W czasach, kiedy władcy w Europie byli utożsamiani z państwem – bo nawet król w Polsce, choć wybieralny, przez co miał ograniczoną władzę, dla świata zewnętrznego był postacią symboliczną – nie mieliśmy, niestety, rozwiniętego dramatu. Wspaniały poeta Jan Kochanowski, do którego polszczyzny wciąż się odwołujemy, dramaturgiem właściwie nie był. „Odprawę posłów greckich” napisał, aby zachęcić szlachtę do udziału w prowadzonej przez Batorego wojnie przeciw Rosji. Stąd te wspaniałe kwestie, w których zarzucał polskim wielmożom anarchię: „O nierządne królestwo i zginienia bliskie/ Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość/ Ma miejsca, ale wszystko złotem kupić trzeba!”, co się potem sprawdziło. Mieliśmy wspaniałych królów, ale nie dramaturgów, przez co zdani byliśmy na obcych. Hiszpański Szekspir, czyli Calderon de la Barca, akcję „Życia snem” umieścił w Polsce. A że nie znał jej z autopsji, jawi się w jego sztuce jako abstrakcyjna kraina, bo nie o konkretne miejsce chodziło autorowi, lecz o grę ludzkich charakterów. Wiedział wprawdzie, że moskiewski książę miał zakusy na tron polski, choć w sztuce Calderona odbywało się to poprzez małżeństwa. Mistrzami tak prowadzonej polityki byli Habsburgowie, którzy swoje imperium stworzyli przez powiązania dynastyczne. „Belli gerunt alii, tu, felix Austria, nube”*, co odpowiadało prowadzonej od czasów Maksymiliana I polityce matrymonialnej Habsburgów. Kiedy Władysław II Jagiellończyk, najstarszy syn Kazimierza Jagiellończyka, został królem czeskim i węgierskim, zawarto z Habsburgami układ o przeżycie. Jednak już dziedziczenie tronu przez syna Władysława Ludwika II Jagiellończyka sprowokowało Habsburgów do działania. Doprowadzili do tego, że Ludwik zginął w bitwie z Turkami pod Mohaczem, przez co Czechy i Węgry znalazły się pod berłem Habsburgów, a nie polskim. A był to jedyny moment, kiedy Polska mogła się stać prawdziwym imperium.

Dlatego w dramatach, np. w „Hamlecie” Szekspira, są o niej jedynie napomknienia. Fortynbras wraca ze zwycięskiej wojny na polskich pustkowiach, co wywołuje zdziwienie, że tubylcy ich bronili. Polska kojarzyła się wtedy z niewartymi obrony peryferiami. Najbardziej trafną sztukę osnutą na polskiej historii napisał z końcem XIX wieku francuski gimnazjalista Alfred Jarry. „Król Ubu” powstał dla zabawy, jednak do dziś pozostaje aktualny. Prostacki Ubu, jego dwór i prowadzone przezeń wojny to jakby dalszy ciąg wątków „Życia snem”, choć w formie groteski. Polska wymyślona w czasach, kiedy nie było jej na mapie, po upływie stulecia okazała się Polską jak najbardziej prawdziwą. Jan Kott pisał, że dawne tragedie powracają w formie groteski. Jest ona, jak można zauważyć, często używana przez awangardowych reżyserów. Wszystko, co nam, współczesnym, wydaje się niezmiernie poważne, dla potomnych – dziwiących się, o co ludzie toczyli te wojny – jest już często groteską.

* (Niech inni prowadzą wojny, ty, szczęśliwa Austrio, zawieraj związki małżeńskie)