80 lat temu Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę III Rzeszy, która 1 września 1939 roku napadła na Polskę. Wsparcie aliantów zachodnich dla II RP przybrało jednak formę tzw. Stizkriegu, czyli "wojny na siedząco" lub "dziwnej wojny". W 80. rocznicę jej rozpoczęcia przypominamy tekst, jaki ukazał się w "Rzeczy o historii" w 2018 roku.
Trzeciego dnia wojny miało wejść do akcji lotnictwo, przede wszystkim lotnictwo brytyjskie, a 14. dnia wojny na Niemcy miały uderzyć od zachodu znakomite dywizje francuskie. Takie były ustalenia i takie były umowy. Co prawda pojawiały się głosy, żeby nie ufać Francuzom, a najlepiej nie ufać nikomu, ale ich nie słuchano. 17 grudnia 1938 r. ambasador Polski w Paryżu raportował do ministra Józefa Becka, że „gdyby z tego lub innego powodu wypadło Francji wykonać zobowiązania wypływające dla niej z sojuszu z nami, wysiłek w kierunku wykręcenia się od tych zobowiązań byłby niewątpliwie większy niż akcja w kierunku ich dotrzymania". Cóż, skoro minister Beck przeszedł nad tym ostrzeżeniem do porządku. Podobnie na marszałku Śmigłym i rządzie nie zrobiła właściwego wrażenia samobójcza, tragiczna śmierć Walerego Sławka, człowieka uważanego za żywy symbol polskiego sumienia. Sławek odebrał sobie życie na znak protestu i ostrzeżenia przed wiązaniem się gwarancjami Polski z Wielką Brytanią. Pozostawił list do przyjaciela, byłego premiera płk. Aleksandra Prystora, w którym wyjaśniał powody swej decyzji. Ale list ukryto. Nie wiadomo nawet, czy dotarł do rąk Prystora. Podobno – jak twierdził Antoni Chudzyński, człowiek związany ze Sławkiem – ostrzegał w tym liście, że skoro Anglia i Francja mimo naszych zabiegów nie dały nam na tę wojnę pożyczki, skoro mimo naszych zabiegów nie wsparły nas dostawami broni, to nie ma co liczyć w razie wojny na ich rzeczywistą pomoc zbrojną, a jedyne, o co im chodzi, to skierowanie niemieckiego impetu na Wschód, by odsunąć zagrożenie od Zachodu i od Francji.
Jak wiadomo, we wrześniu 1939 r., trzeciego dnia wojny, żaden brytyjski samolot nie zbombardował Berlina, a 14. dnia wojny żadna armia francuska nie przekroczyła granicy Rzeszy. To, co się wydarzyło na Zachodzie, historia nazwała dziwną albo śmieszną wojną. To, co się wydarzyło nad Wisłą, historia nazwała „klęską wrześniową", chyba największą katastrofą w całych polskich dziejach. A niemieccy zwycięzcy na murach polskich miast rozwieszali słynny plakat z postacią zrozpaczonego polskiego żołnierza i napisem „Anglio, twoje dzieło". Jedyny plakat, którego podobno ludność nie zrywała.
Pomożemy, jeśli Polska zmieni rząd
Prawdziwe powody, dla których Anglicy i Francuzi nam nie pomogli, dla których nawet nie podjęli próby wywiązania się z zawartych porozumień, do dzisiaj pozostają niejasne. Chyba że ktoś uwierzy w to, że nie pomogli, bo nie byli przygotowani do wojny i potrzebowali czasu – jak to ujął Churchill – na wzmocnienie swego wału obronnego. Jeśli bowiem nie jest się gotowym do wojny, to się jej po prostu nie wszczyna. Powód, jak się wydaje, był inny, znacznie bardziej złożony i znacznie bardziej haniebny. Historia najpewniej nigdy by go nie poznała, gdyby nie wydane w 2004 r. wspomnienia biskupa polowego Wojska Polskiego Józefa Gawliny. Oto w rozdziale „Ku wojnie" ksiądz biskup zanotował: „Dnia 22 albo 23 lutego 1939 r. otrzymałem wiadomość, że dnia poprzedniego w mieszkaniu prof. Glasera odbyło się zebranie Frontu Morges z Popielem, Strońskim, Adamem Romerem, Ładosiem i innymi, lecz bez Sikorskiego. Referat wygłosił przybyły z Londynu Retinger. Treść była następująca: »Wojna będzie prawdopodobnie jeszcze w tym roku, na wschód, a nie na południe. Anglia da broń, pieniądze i pomoc wojskową, ale pod warunkiem, że Polska zmieni rządy«".
I dalej: „Podczas mniej więcej równoczesnego pobytu ks. prymasa (Augusta Hlonda) w Rzymie przybył do niego w Watykanie ambasador francuski z pewnymi postulatami politycznymi, o których twierdził, że i tak zostaną one na przyszłej konferencji Episkopatu uchwalone. Istotnie na czerwcowej konferencji (w biurze Episkopatu Polskiego) wystąpił z tymi samymi wnioskami ks. biskup Przeździecki. Prymas przypomniał sobie i nam interwencję ambasadora. Wnioski zostały odrzucone, przy czym prymas, metropolita Sapieha i arcybiskup Gall podkreślili, że Front Morges z masonerią współpracuje".