Urny z prochami czterech polskich księży więzionych podczas II wojny światowej w obozie koncentracyjnym Dachau odkryto przypadkiem. Pracownik administracji monachijskiego cmentarza Perlacher Forst sprawdzał listy z nazwiskami osób, których urny znajdują się w katakumbach. Odnalazł na nich nazwiska księży Narcyza Turchana, Michała Woźniaka, Stefana Grelewskiego i Ludwika Rocha Gietyngiera. Wszyscy byli więźniami obozu Dachau, a w 1999 roku zostali beatyfikowani.
Ksiądz Michał Woźniak przed wojną był proboszczem w Kutnie. W 1938 roku wszystkie swoje oszczędności przekazał salezjanom na działalność młodzieżową. Ci w miejscowości Gnojna pod Kutnem kupili kilka hektarów ziemi i uruchomili szkołę. Działalność oświatową prowadzą tam do dziś, dbają też o pamięć o księdzu Woźniaku. Kilka lat temu doprowadzili m.in. do zmiany nazwy miejscowości Gnojna na Woźniaków. Teraz chcą, by do Polski wróciły jego prochy.
Czytaj także: Ostatnia spowiedź kata odnaleziona
22 sierpnia 2019 r. ks. Józef Pietrusik, proboszcz parafii w Woźniakowie, wysłał do ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza pismo z prośbą o pomoc w tej sprawie. Podkreślił, że na miejscu założonej przez księdza Woźniaka w 1938 r. fundacji jest już wybudowana kaplica, w której po sprowadzeniu do Polski może zostać umieszczona urna z prochami zamordowanego w Dachau.
Jak ustaliła „Rz", MSZ korespondencję w tej sprawie przekazało do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Resort kultury zaczął badać sprawę, ale nic nie wskazuje na to, by szczątki męczennika do Polski wróciły.