Na opracowanej kilkanaście lat temu liście największych postaci niemieckiej historii zajmuje miejsce dziewiąte, tuż przed Albertem Einsteinem, ale daleko za Konradem Adenauerem, liderem tej klasyfikacji.
W kontekście antyrasistowskich protestów podnoszona jest kolonialna polityka Bismarcka, gospodarza konferencji berlińskiej pod koniec 1884 r. Dokonano tam podziału Afryki pomiędzy mocarstwa kolonialne. Na tej podstawie utworzona została Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia. To tam doszło do pierwszego w ubiegłym wieku ludobójstwa będącego swoistą zapowiedzią Holokaustu. W czasie wojny niemieckiego korpusu ekspedycyjnego ze zbuntowanymi plemionami Hereo i Nama zginęło co najmniej 85 tys. Afrykanów. Większość została wyparta na pustynię, gdzie zginęła po odcięciu im przez siły niemieckie dróg do źródeł wody. Była to zaplanowana strategia niemieckiego dowódcy. Potomkowie zmasakrowanych plemion walczą do dzisiaj z rządem w Berlinie o odszkodowania. Niemcy oferują pomoc gospodarczą Namibii i nie chcą nic słyszeć o indywidualnych odszkodowaniach.
– Obecna debata w Niemczech na temat rasizmu nie ma wiele wspólnego z tamtymi wydarzeniami. Jednak od czasu do czasu kolonialna przeszłość daje o sobie znać w postaci żądań zmiany nazw ulic, których patronami są postaci z czasów kolonialnych – mówi „Rzeczpospolitej" historyk prof. Stefan Troebst. Jak na przykład komisarza cesarskiego w Afryce Wschodniej Carla Petersa, wykorzystującego seksualnie kobiety. Jedną z nich kazał stracić, a wioskę, skąd pochodziła, zrównać z ziemią. Ulice jego imienia nadal istnieją w niemieckich miastach.
W wyniku protestów społecznych usunięto w Hamburgu kilkanaście lat temu pomnik Hermanna von Wissmanna, brutalnego badacza Afryki w czasach Bismarcka. W składzie muzeum uniwersyteckiego przechowywany jest nadal pomnik kupca i właściciela niewolników Heinricha von Schimmelmanna, usunięty przed laty w wyniku akcji studentów.
Zdaniem prof. Troebsta, którego przodkowie byli niemieckimi urzędnikami w Afryce, pomniki z czasów przeszłości mają wartość historyczną, co nie znaczy, że są nietykalne. Przypomina o toczącej się od niedawna dyskusji na temat berlińskiego Parku Olimpijskiego. To tam, na ówczesnym Reichssportfeld (dosł. Sportowy Teren Rzeszy) miała miejsce olimpiada w czasach Hitlera. Stoi tam do dzisiaj wiele rzeźb z tego okresu . Zdaniem niektórych środowisk, powinny zostać usunięte. – Lepszym pomysłem jest utworzenie tam centrum dokumentacyjnego – twierdzi tygodnik „Die Zeit".
Nieco dalej idzie „Bild" w sprawie pomnika Bismarcka. – Wśród postaci historycznych nie ma błyszczących bohaterów. Jeśli usuniemy nasze posągi, możemy zburzyć całe miasta. Przez wieki dobrobyt Nowego Jorku opierał się wyłącznie na handlu niewolnikami. A piramidy w Gizie zbudowali niewolnicy – pisze dziennik.