Ceremonia ogłoszenia niepodległości Wietnamu, przeprowadzona 2 września 1945 r. na placu Ba Dinh w Hanoi, była wielką demonstracją proamerykańskich sympatii. Odczytany wówczas dokument ogłaszający powstanie nowego azjatyckiego państwa był łudząco podobny do amerykańskiej Deklaracji Niepodległości z 1776 r. Nie powinno to być wielkim zaskoczeniem, gdyż wietnamską proklamację redagował Amerykanin – major Archimedes Patti, funkcjonariusz Biura Służb Strategicznych (OSS), czyli amerykańskiego wywiadu cywilnego. Patti stał na czele Misji Jelenia (Dear Team) szkolącej w trakcie wojny wietnamskich partyzantów do walki przeciwko Japończykom oraz siłom francuskiego reżimu Vichy. Finansował działalność przywódcy tej partyzantki, narodowo-komunistycznego działacza posługującego się pseudonimem Ho Chi Minh (w OSS przywódca wietnamskiej partyzantki miał kryptonimy „Lucius” i „Agent 19”). Amerykanie szkolili wówczas Wietnamczyków w posługiwaniu się nowoczesną bronią, organizowaniu dywersji oraz zbieraniu informacji wywiadowczych. Prawdopodobnie przekazali im również część zapasów broni, amunicji i materiałów wojskowych zgromadzonych na odwołaną inwazję Wysp Japońskich. Nic dziwnego więc, że wietnamscy narodowi komuniści uważali wówczas USA za swojego największego sojusznika. Podczas ceremonii proklamacji niepodległości tłum skandował: „Wietnam oddaje cześć prezydentowi Trumanowi!”. Po ceremonii wietnamski minister spraw wewnętrznych gen. Vo Nguyen Giap (później zasłużony dowódca w wojnach z Francuzami, Amerykanami i Chińczykami) wraz z majorem Pattim oddali honory amerykańskiej fladze.
– Ameryka jest państwem demokratycznym, które nie ma ambicji terytorialnych. Mimo to przyjęła największy ciężar w pokonaniu naszego wroga, faszystowskiej Japonii. Uważamy więc Amerykę za naszego dobrego przyjaciela – mówił Giap podczas tej uroczystości. Kilka tygodni później Ho Chi Minh napisał list do Trumana, w którym prosił go o wsparcie w utrzymaniu niepodległości. Deklarował, że zgodziłby się na przyjęcie modelu współpracy, podobnego jak w relacjach między USA a Filipinami. Truman jednak nie odpowiedział na ten list. Kilka miesięcy wcześniej, podczas konferencji w Poczdamie, wielkie mocarstwa zdecydowały bowiem, że Wietnam powróci do Francji. Tymczasowo jego część północna miała zostać okupowana przez wojska Republiki Chińskiej, a południe przez Brytyjczyków. Rozpoczęła się sekwencja zdarzeń, która doprowadziła do trwającej kilka dekad serii konfliktów w Azji Południowo-Wschodniej.
Major Patti wiele lat później przekonywał, że dało się tego wszystkiego uniknąć. – W mojej opinii wojna wietnamska była wielkim marnotrawstwem. Po pierwsze, nie było żadnego powodu, by się wydarzyła. Absolutnie żadnego. Podczas tych wszystkich lat wojny wietnamskiej nikt się do mnie nie zwrócił, by zapytać o rzeczy, które wydarzyły się w 1944 i 1945 r. – wspominał Patti w wywiadzie przeprowadzonym w 1981 r.
Perfidny sojusznik
– Lepiej przez 100 lat wąchać gówna Francuzów, niż przez 1000 lat zjadać gówna Chińczyków – w ten sposób Ho Chi Minh skomentował przejęcie władzy na północy Wietnamu przez wojska francuskie z rąk sił Republiki Chińskiej w 1946 r. Wietnamskie doświadczenia historyczne skłaniały do maksymalnej ostrożności w relacjach z Chinami – krajem, który w okresie ponad 2 tys. lat wielokrotnie najeżdżał i okupował Wietnam. Dla chińskich przywódców ich południowy sąsiad był traktowany jako ziemie należące kiedyś do Imperium. Wietnamskie elity obawiały się zaś chińskiej dominacji. Powrót słabego francuskiego kolonizatora był więc traktowany jako mniejsze zło. Paradoksalnie to jednak Chiny później umożliwiły Ho Chi Minhowi zwycięstwo nad Francuzami.
Przywódca wietnamskich narodowych komunistów nie miał właściwie większego wyboru. USA stanęły w tym konflikcie po stronie Francji (aż do 1950 r. bardzo słabo ją jednak wspomagając). Stalin nawet nie odpowiadał na depesze wysyłane przez Ho Chi Minha i nakazał wietnamskim towarzyszom podporządkować się Chińczykom. Chińscy komuniści na większą skalę zaczęli zaś pomagać ludziom „Wujka Ho” dopiero od 1949 r., czyli od momentu gdy przejęli kontrolę nad południowymi nadgranicznymi prowincjami. Prowincje te stały się szybko schronieniem dla oddziałów wietnamskiej partyzantki (Viet Minhu) atakującej francuskie posterunki i bazy położone wzdłuż sieci dróg kolonialnych w północnej części Indochin. Chińczycy zapewniali Wietnamczykom wszystko: od ryżu i starych karabinów, po nowoczesną artylerię i doradców wojskowych. Chińscy doradcy uczyli ludzi Ho Chi Minha nie tylko tego, jak przekształcić partyzancką zbieraninę w regularną armię, ale również jak „budować komunizm”, organizować represje i budować obozy koncentracyjne. Chiny oczywiście starały się w ten sposób przekształcić Wietnam w bezwzględnie podporządkowane państewko satelickie.