Prace poszukiwawcze prowadzone były w okolicach Krzczonowa w gminie Opatowiec (woj. świętokrzyskie) przez członków Stowarzyszenia Wizna 1939, a także Społeczny Komitet Upamiętnienia Poległych Pilotów RAF i SAAF w katastrofie Liberatora B24L EW-250, którzy od wielu lat dążyli do wyjaśnienia okoliczności katastrofy i upamiętnienia lotników.
W trakcie zakończonych w weekend prac odnaleziono dwa silniki maszyny, która została zestrzelona nad Polską 16 października 1944 r.
– Przeprowadzony w ramach prac przygotowawczych pomiar terenu, przy pomocy specjalistycznego sprzętu elektronicznego, wykazał, że z maszyny mającej ok. 20 m długości, w wyniku zderzenia z ziemią pozostał tylko pas zmiażdżonego metalu, o szerokości 3–4 m. Z kolei głębokość, na jakiej znajdował się każdy z czterech odnalezionych silników – ok. 3 m, i ich współliniowe położenie świadczą o tym, że maszyna „wbiła się w ziemię" – opisuje prezes stowarzyszenia Dariusz Szymanowski.
Zdaniem autorów badań załoga praktycznie nie miała szans na przeżycie. Z ośmiu Brytyjczyków lecących tą maszyną uratował się jedynie sierżant Ronald T. Pither, który wyskoczył na spadochronie. Jego koledzy pochowani są w Krakowie na Cmentarzu Rakowickim.
Odnalezione w trakcie badań miejsca katastrofy artefakty zostaną przekazane do Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa „Nila" w Krakowie. Tam zostaną poddane konserwacji, a następnie wystawione na ekspozycję dla zwiedzających. W muzeum tym jest m.in. kombinezon uratowanego lotnika.