlepsza wówczas na świecie Niemka Steffi Graf i szesnastoletnia dziewczyna z Jugosławii, która wyczynia niezwykłe rzeczy. Dwuręcznym bekhendem gra z taką siłą, jakiej jeszcze nie widziano. Każde uderzenie to cios, który ma powalić rywalkę. Żadnych kompromisów. Do zadziwiającej skuteczności nastolatka dodawała jeszcze głośne stęknięcia, które jednych śmieszyły, innych denerwowały.
Graf walczyła pięknie jak zawsze, ale Seles obroniła cztery piłki setowe, wygrała decydującego seta 8:6 i pierwszy raz uniosła w górę trofeum wielkoszlemowe. Na konferencję prasową przyszła w czarnej minispódniczce i oświadczyła, że teraz kupi sobie lamborghini. Martina Navratilova przyznała po latach: – Już wtedy zaczęłyśmy się jej bać.
Były powody. Przez dwa lata, od początku 1991 r. do wiosny 1993 r. zagrała w 34 turniejach, 33 z nich zakończyła w finale, wygrała 22. Pomyślała wtedy, że świat już ją przygniata, że wszystko jest trudne, że zainteresowanie mediów nie daje żyć. Światła fleszy ją oślepiały, nagły uśmiech fortuny przyszedł trochę za wcześnie. Zawrót głowy był duży, dojrzałości brakowało także wtedy, gdy ratunek we własnej posiadłości proponował Donald Trump. Nie umiała znaleźć odpowiedzi na wiele pytań. W Serbii trwała wojna, a ona jeździła po pięknych miejscach i zarabiała dolary. Pytano ją, czemu nie pomaga ojczyźnie.
Tak naprawdę nie wiedziała, pod jaką flagą startować. Rodzice Karolj i Esther byli obywatelami Jugosławii, ale z pochodzenia Węgrami. Decyzja o pozostaniu w USA zapadła w 1986 r., gdy Nick Bollettieri chciał mieć triumfatorkę Orange Bowl, nieoficjalnych mistrzostw świata juniorów, w swojej akademii na Florydzie. Nie było trudno namówić do wyjazdu skromną rodzinę gnieżdżącą się w bloku w Nowym Sadzie.