Walczy z nimi teologia, walczy wykształcenie, walczy na koniec wewnętrzne wyczucie realizmu, ale ilekroć widzimy na powierzchni lśniący z daleka, krystalicznie wyostrzony wierzchołek, ulegamy mocnej grze uczuć. Stykałem się nieraz w życiu z przesądami i nie ukrywam, że zdarzało mi się pozostawać pod ich magnetycznym urokiem. Jakiś epizod? Bardzo proszę.
Beskid Śląski, frenetyczna jesień przed kilkunastu laty. Szukałem ustronnego pensjonatu, w którym mógłbym dokończyć pracę nad swoją pierwszą książką, powieścią „Ferzan”, o 12-letniej tureckiej dziewczynie wydanej za mąż za prawie 70-letniego mężczyznę. Miałem stos notatek, kilka niedokończonych wersji, masę źródeł. Ciężko mi się pracowało w Warszawie, poszukałem więc na ślepo w internecie jakiegoś azylu. Jest miejsce… niewielki pensjonat w Wiśle, na wzgórzu, relatywnie nowy, więc pewnie czysty i zadbany. Apartament był w sam raz dla mnie. Duża podłoga, można rozłożyć papiery i próbować klecić akcję książki. Dwa dni później wjeżdżałem do Wisły trochę rozklekotanym samochodem wyposażony w kilka płyt AC/DC i laptopa.
Pokój w istocie odpowiadał moim potrzebom. Trochę tylko dziwiło, że w pensjonacie jestem sam. Październik, pomyślałem, sporo po i długo przed sezonem, po co mieliby więc tu przyjeżdżać turyści. Zanim zabrałem się do pracy, wybrałem się jednak na spacer, by poznać okolicę. Przysiadłem na ławce w parku i wtedy podszedł ten człowiek. Był koło sześćdziesiątki, niechlujny zarost, nieświeży oddech, poorane czoło. „Aha, pan do willi Ochorowicza?” – odezwał się z głupia frant. „Jakiej willi?” – odpowiedziałem. „Nie słyszał pan o willi Ochorowicza? Naprawdę? Nie wierzę. Ochorowicz był wielkim medium. Wywoływał duchy. Na jego seanse przyjeżdżali tu ludzie z samego Wiednia i Paryża”. „Nie słyszałem”. „No to pan usłyszy...” – nie dokończył zdania i zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Ochorowicz? Sprawdziłem w internecie. XIX-wieczny geniusz. W 1877 r. opracował teoretyczny model telewizji, gdzie za ekran robiły wyświetlające obraz gęsto rozmieszczone żarówki. Artykuł o swoim pomyśle opublikował w czasopiśmie „Kosmos”, ale brakło mu talentu, by zbudować prototyp. Pisał książki o tajemnej wiedzy Egiptu, zajmował się hipnozą, stworzył pierwsze w Polsce laboratorium psychologii klinicznej i teorię „ideoplastii”, czyli wyzwalanej przez jednostki ludzkie energii psychicznej. Ale najbardziej znany był z seansów spirytystycznych, które organizował w swojej, zbudowanej rzekomo na czakramie, willi w Wiśle. W istocie przyjeżdżali na nie wielcy tamtych czasów – Konopnicka, Prus, Reymont, Sienkiewicz; pisarze, politycy, artyści, skandaliści, karciarze i szarlatani. Jak mówi legenda, w willi Ochorowicza bywali również: Juliusz Cezar, Tutenchamon, Napoleon Bonaparte, Mickiewicz, Słowacki, Norwid i Chopin. Czasem kogoś wyniesiono zemdlonego, a ktoś inny wybiegł na śnieg w samej bieliźnie z poszerzonymi nadzwyczajnie źrenicami. Ochorowicz milczał na temat swoich seansów, ale sąsiedzi nie. Plotki o duchach i strachach rozchodziły się szeroko, nawet wiele lat po tym, jak wyjechał z Wisły.
Zmarł w 1917 r. w Warszawie, ale jego willa zyskała złą sławę. Dom nawiedzony. Dom duchów. Źródło ciemnej energii. Śmiałem się w kułak. Młodopolska legenda kompletnie do mnie nie przemawiała. Ale sam dom fizycznie przedziwnie mnie pociągał.