Historycy zgodnie podkreślają, że d’Abernon w warstwie faktograficznej jest rzetelny, a nawet zadziwia spostrzegawczością i przenikliwością, m.in. charakteryzując „dramatis personae” polskiej sceny politycznej i wojskowej. Równie dobrze orientuje się w zaszłościach i zawiłościach stosunków polsko-rosyjskich, trafnie ujmuje zagrożenie bolszewickie.Jego książka w warstwie interpretacyjnej jest czymś wyjątkowym na tle ówczesnej europejskiej publicystyki. Napisana zapewne pod koniec lat 20. (już po lekturze prac głównych przeciwników z 1920 roku Michaiła Tuchaczewskiego i Józefa Piłsudskiego) zadziwia śmiałością i zarazem trafnością tez dotyczących zwycięstwa polskiego oręża w Bitwie Warszawskiej i całej wojnie, co miało ogromne znaczenie dla Polski, Europy, a może nawet świata.
Dyskusyjne może się oczywiście wydawać wyliczanie i systematyzowanie bitew, ale uznanie Bitwy Warszawskiej za jedną z decydujących w dziejach świata i umieszczenie jej obok starcia nad Marną w rzędzie najważniejszych batalii XX wieku świadczy o zrozumieniu roli Polski w stabilizacji tej części Europy. Jest to także dowód uznania d’Abernona dla wysiłku narodu polskiego, który od podstaw odbudowywał struktury państwa i wojsko, a także – wbrew krytycznym opiniom krążącym na Zachodzie o Józefie Piłsudskim i przypisywaniu zwycięstwa gen. Weygandowi – dla naczelnika państwa i wodza naczelnego jako autora polskiego zwycięstwa.
Książka d’Abernona, dzięki temu, że wyszła spod pióra męża stanu światowego imperium, wprowadziła do obiegu politycznego i naukowego nowe wartościowanie wydarzeń jeszcze bardzo świeżych, których wyważoną ocenę formułuje się zazwyczaj z dalszej perspektywy, w zaciszu archiwów, bibliotek czy uniwersyteckich pracowni. Tym bardziej zasługuje na uwagę, a jej autor na szacunek za chłód i dystans oraz rzeczowy i trzeźwy osąd spraw i ludzi.
Lord d’Abernon był typowym przedstawicielem brytyjskiego establishmentu epoki wiktoriańskiej, absolwentem elitarnej szkoły i renomowanego uniwersytetu. Zanim nagle i raczej przypadkowo został skierowany do Polski jako szef międzysojuszniczej misji alianckiej, miał już za sobą 63 lata życia i długą karierę. W 1877 r. wstąpił do gwardii królewskiej, następnie pracował w administracji kolonialnej, by w 1882 r. zostać członkiem Rady Długu Otomańskiego, a po roku jej prezesem. Kolejno był doradcą finansowym rządu egipskiego i gubernatorem Banku Otomańskiego. W 1899 r. został wybrany z ramienia Partii Konserwatywnej do Izby Gmin, by po 15 latach i uzyskaniu tytułu barona zasiąść w Izbie Lordów. W czerwcu 1920 r. został ambasadorem Jego Królewskiej Mości w Berlinie, skąd premier Lloyd George po fiasku brytyjskiej mediacji w sprawie zawarcia pokoju lub rozejmu między Polską i bolszewicką Rosją 21 lipca 1920 r. skierował go z dobranym ad hoc gronem dyplomatów i oficerów do Warszawy. W skład misji weszli także sir Maurice Hankey, sekretarz gabinetu premiera, oraz gen. Percy Radcliffe. Republikę Francuską reprezentowali ambasador w Waszyngtonie Jean-Jules Jusserand oraz gen. Maxime Weygand, przedstawiciel sztabu marszałka Focha. Celem misji było „udzielenie rad rządowi Jego Królewskiej Mości w sprawie porozumienia się z rządem polskim i innymi rządami w związku z pertraktacjami o zawieszenie broni między Polską a Rosją Sowiecką”. Miała ona też w zawoalowany sposób zasugerować polskim politykom zmianę rządu i zastąpienie Piłsudskiego Weygandem.
Misja dublowała istniejące już od ponad roku w Warszawie placówki dyplomatyczne Wielkiej Brytanii i Francji oraz rozbudowane misje wojskowe tych państw, które miały szerokie kompetencje, uregulowany status prawny, a przede wszystkim lepsze rozeznanie spraw niż politycy w Paryżu i Londynie. Na szczęście d’Abernon po przyjeździe do Polski dał się przekonać brytyjskiemu ambasadorowi Horace’owi Rumboldowi, a także pozostającemu od wielu miesięcy pod urokiem marszałka Piłsudskiego gen. Carton de Wiartowi, że wszelkie zamiary odsunięcia go od polityki i dowodzenia są nierealne.